Ceny ropy Brent spadły we wtorek poniżej 40 dol. za baryłkę. To najniższy poziom od 7 lat. Jest to też krytyczny punkt dla rosyjskich koncernów.

Baryłka ropy Ural kosztowała we wtorek 38,34 dol. za baryłkę. Na początku roku ponad 50 dol. Tak niskie ceny oznaczają, że rosyjskie firmy naftowe nie będą miały środków na finansowanie inwestycji oraz pozyskiwanie surowca z nowych złóż. Jednak tylko zwiększenie wydobycia może im obecnie zrekompensować niskie ceny - pisze "Rzeczpospolita".

Koncerny nad Wołgą już zadecydowały o zamrożeniu inwestycji, które miały zapewnić produkcję 26 mln ton ropy rocznie. Rosnieft przesunął w czasie uruchomienie wydobycia z 10 nowych złóż, w tym największego Wankoru w Krasnojarskim Kraju.

By uniknąć nowego szoku cenowego i strat, cena surowca powinna powrócić do 80 dol. za baryłkę. Prezes Rosnieftu Igror Sieczin przyznał, że nie spodziewa się odbicia na rynku wcześniej, niż w drugiej połowie 2017 roku.

Rosyjski resort gospodarki przyjął dwa scenariusze przyszłorocznego budżetu. Konserwatywny zakłada ceny ropy na poziomie 40 dol. i oznaczać będzie pogłębienie kryzysu. PKB Rosji zmniejszy się o 1 proc., inwestycje o 6,4 proc., produkcja przemysłowa o 0,5 proc., a deficyt budżetowy sięgnie 2-3 proc. PKB. Więcej w "Rzeczpospolitej".

Reklama

>>> Czytaj też: Co pogrąży ostatecznie Europę w kryzysie migracyjnym? Jeszcze tańsza ropa