W liście otwartym opublikowanym przez kampanię "Wielka Brytania silniejsza w Europie" byli szefowie Partii Pracy Neil Kinnock, Margaret Beckett, Tony Blair, Gordon Brown, Harriet Harman i Ed Miliband ostrzegli swych wyborców, że nie mogą pozwolić sobie na luksus niepójścia do referendum.

"Jeśli laburzyści pozostaną w domach, Wielka Brytania opuści Unię Europejską" - ostrzegają politycy Labour Party, wspierając w apelach obecnego przywódcę tego ugrupowania Jeremy'ego Corbyna.

Według nich Brexit będzie oznaczał głęboką stratę, którą odczuje cały kraj w postaci m.in. utraty miejsc pracy. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE stanowi "podwójne zagrożenie": powrót recesji oraz skręt w prawo wraz z dojściem do władzy bardziej radykalnych konserwatystów.

Sondaże pokazują, że wyborcy Partii Pracy są bardziej skłonni głosować za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE niż wyborcy rządzącej Partii Konserwatywnej, ale jednocześnie są mniej przekonani, żeby pójść do głosowania, podczas gdy to właśnie frekwencja będzie decydująca.

Reklama

Ośrodki badania opinii podkreślają, że im frekwencja będzie mniejsza, tym mocniejszy będzie obóz zwolenników wyjścia z UE, gdyż tworzy go elektorat bardziej zdyscyplinowany i zdecydowany głosować.

Ostatni sondaż pokazuje, że 52 proc. wyborców laburzystów jest pewna, iż pójdzie na głosowanie. Taką samą chęć wyraża 69 proc. zwolenników konserwatystów i aż 71 proc. wyborców antyunijnej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), której głównym celem jest wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z UE.

Ze średniej sześciu ostatnich sondaży Instytutu What UK Thinks wynika, że obóz utrzymania członkostwa w UE może liczyć na 51 proc., a obóz opowiadający się za Brexitem - 49 proc.

Ale eksperci przestrzegają przed wyciąganiem pochopnych wniosków, gdyż sondaże są podzielone w przewidywaniu wyników głosowania. Ich zdaniem kluczowa będzie mobilizacja wyborców w dniu referendum.