Polskiemu rządowi będzie trudniej w Parlamencie Europejskim bronić racji aniżeli węgierskim władzom, krytykowanym w przeszłości. Za premierem Victorem Orbanem stała bowiem największa grupa w Europarlamencie - chadecy, do której należy partia węgierskiego premiera.

Podkreślił to w rozmowie z Polskim Radiem szef organizacji pozarządowej VoteWatch. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość jest w mniejszej grupie - europejskich konserwatystów. Debatę poświęconą sytuacji w Polsce zaplanowano na 19 stycznia w Strasburgu.

Premier Węgier był wiele razy krytykowany przez europosłów, ale i tak miał taryfę ulgową. Za każdym razem chadecy starali się łagodzić ton rezolucji, a podczas debaty nie krytykowali go. Otwarcie wprawdzie też go nie bronili, ale Victor Orban miał parasol ochronny roztoczony przed chadeków, do których należy także partia Angeli Merkel. "Obserwowaliśmy kilka podobnych sytuacji w ostatnich latach. Tak było z Orbanem czy Berlusconim. Ale tak też było z premierem Rumunii Victorem Pontą, który był krytykowany za nadużycia władzy, a którego bronili socjaliści" - powiedział Polskiemu Radiu Doru Frantescu, szef VoteWatch, organizacji, która zajmuje się analizą głosowań w Europarlamencie.

Socjaliści to druga co do wielkości grupa w Parlamencie Europejskim, a w obronę Victora Ponty zaangażował się kilka lat temu sam przewodniczący Martin Schulz. To tylko potwierdza, że wsparcie dużej grupy parlamentarnej jest bardzo ważne, jeśli nie kluczowe. Ugrupowanie Europejscy konserwatyści, do którego należy Prawo i Sprawiedliwość, ma o połowę mniej posłów niż drudzy co do wielkości socjaliści. Konserwatyści niejednokrotnie głosują podobnie jak grupa chadeków, w której skład wchodzą PO i PSL, ale czasem ich drogi się rozchodzą. Tak też może być podczas debaty.

>>> Czytaj też: "Times": Polska jest solidną i wypróbowaną demokracją. Bicie na alarm to przesada

Reklama