O godz. 16.45 euro kosztowało 4,25 zł, dolar - 3,74 zł, a frank szwajcarski - 3,91 zł.

Szymon Zajkowski z Domu Maklerskiego mBanku ocenił, że złoty tracił we wtorek na fali wzrostu rynkowej awersji do ryzyka. "W poszukiwaniu bezpieczeństwa inwestorzy pozbywali się bardziej ryzykownych aktywów, dlatego też spadały indeksy giełdowe, taniała ropa i osłabiały się waluty naszego regionu" - wyjaśnił.

Dodał, że nastroje na rynkach pogorszyły słabsze dane z Niemiec, a następnie z całego Eurolandu. "Gorzej od oczekiwań wypadły bowiem zamówienia w niemieckim przemyśle oraz indeks PMI dla usług w strefie euro. Dane te potwierdziły utrzymującą się kruchość ożywienia, a dodatkowe obawy wzbudziły odczyty z Niemiec, gdyż kraj ten jako największa gospodarka Eurolandu, często stanowił koło zamachowe koniunktury w całej strefie euro" - podkreślił.

Zajkowski ocenił, że wtorkowe osłabienie złotego może być początkiem nieco głębszej korekty jego wartości. "Po tym bowiem jak zyskiwał on niemal nieprzerwanie przez ponad dwa miesiące, znacznie wzrosło prawdopodobieństwo technicznego odreagowania i realizacji zysków. Tym samym należy liczyć się z tym, że w najbliższych dniach EURPLN może zmierzać w kierunku 4,30" - dodał.

Reklama

Analityk zwrócił jednak uwagę, że w dłuższym terminie brakuje istotniejszych przesłanek, które skutkowałyby osłabieniem złotego. Według niego złotego cały czas wspiera pozytywna różnica w stopach procentowych miedzy Polską, a Eurolandem i USA, co powinno skłaniać inwestorów zagranicznych do lokowania kapitału na rodzimym rynku i tym samym umacniać złotego.

Zajkowski uważa też, że większego wpływu na kurs nie powinno mieć środowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, ponieważ najprawdopodobniej poziom stóp procentowych pozostanie bez zmian.

Z kolei główny analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski zauważył, że gorsza sesja dla polskiej waluty - to echa poniedziałkowej informacji agencji ratingowej Moody’s. Agencja oceniła, że kryzys konstytucyjny w Polsce zwiększa ryzyko polityczne i może psuć klimat inwestycyjny, a to może zmniejszyć atrakcyjność Polski dla inwestorów zagranicznych.

Rogalski dodał, że pewne obawy mają też inwestorzy co do środowego komunikatu RPP. "Pytanie, czy w kontekście nazbyt niskiej inflacji nie pojawią się jakieś +gołębie dygresje+ zapowiadające zmianę nastawienia RPP do kwestii obniżek stóp w najbliższych miesiącach, co oczywiście osłabiłoby złotego" - stwierdził.

"We wtorek naszej walucie szkodziła też sytuacja zagraniczna – ucieczka od ryzyka uderzyła w rynki wschodzące – kluczowe pytanie na teraz brzmi, czy nie jest to początek dłuższego trendu. Odpowiedź na to pytanie mogą dać zapiski z marcowego posiedzenia FED, które poznamy w środę wieczorem. Gorzej, jeżeli nie będą one tak +gołębie+ jak można by to zakładać. Niemniej analiza techniczna koszyka dolara zdaje się wykluczać możliwość nagłego zwrotu tej waluty w górę. Tym samym raczej należy spodziewać się próby stabilizowania nastrojów w drugiej połowie tygodnia, zwłaszcza większego cofnięcia się notowań USD/PLN. Sama środa może jednak jeszcze być zmienna" - dodał analityk. (PAP)