Czy premier David Cameron natychmiast zrezygnuje ze stanowiska?

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron oświadczył w piątek, że do października poda się do dymisji po tym, jak w czwartkowym referendum Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z Unii Europejskiej.

"Nie sądzę, by było właściwe, abym był kapitanem, który pokieruje naszym krajem do następnego punktu docelowego" - powiedział Cameron dziennikarzom przed swoją siedzibą na Downing Street w Londynie. (PAP)

Nawet przeciwnicy premiera woleliby, aby pozostał na stanowisku jeszcze kilka miesięcy. Natychmiastowa dymisja oznaczałaby tylko jeszcze większą niestabilność. Członkowie Partii Konserwatywnej wysłali do Camerona w czwartek list w którym proszą, aby zechciał kontynuować pracę bez względu na wynik referendum. Pozostanie na stanowisku aż do czasu rozpoczęcia negocjacji z UE, czyli na pewno jeszcze kilka miesięcy.

Reklama

>>>Czytaj więcej: Świat jest w szoku. To już oficjalne: Wielka Brytania wychodzi z UE

Co się dzieje dalej?

Cameron będzie chciał jak najszybciej zacząć procedurę wyjścia z UE z zastosowanie 50 artykułu Traktatu o UE. Szczyt przywódców UE będzie się odbywał 28 czerwca. Ale jest mało prawdopodobne, aby już tak szybko zostały podjęte kroki w sprawie wyjścia z UE. Brytyjscy deputowani będą chcieli opóźnić negocjacje, tak aby przygotować się do nowej sytuacji. Członkowie Parlamentu prawdopodobnie wspólnie z Cameronem zdecydują o kilku tygodniach lub miesiącach opóźnienie secesji. Cameron powinien rozpocząć rozmowy z brytyjskimi politykami, a także państwami UE na temat najbliższych działań – uważają parlamentarzyści. UE też zgodzi się na takie rozwiązanie, bo nie jest przygotowana na takie rozwiązanie.

Po wejściu w życie artykułu 50 Traktatu Wielka Brytania będzie miała dwa lata na opuszczenie UE. Eksperci są jednak zgodni – to za mało czasu, aby wypracować nowe prawo i procedury w sprawie handlu i kontaktów gospodarczych. Uważają zgodnie, że negocjacje w niektórych obszarach będą trwały długo po oficjalnym wyjściu Wyspiarzy z UE.

Kto będzie prowadził negocjacje Wielkiej Brytanii z UE?

Następcą Camerona będzie prawdopodobnie jeden z liderów kampanii Brexit. Na przykład Boris Johnson, były burmistrz Londyny lub Michael Gove, minister sprawiedliwości. Być może będą potrzebne nowe wybory parlamentarne, tak aby nowe władze miały pełny mandat to negocjacji z UE. Obecność zwolenników Brexitu, którzy będą prowadzili rozmowy z UE może usztywnić stanowisko krajów UE.

Jakie obszary negocjacji będą kluczowe dla Wielkiej Brytanii?

Najważniejsze i najtrudniejsze rozmowy będą toczyły się w obszarze biznesu i zatrudnienia. Pierwsza sprawa, to jak uregulować handel między Wielką Brytanią a UE, który osiągnął wartość 575 mld dolarów rocznie. Druga – na jakich warunkach brytyjskie firmy będą miały dostęp do jednolitego rynku UE, który jest warty 13,6 biliona dolarów? I czy banki mające siedzibę na Wyspach będą mogły nadal robić interesy z resztą UE.

Istnieją trzy główne możliwości współpracy Wielkiej Brytanii z UE:


• Model norweski

Wielka Brytania pozostaje w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej. Wyspiarze mają nadal dostęp do jednolitego rynku UE, mogą korzystać ze swobodnego przepływu pracowników, usług i pieniędzy. Nadal jednak muszą wpłacać pieniądze do budżetu UE. To rozwiązanie preferują banki, ponieważ pozwoliłoby to zachować im dostęp do klientów na kontynencie. Nie mają jednak żadnego wpływu politykę UE.

• Nowa umowa z UE

Wielka Brytania może też negocjować nową umowę o wolnym handlu z UE, która może ograniczyć większość taryf między UK a 27 krajami UE. Wadą takiego rozwiązania jest fakt, że zajęłoby to długie lata. Umowa o wolnym handlu z UE Kanada negocjowała ponad siedem lat i nadal nie została ratyfikowana.
.
• Handel zgodny z regułami WTO

Sytuacja w której kontakty handlowe UE i Wielkiej Brytanii będą odbywały się zgodnie z regułami Światowej Organizacji Handlu. To rozwiązanie pozwala uniknąć kłopotów z negocjowaniem nowej umowy. Brytyjczycy mogą ustanowić własne taryf handlowe podobnie jak Brazylia czy Rosja. W takiej sytuacji Londyn nie mógłby jednak stosować preferencyjnych stawek dla jednych krajów, a innych dla pozostałych.

Co będzie miała UE do zaoferowania Wielkiej Brytanii?

Wydaje się, że kraje unijne nie będą chciały dać Brytyjczykom szerokiego dostępu do wspólnego rynku. Groziłoby to podobnym ruchom secesyjnym w pozostałych krajach. Państwa UE podzielą się prawdopodobnie na dwa obozy. Pierwszy pod wpływem Niemiec będzie dążył do tego, aby Wielka Brytania pozostała głównym partnerem handlowym Wspólnoty. Drugi obóz pod przewodnictwem Francji będzie chciał forsował tezę, że kraje z poza UE nie powinny mieć tak korzystnych warunków jak sami członkowie Unii.

Jeśli dodamy do tego wzrost nastrojów antyunijnych w Europie Wschodniej, dążenie do głębszej integracji w ramach strefy euro i sympatii do decyzji brytyjskiej wśród krajów skandynawskich, to jest jasne, że najbliższe lata nie będą łatwe.

Czego chcą banki?

Firmy zajmujące się finansami stoją przed długą listą problemów. Obecnie moją możliwość korzystanie z prawa, które pozwala im prowadzić działalność gospodarczą w każdym z krajów UE. Bez tej możliwości będą musiały przenieść swoje siedziby do Paryża, Dublina czy Frankfurtu.

Druga sprawa to handel i rozliczanie transakcji w euro. Umowy UE dawały nieograniczony dostęp do rynku finansowego zgodnie z zasadą swobodnego przepływu kapitału. Po wyjściu z UE nie będzie tego przywileju. Wyżej wymienione problemy staną się zapewne głównymi tematami negocjacji na linii UE – Wielka Brytania.

Czego chcą pracodawcy?

Prawie trzy czwarte pracowników sektora hotelarskiego w Londynie urodziło się poza granicami Wielkiej Brytanii. Właściciele takich sieci jak Whitbread Plc, InterContinental Hotels, i sieci handlowych jak J Sainsbury są silnie uzależnione od pracowników europejskich.

Niektóre branże na Wyspach będą musiały znaleźć sposób na przyciągnięcie brytyjskich pracowników. Oznacza to znaczny wzrost kosztów przeznaczonych na wynagrodzenia.

Wyjście z UE to koniec swobodnego przepływu pracowników z kontynentu. Imigranci przebywający teraz legalnie na terenie Wielkiej Brytanii na razie nie mają się czego obawiać. Nie wiadomo w jaką stronę pójdą negocjacje z UE.

>>>Czytaj więcej: „Czarny piątek” dla polskiej waluty. Frank szwajcarski "wystrzelił"

Czego chcą producenci?

Największy problem będą mieli jednak brytyjscy producenci. Przed referendum ostrzegali gremialnie przed negatywnymi konsekwencjami Brexitu. Diageo, brytyjski producent alkoholi czy Rolls-Royce mają ogromny kłopot, ponieważ większość ich produkcji jest kierowana na europejski rynek.

Priorytetem dla nich będzie prowadzenie tak negocjacji z UE, aby utrzymać możliwość eksportu na kontynent bez płacenia cła.

Jeszcze większe wyzwania stoją przed firmami, które mają zintegrowany łańcuch dostaw. Części powstają na przykład we Włoszech czy Hiszpanii, a potem trafiają na Wyspy gdzie są montowane w całość. Z system ceł taka sytuacja nie będzie możliwa. Będą dwie możliwości – albo zamknięcie zakładów w Wielkiej Brytanii, albo wynegocjowanie korzystnych regulacji w stosunkach handlowych z UE.

Czego chcą rolnicy?

40 proc. wspólnego budżetu unijnego jest przeznaczane na dotowanie i wspieranie rolnictwa. Brytyjscy farmerzy otrzymywali rocznie 3,1 mld euro pomocy w zakresie dopłat bezpośrednich. Dalsze 5,2 mld euro było przeznaczone na wspieranie obszarów wiejskich. Zwolennicy opuszczenie UE twierdzili, że rolnicy nie stracą, bo składka płacona przez Wielką Brytania do budżetu UE zostanie po Brexicie przeznaczona też na wspieranie rolnictwa na Wyspach. Jednak jaki będzie krajobraz po wyjściu z UE i czy farmerzy będą grupą o której w pierwszej kolejności będzie myślał rząd w Londynie, to pokaże czas.