Dzięki temu, że firmy pożyczkowe przekazują dane do BIK, i one same i banki mogą nie tylko zmniejszyć ryzyko kredytowe i koszty ryzyka, ale też prowadzić politykę bardziej odpowiedzialną wobec klienta. Choć kredytujemy się dużo bardziej ostrożnie, banki powinny chronić klientów przed nadmiernym zadłużeniem – mówi Mariusz Cholewa, prezes Biura Informacji Kredytowej.

ObserwatorFinansowy.pl: Zdolność kredytowa Polakom się poprawiła dzięki wyjątkowo niskim stopom procentowym. Czy w informacjach o zaciąganych przez nas kredytach widać perspektywę większego ryzyka?

Mariusz Cholewa: Nie widać takich sygnałów. O ile w latach boomu kredytowego z lat 2007-2009 końcowa szkodowość portfela kredytów konsumpcyjnych, czyli udział kredytów przeterminowanych wśród wszystkich udzielonych kredytów, wynosiła 12 proc., to teraz szkodowość ta wynosi poniżej 4 proc.

I ustabilizowała się?

Obserwujemy wszystkie historie kredytowe Polaków w bankach, SKOK-ach, bankach spółdzielczych, a od pewnego czasu widzimy też część historii kredytowych w firmach pożyczkowych. Najlepszym miernikiem szkodowości jest analiza vintage, w której badamy, jaka była po 12, 24 czy 36 miesiącach końcowa szkodowość kredytów czy portfeli. Od pewnego czasu publikujemy Indeks Kondycji Kredytów Konsumpcyjnych, który pokazuje, ile kredytów przechodzi do gorszych statusów płatności. Indeks ten jest stabilny, na poziomie 64 punktów. Staramy się patrzeć też, czy nie widać symptomów „przekredytowania”. Polega to na wyłowieniu liczby osób mających wiele kredytów, 10 lub więcej, także w firmach pożyczkowych, oraz osób posługujących się kredytami do finansowania bieżącej działalności gospodarczej. Ta liczba lekko wzrosła. Patrzymy też na wskaźnik przekredytowania odnoszący się do dochodów, BIK Debt Index. W nim widać pewne wzrosty, ale nie są to wzrosty dynamiczne.

Reklama

>>> Czytaj też: Banki już dyskontują rządowe zmiany. Coraz trudniej o finansowanie

Kto najgorzej spłaca kredyty? Na kogo banki powinny uważać?

Kredyty na wysokie kwoty są bardziej szkodowe niż te na drobne kwoty. Dużo większy odsetek tych, którzy biorą mniejszy kredyt, go spłaca. Duża część przedsiębiorców korzysta z finansowania gotówkowego jako osoby prywatne. Największy stopień przenikania obserwujemy w kredytach powyżej 200 tys. zł. Pewnie część z nich finansuje w ten sposób swoją działalność.

Drobni przedsiębiorcy nie pożyczają zbyt ryzykownie?

Mamy w bazie BIK-Przedsiębiorca dane o 1,4 mln kredytów należących do 750 tys. podmiotów. Według naszych szacunków posiadamy już w bazie ok. 70 proc. firm z całego rynku, które korzystają z kredytów. Jeśli chodzi o mikroprzedsiębiorców, którzy – z reguły – jeśli nie spłacają kredytów jako osoba prywatna, to nie spłacają go też jako przedsiębiorca, szkodowość w tym segmencie w ciągu ostatniego czasu znacząco się nie zmienia.

Klienci banków nauczyli się być bardziej ostrożni?

I banki, i klienci banków po kryzysie z lat 2007-2008 są dużo bardziej ostrożni. Widać to i po stronie popytu, i po stronie podaży. Sprzedaż kredytów rośnie, ale są to wzrosty kilkuprocentowe. To dużo bardziej zrównoważony wzrost. Szkodowość nie jest duża.

Aż tu pada SK Bank w Wołominie. Ponad połowa portfela to złe kredyty. Czy analizy BIK mogły wskazać, że jest takie ryzyko?

Patrzymy na cały system bankowy i na to, co w nim się dzieje jeśli chodzi o trendy w jakości kredytów. Moglibyśmy oczywiście wykonać analizę dla pojedynczego banku, ale na życzenie tego banku. Bank takie analizy powinien robić sam.

>>> Czytaj też: To będzie nerwowa końcówka roku w kredytach mieszkaniowych

Jak dużym problemem dla sektora bankowego są wyłudzenia kredytów?

Pomimo sprawdzania przez banki wniosków kredytowych, przepuszczania ich przez liczne sita szacujemy, że co roku kredyty na około 500 mln zł mogą być zaciągane bez intencji spłaty.

Jak temu można przeciwdziałać?

Wkrótce wprowadzimy platformę antyfraudową, która ma być tarczą przed potencjalnymi wyłudzeniami. Będziemy stosować wiele reguł, które pozwolą m.in. zidentyfikować zgodność wniosku z innymi danymi kredytobiorcy, to, czy one się gdzieś już nie pojawiały, czy dane w innych wnioskach nie są takie same, badać sieci powiązań itp. Bank będzie mógł dostać ostrzeżenie, że na przykład wniosek pod wszystkimi względami się zgadza, ale numer telefonu nie pasuje do innych danych. Taki sygnał może oznaczać, że wnioskodawca zeskanował cudzy dowód. Wprowadziliśmy już alerty BIK dla klientów indywidualnych. Polegają one na tym, że osoba, o którą bank pyta w BIK dostaje smsa zanim jeszcze finansowanie zostało udzielone. Jeśli nie składała wniosku, to oznacza, że ktoś posługuje się jej danymi.

Może coś jeszcze tąpnąć w całym systemie?

Zastanawiamy się, co może tąpnąć. Na przykład wówczas gdyby wzrosły stopy procentowe. Zdolność kredytową oblicza się w zależności od tego, czy klient jest w stanie obsłużyć bieżący koszt kredytu. Ale jeśli ktoś będzie się kredytował „pod sufit”, a stopy procentowe pójdą w górę, to jego koszt finansowania wzrośnie i może się zdarzyć, że będzie miał problemy ze spłatą. Takie ryzyko istnieje.

Dużo jest takich przypadków?

Trudno to jednoznacznie określić. Mówi o tym trochę poziom wykorzystania limitów na kartach kredytowych, który jest sygnałem wczesnego ostrzegania. Klient jest obarczony większym ryzykiem, gdy wykorzystuje maksymalnie swoje możliwości kredytowe, czyli limit w karcie. Ale nie mamy w tej chwili takich sygnałów, nie widzimy, żeby tu sytuacja się pogarszała. Widzimy natomiast już informacje z firm pożyczkowych, choć nie mamy jeszcze całego portfela i ta historia jest dosyć krótka.

Czy są to klienci podwyższonego ryzyka?

Mamy w tej chwili 1,6 mln historii pożyczkowych z tych firm, i według tych danych, prawie 80 proc. osób, które obecnie posiadają pożyczki, jednocześnie ma czynne kredyty w bankach, również kredyty hipoteczne. Połowa z nich nie ma żadnych opóźnień w spłacie kredytów w bankach. Gdyby przyszli do banku po finansowanie, pewnie dostaliby kredyt, ale z jakichś powodów zdecydowali się na firmę pożyczkową. Jest też część osób, które idą do tego segmentu, gdyż wiedzą, że mają trudną historię w relacjach z bankami i wiedzą, że ciężko byłoby im tam dostać kredyt, więc teraz korzystają tylko z firmy pożyczkowej. 60 proc. takich osób to kredytobiorcy, którzy mieli kredyty stracone, czyli przeterminowane powyżej 90 dni. Firmy pożyczkowe akceptują większe ryzyko.

>>> Czytaj też: Zapłacili za mieszkania, ale wciąż nie mogą być ich właścicielami. Przez SK Bank

A jak spłacają kredyt ci, którzy mają kredyty i w firmach, i w bankach?

Gdy porównamy profil klienta banku, który ma pożyczkę w firmie pożyczkowej do profilu klienta, który nie ma tam pożyczki, dużo gorzej wygląda profil tego klienta, który ma pożyczkę w firmie pożyczkowej. Kredyty przeterminowane powyżej 90 dni występują w takich przypadkach o od 1,5 do ponad 2 razy częściej, widać znacznie więcej opóźnień w krótkich przedziałach do 30 dni czy od 30 do 90 dni. Tak więc klient firmy pożyczkowej, który ma też kredyt w banku, niezależnie czy jest to kredyt hipoteczny, czy gotówkowy, czy karta kredytowa, generuje większe ryzyko od przeciętnego klienta bankowego. Opóźnienia przy kredytach konsumpcyjnych są dwa razy większe, a na portfelu takich klientów są statystycznie dużo większe niż średnio na całym portfelu.

Czy to znaczy, że jeśli ktoś jest klientem firmy pożyczkowej, bank powinien na niego uważać?

Podobnie jest w przypadku, gdy klient korzysta z kilku banków. Spłacalność kredytów jest wtedy kilka razy gorsza. Gdy klient jest lojalny, a takich w Polsce jest 64 proc. na 15 mln kredytobiorców, szkodowość jest na niskim poziomie, bez względu na to, ile ma w tym banku kredytów, na przykład kartę kredytową, linie debetową, kredyt hipoteczny itp. Z klientów, którzy mają kredyt w jednym banku, 8 proc. ma zobowiązania przeterminowane powyżej 90 dni, a w przypadku klientów mających kredyty w czterech bankach – to już 18 proc.

Czy można rozpoznać ryzyko klienta po tym, jakie ma w banku produkty?

Z danych bazy BIK wynika, że klienci, którzy posiadają kredyt hipoteczny i kartę kredytową mają najlepszą jakość, natomiast klienci, którzy posiadają kartę kredytową i kredyt konsumpcyjny mają najgorszą jakość mierzoną udziałem klientów z kredytem przeterminowanym powyżej 90 dni.

Czy to wskazówka dla cross-sellingu, co z czym sprzedawać, a czego unikać?

Na pewno informacja dla zarządzania ryzykiem. Ryzyko może być większe albo mniejsze w zależności od tego, jak łączy się grupy produktów.

Klientami firm pożyczkowych są ludzie młodzi, bez historii kredytowej? Jakie jest ich ryzyko?

Osoby, które nie mają i nie miały żadnego kredytu, to 11 proc. klientów firm pożyczkowych. Około 88 proc. z nich to ludzie poniżej 35 roku życia, którzy przygodę z zewnętrznym finansowaniem zaczynają od firmy pożyczkowej. Trudno powiedzieć, z jakiego powodu, być może dlatego, że łatwiej jest pożyczyć przez internet, a być może nie mają udokumentowanych stałych dochodów, co z punktu widzenia banku jest problemem przy ocenie zdolności kredytowej. Natomiast gdy zaczynają budować swoją historię kredytową i widać ją w BIK, to uwiarygodniają się przed całym sektorem finansowym.

Gdzie najbardziej widać konkurencję pomiędzy firmami i bankami?

W ubiegłym roku firmy pożyczkowe udzieliły finansowania – według danych Konfederacji Przedsiębiorstw Finansowych – w wysokości 4,8 mld zł, banki 77 mld zł kredytów konsumpcyjnych. Było to nowe finansowanie. Firmy pożyczkowe pożyczają przeciętnie na okres od 2 tygodni do 3 miesięcy. Cykl życia kredytu konsumpcyjnego w banku to średnio 18 miesięcy. Jeśli z kredytów udzielonych przez banki wyodrębnimy kredyty drobne, do 4 tys. zł, to takich banki udzieliły w zeszłym roku 4 mln o wartości 8,2 mld zł. W tym segmencie więc, w którym banki konkurują z firmami pożyczkowymi, to już są kwoty zupełnie porównywalne. Widać, że firmy pożyczkowe zabrały bankom kawałek tortu i konkurencja się zaostrza.

Czy fakt, że firmy pożyczkowe dostarczają dane do BIK, zmniejsza ryzyko systemowe?

Dostęp do baz BIK zdecydowanie obniża koszty ryzyka firm pożyczkowych i wszystkich uczestników rynku. Gdyby nie obserwacja aktywności klientów w sektorze firm pożyczkowych, mogłoby dochodzić do sytuacji, że ktoś wpadający w pętlę zadłużenia w jednym sektorze może zainfekować drugi. W raporcie kredytowym widać, że klient ma zobowiązania w firmach pożyczkowych, co pokazuje, czy jest on w stanie udźwignąć kolejny kredyt, czy nie. Gdyby tej informacji nie było, bank mógłby udzielić finansowania nie wiedząc, że klient ma jeszcze dodatkowe zobowiązania, czyli ryzyko nadmiernego zadłużenia byłoby wysokie. W przypadku, gdy bank ma tę wiedzę, może odpowiedzialnie odmówić udzielenia kolejnych kredytów, bo klient nie będzie w stanie ich udźwignąć. Może jednocześnie ostrzec klienta przed wpadnięciem w pętlę zadłużenia. To jest swego rodzaju ochrona dla klienta.

Banki powinny chronić klientów?

Banki powinny chronić klientów przed nadmiernym zadłużeniem. Dlatego ta informacja jest bardzo potrzebna.

Na świecie rozwija się finansowanie alternatywne i być może trend ten trafi do Polski. Czy raporty BIK mogłyby służyć platformom finansowania społecznościowego do oceny ryzyka takiej pożyczki?

Byłbym z tym bardzo ostrożny, bo mówimy o dostępie do danych chronionych tajemnicą bankową. Natomiast jeżeli klient, którego te dane dotyczą, będzie je chciał w jakiejś formie udostępnić, ma do tego prawo. Może pobrać raport na temat własnej historii kredytowej, może go wysłać komuś, przekazać innej osobie czy instytucji. W Niemczech raport kredytowy jest powszechnie używany przy wynajmie mieszkań. W USA w zależności od standingu kredytowego za wynajem mieszkania płaci kaucję jedno- albo sześciomiesięczną. Historia kredytowa świadczy nie tylko o umiejętności zarządzania finansami, ale też swoim bezpieczeństwem. W wielu krajach ubezpieczyciele wykorzystują analizy na bazie naszych zachowań z rynku kredytowego, bo jeśli osoba bardziej odpowiedzialnie zarządza swoją historią kredytową, to jest również mniej szkodowa z punktu widzenia ryzyka ubezpieczeniowego.

Czy dane określane jako Big Data mogą pomóc w ocenie ryzyka klienta?

Big Data mają w tej chwili większe znaczenie w procesach sprzedażowych. Mamy szereg danych, które są danymi nieustrukturyzowanymi i wszyscy mówią, że może coś z tego będzie. Równocześnie mamy mnóstwo danych, które już są ustrukturyzowane i trzeba badać, czy są między nimi zależności, i czy można z tego wypracować jakiś ciekawy produkt. Te dane, na przykład o płatnościach za telefon, za energię, czy też zwyczaje zakupowe mogą pomóc, ale jak dotąd najważniejsza okazuje się jednak historia kredytowa. Dane alternatywne mogłyby natomiast pomóc we włączeniu finansowym osób, które nie mają historii kredytowej, albo mają ale za krótką. Dzięki nim pewna liczba dodatkowych wniosków mogłaby być zaakceptowana przy utrzymaniu przez bank oczekiwanego poziomu ryzyka.