Głosowanie w sprawie Brexitu może, ale nie musi być tragedią, ale premier Węgier Viktor Orban wydaje się być zdeterminowany, by podążać ścieżką tej farsy. W poniedziałek ogłosił, że 2 października odbędzie się referendum na temat zasad przyjmowania imigrantów na Węgrzech. Może to jeszcze bardziej uderzyć w słabnącą Unię. Pytanie „Czy chcesz, by Unia Europejska mogła zarządzać - również bez zgody parlamentu - obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?” to książkowy przykład manipulowania wyborcami - pisze Leonid Bershidsky, felietonista Bloomberga.

Referendum nie odnosi się tak naprawdę do unijnej decyzji o rozmieszczeniu 1294 uchodźców na Węgrzech, jako części planu przyjęcia 160 tys. imigrantów z Bliskiego Wschodu w krajach UE. Węgry i Słowacja już pozywają Unię w sprawie kwot uchodźców, poza tym Orban mógłby teoretycznie zgłosić veto wobec tego planu. Październikowe głosowanie pozwoli jednak premierowi Węgier podtrzymać swoją popularność w kraju i dać mu „demokratyczną” kartę przetargowa w rozmowach z innymi liderami państw UE. Mimo, że jego strategia jest oczywista – sposób sformułowania pytania umożliwia tylko jedna odpowiedź.

>>> Czytaj więcej: Węgry: Orban zapowiada walkę o zaostrzenie polityki imigracyjnej w UE

Największą słabością demokracji jest fakt, że może być ona podważana przez polityków, którzy zadają społeczeństwu skomplikowane, niezrozumiałe czy też w inny sposób sfałszowane pytania. Popatrzmy na kilka niedawnych przykładów.

W 2014 roku podczas referendum na Krymie zmuszono mieszkańców, by wybierali między byciem integralną częścią Rosji lub częścią Ukrainy ze znacznie większą autonomią w ramach poprzedniej wersji konstytucji Krymu z 1992 roku. Nie było tu status quo. Ale nikt o to nie dbał, bo Rosja już wcześniej zdecydowała o przejęciu Krymu.

Reklama

W Grecji w 2015 roku odbyło się referendum w sprawie bailoutu. Greków pytano wówczas: „Czy plan porozumienia przedstawiony przez Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy na spotkaniu Eurogrupy 25 czerwca 2015 roku, składający się z dwóch części i stanowiący ich jednolitą propozycję powinien zostać zaakceptowany?”. Na karcie do głosowania zamieszczono potem dwa dokumenty – skomplikowane ekonomiczne teksty, które mogli zrozumieć tylko eksperci. Grecji w głosowaniu powiedzieli „NIE” i zostali oficjalnie zignorowani nawet przez swój własny rząd.

W maju z kolei mieszkańcy Austin w Teksasie głosowali nad tym, czy złagodzić niektóre surowce przepisy dotyczące usług transportowych takich firm jak Uber czy Lyft. Władze miasta prześcignęły nawet Greków zadając pytanie: „Czy przepisy prawne powinny zostać zmienione w celu uchylenia rozporządzenia nr 20151217-075 odnoszącego się do firm będących częścią sieci transportowej i zastąpione rozporządzeniem, które uchyli i zakaże wymogu pobierania odcisków palców od kierowców, uchyli wymaganą identyfikację pojazdu przez znak rozpoznawczy, uchyli i zakaże zabierania i wysadzania pasażerów na pasie ruchu i będzie wymagać wprowadzenia innych regulacji dla tych firm?”. Mieszkańcy Austin zagłosowali na „NIE”, co zmusiło Ubera i Lyfta do zawieszenia swoich usług po wydaniu milionów dolarów na kampanię przed referendum. Mało prawdopodobne, że ktoś zrozumiał nad czym tak naprawdę głosowali. Sam byłbym zdezorientowany.

W Wielkiej Brytanii rząd premiera David Camerona początkowo sformułował pytanie referendalne w taki sposób: „Czy Wielka Brytania powinna pozostać członkiem Unii Europejskiej?”. Brytyjska Komisja Wyborcza zarekomendowała jednak zapisanie dwóch opcji zamiast jednej. Ostatecznie pytanie brzmiało więc: "Czy Wielka Brytania powinna pozostać członkiem Unii Europejskiej czy opuścić Unię Europejską?".

Tymczasem Viktor Orban nie ma nikogo, kto mógłby go poprawić. Już wcześniej w tym roku Sąd Najwyższy na Węgrzech zaakceptował pytanie z referendum. Teraz węgierski wyborca ma więc wybór między przyznaniem racji Orbanowi lub zaakceptowaniem faktu, że Unia Europejska może robić na Węgrzech, co jej się podoba, a żadne władze narodowe nie będą miały w tej kwestii nic do powiedzenia. Jedyna inna opcja, to nie pójście na głosowanie i tym samym nie pozwolenie na manipulowanie sobą. Jeśli zrobi to wystarczająca liczba wyborców Orban wyjdzie na głupca. Jednak biorąc pod uwagę łączne poparcie dla partii Fidesz Orbana i skrajnie prawicowej Jobbik, jest duża szansa, że referendum będzie wiążące.

>>> Czytaj też: Orban: Zachodnie rządy postępują wbrew woli narodów. Pieniądze Sorosa nie pomogą

Tego samego dnia, co węgierskie referendum w sprawie imigrantów, odbędzie się powtórka drugiej tury wyborów prezydenckich w Austrii. Tamtejszy Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że przeprowadzone 22 maja głosowanie było nieważne z powodu nieprawidłowości. Nie jest wykluczone, że w kolejnym głosowaniu zwycięży eurosceptyczny Norbert Hofer, który w drugiej turze minimalnie przegrał z liderem Zielonych Alexandrem Van der Hellenem (49,7 proc. kontra 50,3 proc. głosów).

Teoretycznie oba głosowania mogą stać się symbolicznym podwójnym ciosem dla Unii Europejskiej, stając się nową amunicją dla nacjonalistów na całym świecie, którzy głoszą, że Europejczycy są gotowi na „demokratyczną rewolucję przeciw biurokratom w Brukseli”. W praktyce jednak referendum Orbana ma mało wspólnego z demokracją. To demonstracja tego, jak autorytarny lider może nadużywać tych wartości.

W przeciwieństwie do Brexitowców, Orban nie jest jednak przygotowany do wyprowadzenia swojego kraju z Unii Europejskiej. W 2014 roku Węgry były drugim po Polsce największym beneficjentem unijnych funduszy. Pieniądze z UE odpowiadały za niemal 4,1 proc. PKB Węgier. Orban stwierdził, że gdyby zaakceptował kwoty imigrantów narzucone przez UE, jego wyborcy “powiesiliby go na latarni w Budapeszcie”. Byliby jednak znacznie bardziej wściekli, gdyby doprowadził ich do opuszczenia Unii.

Być może Unia zbyt ostrożnie próbuje zapobiec efektowi domina po Brexicie. Nie powinna jednak pozwalać Orbanowi podważać zasad demokracji. To może być dobry moment, by rozpocząć proces zawieszania głosu Węgier w UE za to, że nieustannie depczą po jej podstawowych wartościach. Referendum jest najlepszym przykładem takiego zachowania.

>>> Czytaj tez: Szijjarto: Członkostwo w UE leży w politycznym i gospodarczym interesie Węgier