Wydawały się pieśnią przyszłości, rozwiązaniami na miarę filmów SF, wynalazkami, o których co najwyżej można poczytać w książkach. Nagle się okazało, że ta przyszłość niepostrzeżenie stała się teraźniejszością.

„Singularity” po angielsku, po polsku „technologiczna osobliwość” – to taki jak dotąd hipotetyczny punkt w rozwoju naszej cywilizacji, w którym postęp techniczny będzie tak szybki, że wszelkie nasze przewidywania co do przyszłości będą po prostu nieaktualne z dniem ogłoszenia. A dojdzie do niego w momencie, gdy powstaną sztuczne inteligencje inteligentniejsze od swoich twórców. Bardziej obrazowo: pamiętacie „Terminatora” i Skynet? Sztuczną inteligencję, która wymknęła się spod kontroli ludzi i wywołała masową zagładę? No właśnie…

Naukowcy są podzieleni. Według Stephena Hawkinga patrząc na tempo zmian, technologiczna osobliwość jest prędzej czy później nieunikniona. Równie znany i poważany filozof amerykański Hubert Dreyfus uważa jednak, że te nasze zabawy nad opracowaniem sztucznej inteligencji to nic innego jak z góry skazana na porażkę alchemia. Na razie jedno jest pewne: technologie przyszłości coraz szybciej urzeczywistniają się, i to tak, że stają się dostępne nawet dla zwykłych konsumentów.

Według szacunków Cisco do 2018 r. internet rzeczy wytwarzać będzie rocznie ponad 400 zettabajtów danych. Wielkość nie do wyobrażenia, ale pokazuje, jak wielka już jest skala scyfryzowania otaczających nas urządzeń. Już dziś na świecie jest 10,3 mld smart-przedmiotów dysponujących autonomicznym dostępem do sieci. W 2020 r. takich urządzeń będzie już blisko 30 mld. Czyli średnio cztery na każdego mieszkańca globu.

– Dziś internet rzeczy dotyczy głównie tzw. wearable devices, np. zegarków, opasek na rękę czy okularów. To właśnie dzięki nim mamy nieprzerwany dostęp do sieci w dowolnym miejscu i czasie. Najpopularniejsze i już dziś oferowane przez te urządzenia funkcjonalności to te skupiające się na zapewnieniu nam komfortu i zwiększeniu bezpieczeństwa – opowiada Maciej Wyszyński, dyrektor zarządzający rynkami Europy Środkowej i Wschodniej oraz Bliskiego Wschodu w międzynarodowej agencji zajmującej się marketingiem internetowym Sociomantic Labs, i opowiada, że przykładem takiego zastosowania może być choćby portfel z czujnikiem, który będzie nas informował, że właściciel się od niego oddala. – Kolejnym popularnym od jakiegoś czasu rozwiązaniem są nadajniki GPS wszyte w ubrania dla narciarzy i snowboardzistów. Właśnie w takie technologie i urządzenia najwięksi gracze rynkowi inwestują teraz najwięcej.
To najwięcej, jak wylicza raport „Worldwide Internet of Things Forecast, 2015–2020”, szczególnie rynek inteligentnych urządzeń gospodarstwa domowego (52 proc. wzrost wydatków w 2015 r. w porównaniu z 2014), pojazdów (48 proc.) oraz inteligentnych budynków (34 proc.).

Reklama

Wbrew pozorom internet rzeczy wcale nie jest internetem „rzeczy”, lecz danych, to one są „paliwem”, które zasila rozwój technologii. Ale dzięki analizowaniu danych możliwe jest też przepowiadanie przyszłości. Tak właśnie działają już nowoczesne systemy informacji geograficznej (GIS). – Wykorzystanie informacji choćby o przebiegu i występowaniu katastrof naturalnych może wpłynąć na kształtowanie oferty firm ubezpieczeniowych i obsługę ich klientów – tłumaczy Maria Engele, menedżer w dziale rynku biznesowego w Esri Polska, czyli firmie opracowującej oprogramowanie GIS, i zapewnia, że firmy ubezpieczeniowe już teraz tak właśnie robią, a analiza rozprzestrzeniania się powodzi, pożaru czy huraganu pozwala określić, jaki wpływ będą miały te zjawiska w przyszłości. – Umożliwia to z wyprzedzeniem przygotowanie się na taką okoliczność, oszacowanie ewentualnych strat i ostrzeżenie swoich klientów.

Pewna firma ubezpieczeniowa z USA na podstawie wiedzy zdobytej po uderzeniu huraganu „Sandy” opracowała procedury związane z informowaniem właścicieli zabytkowych samochodów o potrzebie przetransportowania swoich pojazdów w bezpieczne miejsce – opowiada ekspertka i tłumaczy, że jest to możliwie dzięki połączeniu danych o klientach wraz z informacją o lokalizacji samochodu i cyfrowymi mapami, dzięki którym można przewidzieć kierunek przemieszczania się huraganu lub powodzi. Kierowcy na bieżąco otrzymują informacje o bezpiecznej trasie dojazdu do garażu i aktualnej liczbie wolnych miejsc. Być może w niedalekiej przyszłości taka informacja trafi do samochodów autonomicznych, które same oddalą się z miejsca katastrofy, a gdy zagrożenie minie, wrócą do właściciela.

Podobnie dane pomagają w przewidywaniu choćby trendów konsumenckich. Mamy zimę przełomu lat 2015 i 2016, a w Zalando już wiedzą, co będzie się nosiło za rok, półtora. – Zbieramy ogromne ilości danych z internetu, blogów modowych, portali społecznościowych, profili ludzi interesujących się modą. Porównujemy to ze zmiennymi pokazującymi, jak powracają pewne trendy, dodawane są jeszcze informacje o przewidywanych zmianach klimatycznych czy o tym, jaka może być sytuacja makrogospodarcza. Bo gospodarka też ma wpływ na to, jak się ubieramy – opowiada nam Katarzyna Łuczak, która pracuje w centrali Zalando w Berlinie. – W efekcie skutecznie przygotowujemy ofertę już na kilka sezonów do przodu – dodaje.

Dane są też kluczem do rozwoju usług i narzędzi, które mają ułatwiać życie. Siri od Apple czy M od Facebooka, czyli wirtualni asystenci mogą działać coraz lepiej tylko dzięki temu, że uczą się naszego świata, że pozyskują coraz więcej informacji. Takich „samouczących się” narzędzi jest zresztą coraz więcej. Choćby mapy Google’a, które nie tylko śledzą nasze podróże, ale jeszcze dodatkowo nakłaniają nas, byśmy sami wrzucali zdjęcia odwiedzanych miejsc. Wszystko po to, by zbudować jak najdokładniejszą mapę ludzkiej rzeczywistości. Co więcej, Google niedawno zaprezentował narzędzie do zaawansowanego rozpoznawania obrazu: Cloud Vision API. A najbliższy plan na wykorzystanie go to rozpoznawanie twarzy ludzkich na podstawie zdjęć. Oczywiście im więcej twarzy pozna, im więcej ludzkich cech przyswoi, tym to API będzie doskonalsze i tym bardziej przydatne dla ludzi.

Możliwości, jakie daje samouczenie się narzędzi, doskonale widać w najnowszej aplikacji Aipoly, która wywołuje spore poruszenie po drugiej stronie oceanu. Aipoly, którą stworzył start-up o tej samej nazwie, pokazuje, jak bardzo technologie mogą zmieniać codzienne życie. Program zainstalowany w smartfonie za pomocą technologii rozpoznawania obrazu i zwykłej kamery wideo „skanuje” otoczenie i odczytuje na głos to, co widzi: kubek, stół, Coca-Cola, Pepsi-Cola, Cherry Coke. I nie jest to jakiś tam bajer, zabawka, gadżet. To przecież fenomenalna pomoc dla osób niewidzących. Póki co Aipoly na odczytanie i przetworzenie informacji, jak podają jej producenci, potrzebuje do 60 sekund, ale dzięki uczącemu się algorytmowi tempo jest coraz szybsze, podobnie jak i zasób rozpoznawanych obiektów.

– Kartka z wydrukowanym z internetu kodem, smartfon i aplikacja do czytania tego kodu. Wystarczy skierować kamerę w telefonie na kartkę i już. W systemie jest dokładny obraz wraz z wymiarami pomieszczenia, w którym się znajdujemy – Mikołaj Molenda z polskiej firmy Tylko.com pokazuje, jak działa rozszerzona rzeczywistość. Dzięki niej można samodzielnie projektować i dopasowywać meble do swoich potrzeb. Pomysł tak się spodobał, że polski start-up na London Design Festival znalazł się wśród 10 najbardziej innowacyjnych rozwiązań.

Może do wspomnianego na początku singularity jeszcze nam daleko. Ale konsumentami przyszłości jesteśmy już teraz.

>>> Czytaj też: Polska w czołówce krajów przyjmujących imigrantów spoza Unii. Najnowsze dane Eurostatu [INFOGRAFIKI]