"Mamy poczucie, że 'produkcja prawa' w Polsce wymyka się spod kontroli, bijemy rekordy w tej dziedzinie. To przerażające, że każdego dnia przedsiębiorca musiałby poświęcić na czytanie nowego prawa blisko 4 godziny, gdyby chciał się z nim zapoznać w całości" - powiedział Wróblewski podczas spotkania z dziennikarzami.

W oszacowanej przez Grant Thornton polskiej "produkcji prawa" mieszczą się tylko ustawy i rozporządzenia. Poza nimi jest jeszcze m.in. interpretacja podatkowa, orzeczenia sądu i rozporządzenia unijne. Nawet jeśli nowa legislacja nie dotyczy w całości każdej firmy, to i tak jest to potężna ilość materiałów, podkreślił Wróblewski.

"Zamiast robić biznes, przedsiębiorca zajmuje się studiowaniem prawa. To szczególnie szkodzi małym przedsiębiorcom, którzy są motorem gospodarki" - dodał.
Wskaźnik zmienności prawa w Polsce jest najwyższy w UE. Na kolejnych miejscach za Polską są Włochy, Grecja i Hiszpania. Na przeciwległym biegunie leżą Austria, Belgia i Szwecja. W tej ostatniej powstaje 56 razy mniej prawa niż w Polsce.

W 2015 r. najwięcej było nowych regulacji produktowych (wymogi produkcyjne, techniczne, środowiskowe, sanitarne, obrotu), prawno-sądowych i podatkowych. Rząd Prawa i Sprawiedliwości między 18 listopada (expose premier Beaty Szydło) a końcem ub.r. wprowadził w życie 483 ustawy i rozporządzenia na 6,6 tys. stron, wynika także z raportu Grant Thornton.

Reklama

Grant Thornton to firma audytorsko-doradcza. Rok temu uruchomiła projekt badawczy "Barometr otoczenia prawnego w polskiej gospodarce".

>>> Czytaj też: Rosja nie chce mieć już problemów transportowych z Polską