W listopadzie 2018 r. obecnemu operatorowi systemu e-myta viaTOLL firmie Kapsch kończy się kontrakt z rządem. To oznacza przetarg na nowego operatora oraz, być może, daleko idące zmiany w samym systemie. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) deklaruje, że rozważa różne scenariusze: począwszy od obecnie stosowanej technologii radiowej (z bramownicami i urządzeniami pokładowymi) po satelitarną.

Ale w rozmowie z DGP wiceminister Jerzy Szmit przyznaje, że rozważany jest także scenariusz winietowy. – Tego też nie możemy wykluczyć – mówi. – Przykładowo system węgierski w pewnym stopniu opiera się na wykupowanych przez kierowców czasowych winietach i jest to całkiem interesujące rozwiązanie. Trzeba pamiętać, że tam, gdzie są winiety, pojawia się podstawowy dylemat, jak zapewnić szczelność systemu – dodaje wiceminister Szmit.

Nalepiane na szybę winiety obowiązywały w Polsce do końca czerwca 2011 r. System był jednak dziurawy i nie przynosił pożądanych wpływów. Stąd pomysł, by w jakimś stopniu wrócić do tego rozwiązania, na pierwszy rzut oka może się wydawać dość egzotyczny.

Ale koncepcja wzbudza zainteresowanie nawet przedstawicieli Kapscha. Dziś możliwe jest wdrożenie winiet elektronicznych (jak na Słowacji), które nie wymagają żadnych naklejek czy urządzeń pokładowych. W przypadku Polski nie trzeba byłoby też całkowicie rezygnować z obecnego systemu, w który włożyliśmy już ponad 2 mld zł.

Reklama

Efekty wprowadzenia e-winiet szybko doceniliby kierowcy – zniknęłyby bramki, a na dawnych placach poboru opłat pozostałyby jedynie urządzenia służące do zdalnej kontroli pojazdów (specjalne kamery mogłyby np. skanować numery rejestracyjne aut i sprawdzać, czy wcześniej została wykupiona winieta).

Nie jest jednak pewne, jak na propozycję zareagują koncesjonariusze. Autostrada Wielkopolska nie ma u siebie problemu korków, więc stawia rządowi twarde wymagania. Z kolei od kilku dni na odcinku A4 Kraków – Katowice działa system elektroniczny wdrożony własnym sumptem przez spółkę Stalexport. Teoretycznie najmniej problemów powinno być na autostradzie A1, której odcinkiem Toruń – Gdańsk zarządza spółka GTC. Z uwagi na kształt umowy koncesyjnej tam rząd ma najwięcej do powiedzenia.

>>> Czytaj też: Nie będzie nowych pendolino. W co zainwestuje PKP Intercity?