W maju 1945 roku Niemcy podpisują kapitulację, kończy się wojna w zniszczonej Europie. Jak pan ocenia działania podjęte wówczas dla odbudowy gospodarczej Europy?

Pierwsza myśl jest optymistyczna, ponieważ udało się wówczas uniknąć błędów, które popełniono po pierwszej wojnie światowej. Czasem ludzie jednak uczą się na złych doświadczeniach.

Po pierwsze, dotyczyło to finansów międzynarodowych. Doświadczenie Amerykanów po pierwszej wojnie światowej uczyło, że nie warto, by na koniec wojny sojusznicy byli im winni mnóstwo pieniędzy. Oni tego i tak nie dadzą rady oddać, a przy okazji będzie wiele kłopotów. W latach 20. Amerykanie liczyli na to, że skorzystają z koniunktury, jaką będzie powojenna odbudowa. Okazało się, że Europa, już zadłużona, nie chce się zadłużać jeszcze bardziej. Amerykanie, zamiast dobrej koniunktury, mieli w latach 1919-1921 krótki, ale ostry kryzys nadprodukcji. Tym bardziej dotkliwy, że zbiegł się w czasie z demobilizacją armii. Żołnierze wracali do cywila i nie było dla nich pracy. Powstało nawet pojęcie „straconego pokolenia”.

Dlatego wszystkie pomysły amerykańskie na pomaganie sojusznikom podczas drugiej wojny światowej miały jedną wspólną cechę - miały nie generować długu. Podstawową formą pomocy od 1941 roku stał się program Lend-Lease. W jego ramach sprzęt wojenny był dzierżawiony sojusznikom. Formalnie pozostawał własnością rządu amerykańskiego, więc zadłużenie nie powstawało. Co prawda Ameryka zadłużała się wewnętrznie, ale z tym problemem umiano sobie radzić. Najważniejsze było to, by zachowana została równowaga w finansach międzynarodowych.

Reklama

Drugi błąd popełniony po pierwszej wojnie, którego uniknięto po następnej, dotyczył odszkodowań. Po 1918 roku, w związku z ogromnym długiem w Stanach Zjednoczonych, zwycięskie państwa Ententy nałożyły na pokonane Niemcy ogromne odszkodowania. Chodziło o to, by Niemcy oddali przynajmniej tyle pieniędzy, ile Wielka Brytania i Francja były dłużne Amerykanom. Te odszkodowania jednak były tak wielkie, że okazały się nieściągalne, a problemy gospodarcze zdestabilizowały wewnętrznie Niemcy, torując drogę do władzy Hitlerowi.

Po drugiej wojnie światowej odszkodowania ograniczono do demontaży i wywózek niektórych fabryk z Niemiec. Szczególnie duże rozmiary przybrało to w radzieckiej strefie okupacyjnej. Nie nałożono natomiast na pokonanych wielkich odszkodowań finansowych. Z odszkodowań "w naturze" skorzystała również Polska.

>>> Polecamy: Powrót motoryzacyjnego giganta? Niemcy wskrzeszają legendarną markę samochodów

W ramach reparacji wojennych Polska otrzymała poza rowerami drukowane w NRD dzieła Marksa i Lenina. Większość rzeczy mających być zadośćuczynieniem za lata okupacji była wywożona do Sowietów.

Może nie było tak źle, nie przesadzajmy. Oczywiście Związek Radziecki, który zobowiązał się zaspokoić polskie roszczenia ze swojej części, wybierał dla siebie najcenniejsze trofea, a do nas trafiały gorsze. Ale na przykład w zniszczonym wojną Trójmieście w ramach reparacji zainstalowano szybką kolej miejską. Podobnie było z innymi polskimi miastami.

Wracając do tematu - trzecim niebezpieczeństwem, którego udało się uniknąć po 1945 roku, były wielkie inflacje. Po pierwszej wojnie światowej, kiedy ujawniły się długi wewnętrzne i odblokowano ceny, to przez Europę przetoczyła się fala inflacji, w niektórych państwach nawet hiperinflacji. Po drugiej wojnie światowej do tego nie dopuszczono. Osiągnięto to poprzez nieekwiwalentne wymiany pieniądza. Po prostu unieważniono część obiegu. Oznaczało to w jakimś sensie oszukanie społeczeństwa, uznano jednak, że wielka inflacja byłaby dla ludzi jeszcze większą krzywdą.

Wydatki wojenne, oczywiście relatywnie do tamtych czasów, były jednak monstrualnych rozmiarów. Szacuje się, że same Stany Zjednoczone na wojnę wydały - według różnych szacunków - około 300 miliardów dolarów, a łącznie wszystkie kraje ponad 1,1 biliona dolarów.

Tak, ale rząd amerykański, od czasów wielkiego kryzysu, umiał już sobie radzić z długiem wewnętrznym. Już podczas wielkiego kryzysu lat 30. pożegnano się z systemem złotej waluty, a deficyt budżetowy był już na stałe wkomponowany w politykę gospodarczą. To oczywiście rodziło inflację, ale nie była ona taka straszna. W Stanach Zjednoczonych od lat 30. do lat 60. ceny wzrosły mniej więcej o 100 procent. Zważywszy, że po drodze była wojna światowa, wojna koreańska, Plan Marshalla, zbrojenia związane z zimną wojną - to nie była jakaś katastrofa.

>>> Czytaj również: Polska będzie jedną z 15 najsilniejszych gospodarek świata. Wywiad z Mateuszem Morawieckim

Szacuje się, że w latach 1939-1945 wojna pochłonęła blisko 50 mln ludzi. Jaki wpływ na gospodarkę Europy miała powojenna sytuacje demograficzna oraz zniszczenia?

Proszę pamiętać, że wojna przypadła na końcową fazę eksplozji demograficznej w Europie. Ludności wciąż przybywało. Właściwie nie było takich narodów, poza oczywiście narodem żydowskim, którym groziło wyginięcie. W Polsce przed wojną żyło ok. 35 milionów ludzi, a po wojnie, mimo znacznych strat osobowych - a należy brać pod uwagę również zmianę granic i migracje - dość szybko przekroczono liczbę 30 milionów osób. Bilans strat, zwłaszcza w sferze gospodarczej, to też zniszczenia wojenne. W Polsce były ogromne straty materialne, ale były one również w Niemczech, gdzie wiele miast legło w gruzach, zwłaszcza na zachodzie, w zasięgu masowych bombardowań alianckich.

Pamiętajmy jednak, że w ekonomii tak już jest, że każda rzecz, która wydaje się kłopotem, jest również szansą. Z jednej strony były zniszczenia, ale była też koniunktura związana z odbudową. Dodatkowo ta koniunktura była związana z wcześniejszą intensywną produkcją wojenną. Problemem było tylko przestawienie gospodarki na tory pokojowe, ale to ostatecznie udało się zrobić. W okresie powojennym udało się uniknąć kryzysu podobnego do tego z lat 30.

Mimo uniknięcia po wojnie wielu błędów gospodarczych początkowo warunki życia przedstawiały się katastrofalnie.

Oczywiście. Tak naprawdę Europa stała się bardzo biednym kontynentem. Co więcej, istniało ryzyko, że Europa w tej biedzie pozostanie. Przełomowym wydarzeniem z tego punktu widzenia okazał się ogłoszony w 1947 roku plan Marshalla. Amerykanie wzięli na siebie odbudowę gospodarki europejskiej. Podobnie, jak w przypadku Lend-Lease plan był tak realizowany, by nie generować długu. Amerykanom naprawdę zależało na tym, by postawić Europę na nogi. Z dwóch powodów. Po pierwsze - chcieli mieć rynek zbytu dla swojego przemysłu, ponieważ gdyby tego rynku zabrało, to wówczas mieliby u siebie kryzys nadprodukcji, taki jak po pierwszej wojnie światowej. Po drugie - wychodzili z założenia, że syta i bogata Europa będzie bardziej odporna na hasła komunistyczne.

Tu dochodzimy do innej, wydaje się, że najpoważniejszej konsekwencji drugiej wojny światowej - powstaje dwubiegunowy świat, z jednej strony Stany Zjednoczone a z drugiej Związek Radziecki.

Owszem, można powiedzieć, że Europa na jakiś czas traci podmiotowość polityczną. Jej zachodnia część staje się zależna od Stanów Zjednoczonych, wschodnia od Związku Radzieckiego. Oczywiście te zależności nie są sobie równe. Amerykanie myśleli o odbudowie Europy, Rosjanie raczej o utrwaleniu swojej dominacji.

W tym czasie dochodzi do kosztownego zimnowojennego wyścigu zbrojeń. Paradoksalnie korzyści z tego odniosły państwa, które przegrały wojnę: zachodnie Niemcy i Japonia. Zostały one rozbrojone, a odpowiedzialność za ich bezpieczeństwo przejęli inni. Zaoszczędzili dzięki temu i mogli się skupić na innej aktywności. Na tym, między innymi, polegała tajemnica ich cudu gospodarczego. Niemcom dodatkowo pomogli też uchodźcy ze Wschodu, którzy wsparli ich gospodarkę własnymi umiejętnościami.

Tymczasem Polska, zamiast szybkiej odbudowy, musi wprowadzać nieefektywny system gospodarki centralnie planowanej.

Bezpośrednio po wojnie nie było jeszcze wyraźnych różnic gospodarczych między wschodem a zachodem Europy. Tu i tam rządziły rządy raczej lewicowe, które realizowały mniej więcej podobne pomysły, np. nacjonalizację przemysłu. Żelazna kurtyna ostatecznie zapadła w 1947 roku. Wówczas to państwa zachodnie przyjmują plan Marshalla, a państwa będące w orbicie wpływów radzieckich ten plan odrzucają. Odtąd drogi rozwoju obu części kontynentu coraz wyraźniej się rozchodzą.

Podczas konferencji partii komunistycznych w Szklarskiej Porębie zapadła decyzja, że kraje bloku wschodniego będą naśladować wzory radzieckie. To w gospodarce oznaczało między innymi dążenie do autarkii, czyli samowystarczalności gospodarczej. I to samowystarczalności nie w ramach całego bloku, ale każdego państwa z osobna. Dlatego później RWPG, która miała integrować gospodarki krajów komunistycznych, była organizacją tak słabą i przegrała historyczną rywalizację z procesami integracyjnymi zachodniej części kontynentu.

>>> Czytaj też: Nauka choruje, bo nie ma pieniędzy. Musimy ściągnąć do Polski wybitnych ludzi [WYWIAD]