Znane, światowe sieci handlowe znajdują się pod coraz większą presją konkurentów oferujących zakupy online. Amerykański handel e-commerce stanowił w zeszłym roku 10,4% obrotów na rynku detalicznym, a sprzedaż Amazona w tym obszarze wzrosła aż o 30%. Nic więc dziwnego, że akcje najbardziej znanych i największych detalistów jak GAP i Macy’s w ciągu ostatnich kilku miesięcy straciły na wartości nawet 25%. Detaliści poszukują więc gorączkowo sposobów, aby zatrzymać w sklepach i salonach klientów. Szanse dają rozwiązania z zakresu Internetu Rzeczy. Wg zeszłorocznych badań 54% światowych detalistów uważa, że zmieni on biznes w ciągu najbliższych 3 lat. Szacunki Juniper Research wskazują, że do roku 2020 branża wyda na urządzenia typu beacony, sensory i inne rozwiązania ponad 2,5 mld dolarów, czyli cztery razy więcej niż w roku 2015, co stanowić może ponad 7% wartości rynku internetu rzeczy (IoT). Cisco z kolei szacuje, że wdrożenie nowych technologii w ciągu 10 najbliższych lat może generować detalistom dochody dochodzące nawet do 1,6 biliona dolarów.

Specjalną nadzieję detaliści pokładają w inteligentnych lustrach (smart mirrors), rozpoznających klienta, dających mu m.in. możliwość kontaktu online z obsługą, znajomymi czy rodziną, kreując zupełnie nowe doświadczenia. W skrajnym przypadku fizyczne przymierzanie ubrań stanie się w ogóle zbyteczne. Już kilkanaście lat temu eksperymentowała z nimi Prada, ale rozwiązania były zawodne i po wydaniu kilku milionów dolarów na salony na Manhattanie projekt zarzucono. Idea wraca teraz w znacznie lepszej i rozwiniętej formie.
Świątynią klienta i źródłem informacji o nim ma być oczywiście przymierzalnia. Umieszczone w niej pełnowymiarowe lustro wykrywa dzięki etykietom na ubraniach, jakie pozycje zostały przyniesione przez klienta i wyświetla informacje o nich. Służy temu system identyfikacji radiowej RFID. Lustro może też zapamiętywać klientów dzięki technice rozpoznawania twarzy i sugerować kolejne zakupy. Jest też ono medium do kontaktu ze sprzedawcą – nie opuszczając pomieszczenia przymierzalni można zamówić przez ekran dotykowy inne rozmiary albo kolory ubrań. Z pewnością oszczędza to czas klienta i zapobiega sytuacji, że do przymierzalni on już nie wróci. Sprzedawca otrzymuje informację klienta na swoim tablecie wyposażonym w odpowiednią aplikację. Informuje ona również gdzie w sklepie żądane pozycje się znajdują - taką funkcję mają zwierciadła zaprojektowane przez amerykańska firmę – Oak Labs. Lustro pełni też funkcję tłumacza, co ułatwia zakupy obcokrajowcom oraz aparatu fotograficznego – zdjęcia w nowych strojach można oglądać na ekranie lustra lub załadować je na smartfona. Można też oczywiście natychmiast umieścić je na Facebooku, jeśli ktoś szuka rady przyjaciół albo po prostu chce się pochwalić. Wcale jednak nie trzeba tego robić, aby wszechstronnie ocenić, czy kupowane ciuszki dobrze leżą. Lustro dostarcza obraz w formacie 360 stopni, a klient ruszając rękoma jak w grach komputerowych wybiera kąt pod którym może siebie zobaczyć i ocenić. Jednocześnie zmieniać się może natężenie i kolor światła, aby klient wyglądał w nim korzystniej (może być to skorelowane z karnacja i kolorem włosów klientek), tak aby uprawdopodobnić zakup. Projektantka luksusowej odzieży Rebecca Minkoff mówi, że nowa technologia zwiększa liczbę nabywanych przez klientów produktów nawet o 30%.

>>> Czytaj też: Podatek od handlu uderzy w hipermarkety. Z powodu niskiej rentowności

Ale to nie wszystkie jeszcze atrakcje. Niedługo możliwe będzie przymierzanie rzeczy bez ich zakładania – wszystko dzięki technologii poszerzonej rzeczywistości. Zanim rozpoczniemy proces przymierzania możemy się w wybranych strojach przejrzeć w lustrze i zdecydować czy w ogóle warto je przymierzać. Być może potrzebna będzie rada stylisty – w luksusowych salonach mody lustro również zapewni łączność z modowym doradcą. Oferuje ją Ralph Lauren, który pierwszy salon z inteligentnymi lustrami otworzył w Nowym Yorku w listopadzie zeszłego roku.

Reklama

Trwają gorączkowe prace nad innymi technologiami mającymi przyciągnąć klientów – interaktywne okna wystawowe nawiązujące kontakt z klientem poprzez aplikację na smartfonie, dzięki której można dowiedzieć się, czy płaszcz lub sukienka na którą patrzymy znajduje się w sklepie w naszym rozmiarze. Wirtualnie można przymierzać już też zegarki, biżuterię i różne dodatki do garderoby.

Wdrażane technologie dostarczają olbrzymiej porcji danych o kliencie – identyfikują płeć, wiek i rozmiary monitorowanych osób. Po analizie mimiki klienta można już odczytywać jego nastrój, zadowolenie czy rozczarowanie. To wszystko ma lepiej wpłynąć na dostosowanie oferty do sytuacji klienta i wykryć jego przyszłe potrzeby. Oczywiście rodzi to pytania o prywatność i ochronę danych osobowych. Naula O’Connor prezes organizacji non-profit – Centrum na Rzecz Demokracji i Technologii twierdzi, że „ludzie z entuzjazmem przyjmą nowa technologię, pod warunkiem, że zrozumieją jak ona się z nimi obchodzi i będą mieli kontrolę nad swoimi danymi”. Stąd zbytnia personalizacja oferty nie musi leżeć w interesie sprzedawców.

Naszpikowane technologią salony i galerie staną się więc praktycznie miejscem kontaktu z klientem w trybie online. Czy wygrają ze sprzedawcami w sieci? Ci ostatni też w końcu zaproponują klientowi wirtualny wizerunek w kupowanych strojach i innych przedmiotach. Chodzi przecież o internet rzeczy!

>>> Czytaj też: Rewolucja w handlu. Elektroniczny paragon budzi opór handlowców