Jak bardzo rozwinięta jest tzw. „ekonomia dzielenia się” (ang. sharing economy)? Już co piąty Amerykanin przyznaje, że pracował w tym sektorze.

W 2015 roku liczba osób korzystających z usług Ubera w USA wzrosła ze 160 do 400 tys. osób - pisze portal Quartz.com. Airbnb dodało w tym czasie nowe lokalizacje. Zajmujący się dostarczaniem żywności serwis Instacart zdobył tysiące nowych klientów. Z kolei dostawczy serwis Postmates czterokrotnie zwiększył liczbę zatrudnianych kurierów.

Na nową gałąź gospodarki nazywaną też „na żądanie” nowe światło rzucają badania przeprowadzone właśnie przez Burson-Marsteller, Aspen Institute oraz Time’a. Już jeden na pięciu Amerykanów deklaruje pracę w jednej z firm z tego sektora, a dwóch na pięciu korzystało z ich usług.

Najpopularniejszą usługą „na żądanie” jest samochodowy transport z wiodącym w jego zakresie Uberem. Tuż za nią znajdują serwisy oferujące wynajem wakacyjnych domówi i apartamentów (Airnbn). Najwięcej osób zatrudniają natomiast serwisy zajmujące się przeprowadzaniem domowych napraw oraz sprzątaniem mieszkań.

Badanie przeprowadzone przez Burson-Marsteller pokazuje stosunek Amerykanów do nowego typu oferty. Zdecydowana większość (76 proc.) ma całkowicie albo w większości pozytywne doświadczenia z „ekonomią dzielenia się”. Grupa ta uważa, że nowy typ usług pozwala zaoszczędzić pieniądze i pozwolić sobie na rzeczy, na które wcześniej nie było jej stać.

Reklama

Sektor jest również dobrze oceniany przez pracowników. Nieco ponad połowa zatrudnionych przez jeden z tego typu serwisów uważa, że poprawiły w ciągu ostatniego roku własną sytuację finansową. 61 proc. z pracujących „na żądanie” zgadza się, że „firmy te troszczą się o pracowników”.

Wyniki badań kłócą się z dominującymi w opinii publicznej narracjami na temat „ekonomii dzielenia się”. Według nich pracodawcy oferują zatrudnionym jedynie krótkoterminowe wsparcie finansowe kosztem tradycyjnych systemów wsparcia (ubezpieczeń zdrowotnych i społecznych) i często wykorzystują cienką linię zależności pomiędzy niezależnym wykonawcą a firmą, by realizować własne cele biznesowe.

Badanie pokazuje też jednak drugą stronę medalu. Ponad połowa badanych twierdzi, że firmy nowego typu wykorzystują luki w regulacjach prawnych do szybkiego bogacenia się. Osoby, które przynajmniej 40 proc. dochodu czerpią z prac „na żądanie” uważają, że są one eksploatujące. Pracownicy wolą stabilne zatrudnienie, czy elastyczne nowego typu? Tutaj wyniki badania są sprzeczne: ku tradycyjnemu modelowi skłania się niemal taki sam odsetek badanych co ku elastycznemu.

>>> Czytaj też: Ulotne bogactwo. Gdzie się podziali miliarderzy z lat 90.?