Polski Fundusz Rozwoju będzie bankiem rozwojowym, który nie zamierza zastępować ani wypierać sektora prywatnego we wspomaganiu gospodarki. Jego celem jest wypełnienie luk rynkowych w jej finansowaniu – mówi Paweł Borys, prezes PFR.

ObserwatorFinansowy.pl: Co PFR ma do zaoferowania innego, niż obecnie jest dostępne na rynku? Ma go zastąpić?

Paweł Borys: Działanie Polskiego Funduszu Rozwoju zostało tak pomyślane, żeby trafiał ze swoimi instrumentami tam, gdzie w sektorze prywatnym trudno jest zdobyć finansowanie. Nie chodzi o to, żeby wypierać sektor prywatny, tylko by go sprawnie uzupełniać w lukach rynkowych.

Jakie to luki?

Mamy na rynku problem z finansowaniem długoterminowych projektów infrastrukturalnych, na przykład na 15 lat. Jeżeli na trudnych rynkach jest problem z finansowaniem eksportu, PFR dostarczy ubezpieczenia eksportowe. Jeżeli jest problem z finansowaniem innowacji na wczesnym etapie, wdrożymy instrumenty, żeby dostarczyć kapitał.

Reklama

To robią już inne instytucje, jak Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) czy Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE). Czym ma być w takim razie Polski Fundusz Rozwoju?

W przypadku wielu obszarów nie docierały one skutecznie do zainteresowanych z posiadanymi instrumentami. Tak jest na przykład w przypadku finansowania eksportu. Niektórych usług nie oferowały w ogóle. Dodatkowo w inwestycjach kapitałowych kilka instytucji nakładało się kompetencyjnie.

Obecnie odchodzi się od dostarczania samego produktu finansowego takiego jak tylko kredyt lub gwarancja na rzecz oferowania rozwiązań dopasowanych do potrzeb odbiorców. Zintegrowanie polskich instytucji rozwojowych w ramach grupy PFR umożliwi oferowanie właśnie takich rozwiązań finansowych lub doradczych dla eksporterów, małych i średnich firm, start-upów czy samorządów.

Ponadto dzięki wspólnej stronie internetowej stworzymy centrum wiedzy o wszystkich dostępnych instrumentach. Dzisiaj jest niezwykle trudno dotrzeć do informacji o dostępnych produktach i usługach.

Nie chcemy tych instytucji łączyć w jeden podmiot, dlatego będzie to grupa PFR, która ma stworzyć zintegrowany bank rozwojowy. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) jest agencją rządową, a BGK jest bankiem państwowym, więc będą afiliowane, wspólnie koordynowane, pozostając instytucjami niezależnymi. Nastąpi jednak koordynacja działań wszystkich instytucji i spięcie ich jedną strategią i jednym modelem zarządzania. Dzięki temu grupa będzie tworzyć kompleksowe pakiety dla przedsiębiorców obejmujące instrumenty kredytowe, ubezpieczeniowe, doradcze i inwestycyjne.

Jaką wartość doda to, że instytucje będą w jednej grupie?

Wyższa będzie efektywność działania w odniesieniu do kosztów i oferowanych produktów. Instytucje te są mocno niedoinwestowane i wymagają nakładów na nowoczesne narzędzia oraz wzmocnienia organizacji. W obszarze operacyjnym wszystkie te instytucje w ogóle nie wykorzystywały synergii, co ma wpływ z jednej strony na koszty, a z drugiej na efektywność i bezpieczeństwo.

Zbudujemy jedną platformę usług, z wykorzystaniem której będą mogły być sprawnie realizowane różne programy rządowe, na przykład Start in Poland, Mieszkanie Plus, czy Program Budowy Kapitału.

Zestaw narzędzi obejmuje kredyty i gwarancje, ubezpieczenia eksportu, inwestycje kapitałowe, doradztwo i promocję. Są to podstawowe cztery nogi takiej grupy. Dwie pierwsze to bankowa, czyli BGK, i ubezpieczenia eksportowe, czyli KUKE. Kolejna to inwestycje kapitałowe, w tym zarówno te w duże projekty infrastrukturalne, jak i te typu venture capital oraz w obszarze nieruchomości. Czwarta to doradztwo i promocja, czyli Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ) i PARP.

Jeżeli ktoś jest eksporterem, będzie mógł dostać ubezpieczenie eksportowe, finansowanie eksportu, kapitał na wsparcie lub promocję. W większości instrumenty te nie będą oferowane bezpośrednio, lecz za pośrednictwem systemu finansowego, głównie banków i funduszy, żeby mobilizować kapitał prywatny i wykorzystywać efekt mnożnikowy. Taki model sprawdził się na wielu rynkach m.in. w Niemczech i Francji.

Naszym partnerem strategicznym w zakresie dystrybucji różnego typu instrumentów jest PKO Bank Polski, który ma na przykład największy udział w finansowaniu małych i średnich przedsiębiorstw w ramach programu de minimis.

>>> Czytaj też: Polski Fundusz Rozwoju ma nowego prezesa. Zobacz, kim jest Paweł Borys

Co przesądzi o tym, które inwestycje będą realizowane?

Będziemy wdrażali programy istotne z punktu widzenia polityki gospodarczej, głównie w ramach Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Ogłosiliśmy już nasz udział w stworzonym przez Ministerstwo Rozwoju programie Start in Poland, dedykowanym start-upom i rynkowi venture capital (VC). W ramach tego programu tworzymy platformę funduszy inwestycyjnych o wartości 2,8 mld zł. Będzie to największa platforma venture capital w Europie Środkowo-Wschodniej.

Całą działalność inwestycyjną prowadzimy przez fundusze inwestycyjne. Mamy różne kategorie funduszy, dedykowane inwestycjom infrastrukturalnym, samorządowym, inwestycjom w spółki, inwestycjom VC. Duże projekty infrastrukturalne chcemy prowadzić bezpośrednio, a na przykład projekty venture capital czy private equity (PE) za pośrednictwem funduszy prywatnych. Czyli na przykład inwestujemy w fundusz VC do 50 proc. kapitału, a 50 proc. ma pochodzić od inwestorów prywatnych. Dopiero ten fundusz następnie wybiera spółki i w nie inwestuje.

Rynek kapitałowy jest teraz bardzo słaby…

Chodzi właśnie o to, żeby wesprzeć zbudowanie kompletnego rynku kapitałowego w Polsce. Doprowadzić do sytuacji, w której polskie przedsiębiorstwo ma zapewniony dostęp do kapitału na każdym etapie rozwoju – począwszy od venture capital, po rynek private equity i później giełdę. W segmencie VC były luki, na przykład przy transakcjach 10-30 mln zł lub na etapie komercjalizacji technologii, i w ich wyniku dużo straciliśmy, gdyż część przedsiębiorstw i technologii ucieka za granicę.

Ubezpieczenia eksportowe też nie błyszczały.

KUKE ma 8 proc. rynku zdominowanego przez Euler Hermes i Cofface, a gwarantowane przez Skarb Państwa ubezpieczenia to od kilku lat 3 mld zł, czyli z punktu widzenia wolumenu eksportu kwota pomijalna. KUKE ma być ramieniem ubezpieczeń eksportowych i ten obszar chcemy znacznie mocniej rozwinąć. KUKE ma potencjał rozwoju co najmniej dwu- lub trzykrotny jeśli chodzi o skalę działania, tylko wymaga unowocześnienia od strony operacyjnej i produktowej.

PAIiIZ natomiast to bardzo mała struktura, zajmująca się głównie pozyskiwaniem inwestorów do Polski, ale nie promocją eksportu i internacjonalizacją polskich firm. W obszarze inwestycji dokonywanych przez Agencję Rozwoju Przemysłu (ARP), Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR) i Krajowy Fundusz Kapitałowy (KFK) było trochę nakładających się kompetencji i nie było spójnych strategii.

Samemu funduszowi wystarczy na to kapitału?

Gdyby policzyć pro forma, to wszystkie instytucje mają ponad 13 mld zł kapitału. ARP ma 3 mld zł kapitału, BGK 9,5 mld zł. Aktywa to ponad 50 mld zł – są one w BGK, ARP, KUKE, w dawnych Polskich Inwestycjach Rozwojowych. Jeśli dodać do tego zarządzanie funduszem drogowym i różnymi instrumentami unijnymi, to w ramach grupy PFR zgromadzonych jest 70-80 mld zł aktywów. W perspektywie 2-3 lat kapitał ten jest wystarczający.

Działalność PIR rozbiła się o brak projektów. Nie obawia się pan powtórzenia tego stanu?

Jestem ostrożny z rozbudzaniem oczekiwań, ile inwestycji zrealizujemy. Rola takich instytucji jak banki rozwoju jest antycykliczna. To znaczy, że gdy jest dobra koniunktura, nie ma dużej potrzeby aktywności, a gdy jest kryzys, to trzeba się znacznie więcej i bardziej aktywnie angażować. Wtedy skala finansowania rośnie.

Pipeline projektów zarówno w Polsce, jak i w Europie Zachodniej, jest kluczowym problemem. W perspektywie 2-3 lat finansowania jest sporo. Są środki unijne, plan Junckera, EBI, EFI, EBOR i wszyscy chętnie daliby finansowanie, ale problem jest z liczbą projektów.

Chcemy w ciągu dwóch lat zrealizować kilkanaście projektów. W ostatnim kwartale udało nam się podpisać już kilka transakcji, m.in. z PESA, Polską Żeglugą Bałtycką oraz uczestniczyliśmy w podniesieniu kapitału BOŚ Banku.

Generalnie chcemy być aktywniejsi, finansujemy w tej chwili budowę spalarni w Olsztynie w ramach ciekawego projektu partnerstwa publiczno-prywatnego. Chcemy także tworzyć modele finansowe, dla których nie było dotąd w Polsce standardów. Później można je będzie powielać z naszym udziałem lub bez naszego udziału na rynku. Będziemy tworzyć wzory strukturyzowania bardziej skomplikowanych projektów inwestycyjnych.

Wspomniał pan o PFR jako o instytucji mającej pełnić funkcję antycykliczną, a tymczasem jesteśmy w cyklu wzrostowym. Więc po co PFR?

W okresie koniunktury także istnieją luki rynkowe, o których wcześniej mówiliśmy. Ich skala rośnie skokowo w okresie kryzysu, jak na przykład było to w 2009 roku z dostępem do kredytu dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Ministerstwo Rozwoju ogłosiło niedawno Program Budowy Kapitału. Obecnie trzeci filar emerytalny w Polsce nie działa. Tu też jest pewna rola dla PFR, który ma skoordynować proces tworzenia sztandarowego pomysłu na III filar, czyli pracownicze plany kapitałowe. To będzie potężne przedsięwzięcie organizacyjne, bo takie programy będzie tworzyło kilka tysięcy firm.

Są też duże braki w kapitale ludzkim, którymi chcemy się zajmować, realizując programy, które mogłyby sprzyjać budowaniu kompetencji wśród przedsiębiorców. Na przykład jak się zarządza innowacją, jak się buduje portfele innowacji, wprowadza nowoczesne standardy zarządzania, modele ekspansji zagranicznej. To są działania miękkie, nie wyrażające się w wolumenach aktywów, inwestycji, kredytów. Choć są trudniej mierzalne, są równie istotne.

W całej gospodarce jest potężny deficyt umiejętności z obszaru zarządzania, podejmowania ryzyka. Tworząc narzędzia dla przedsiębiorców służące zdobywaniu przez nich wiedzy, chcemy wspierać rozwój przedsiębiorczości. Planujemy na przykład stworzenie platformy kojarzącej wynalazców i start-upy z partnerami przemysłowymi, dającej przedsiębiorcom dostęp do różnego typu firm, które zajmują się usługami biznesowymi.

Mówimy o III filarze, a tymczasem pozbywamy się II. I co dalej? Nie będzie luki?

To był błąd, że zbudowaliśmy II filar, zamiast od początku budować III filar. Filar kapitałowy w systemie emerytalnym trzeba było budować, opierając się na dobrowolnych prywatnych oszczędnościach, które dodawałyby nowe pieniądze. Powstanie OFE nie powodowało tego, że do systemu trafiały nowe pieniądze. Były one raczej przekładane z jednego portfela do drugiego.

Od czasu kiedy w 2014 roku połowa środków została przetransferowana do ZUS i stworzono mechanizm suwaka, który powoduje, że na 10 lat przed emeryturą środki są przekazywane do ZUS, przechodzący na emeryturę tak naprawdę nie dostaje z OFE swoich pieniędzy, bo te zostały dawno wydane na bieżące emerytury. Zorganizowany w ten sposób system kapitałowy nie działa, bo zgromadzonych przeze mnie środków efektywnie nie ma. W ten sposób nie ma też II filaru.

Słowem, w ten sposób nie mamy już kapitałowego systemu emerytalnego.

Dokładnie. Żeby zwiększyć przyszłe świadczenia emerytalne muszą pojawić się w systemie nowe pieniądze. Można podwyższyć składkę emerytalną, czyli podatki, ale te pieniądze i tak byłyby konsumowane. Albo wygenerować dodatkowe pieniądze w III filarze poprzez upowszechnienie pracowniczych planów kapitałowych i IKE. Na PPK składają się pracownik i pracodawca, przy zachętach państwa wynoszących ok. 30 proc.

Przekształcenie OFE w otwarte fundusze inwestycyjne i zapisanie środków istniejących w OFE na indywidualne konta emerytalne spowoduje powstanie 16,5 mln indywidualnych kont emerytalnych. Za trzy lata możemy mieć 5,5-6,0 mln ludzi uczestniczących aktywnie w PPK i kilka milionów aktywnych indywidualnych kont emerytalnych pochodzących z tego, co było w OFE.

To może dać zupełnie nowy impuls gospodarczy za pośrednictwem silnego lokalnego rynku finansowego, ponieważ w ten sposób może powstać ok. 15-20 mld zł nowych długoterminowych oszczędności.

Za trzy lata możemy mieć powszechny III filar systemu emerytalnego z realną nową składką, pieniędzmi, które płynęłyby także na polską giełdę, przez co stałaby się ona bardziej płynna. To powinno pozytywnie wpływać na bilans płatniczy, koszty obsługi długu publicznego, poprawę naszej pozycji inwestycyjnej netto, wzrost stopy oszczędności i wzrost inwestycji. Rozwiązujemy przy tym problem spadku przyszłych emerytur.

Czy PFR będzie zarządzał otwartymi funduszami inwestycyjnymi?

Według przedstawionej przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego propozycji 75 proc. aktywów OFE inwestowanych na giełdzie przejdzie do III filaru, więc w ten sposób otwarty fundusz emerytalny zostanie przekształcony w otwarty fundusz inwestycyjny polskich akcji. Fundusze zarządzane będą przez te same co dziś instytucje. Aktywa będą zapisane na prywatne indywidualne konta emerytalne.

25 proc. aktywów, w większości gotówka, depozyty, akcje zagraniczne i obligacje zasiliłyby Fundusz Rezerwy Demograficznej, który w efekcie miałby ok. 55 mld zł aktywów. Fundusz pozostawałby w strukturze ZUS, ale jest pomysł, żeby był zarządzany przez PFR, przez nasze TFI, tak jak zleca się zarządzenie funduszem inwestycyjnym.

OFE i tak będą musiały wyprzedawać akcje. To nie pomoże rynkowi kapitałowemu.

Polityka inwestycyjna OFE jest niedopasowana do profilu ryzyka uczestników, gdyż jest taka sama dla kogoś, kto ma 40 lat do emerytury, jak dla osoby, która ma do niej 10 lat. Oczywiście z czasem posiadacze indywidualnych kont być może będą chcieli, żeby polityka inwestycyjna wyglądała bardziej konserwatywnie, ale proces jej zmiany będzie rozłożony na wiele lat, żeby nie zaburzać rynku akcji zasilanego także nowymi przepływami pochodzącymi z nowych składek, z nowych pracowniczych programów emerytalnych.

Jaki będzie III filar?

Co do zasadny III filar jest dobrowolny i prywatny. Pracodawca zapisuje wszystkich pracowników, ale mają oni trzy miesiące, żeby zrezygnować. Deklarują 2 proc. składki, pracodawca deklaruje dodatkowe 2 proc. (co jest też zwolnione ze składki na ZUS) i dochodzi do tego dofinansowanie 0,5 pkt proc. z Funduszu Pracy. Jest składka powitalna ze strony państwa – 250 zł.

Jeśli policzyć wszystkie zachęty, państwo finansowałoby ok. 30 proc. z 4-procentowej składki. Można jeszcze zadeklarować dobrowolną składkę 1 proc. po stronie pracodawcy i 2 proc. po stronie pracownika, a więc maksymalnie byłoby to 7 proc. Najbliższy temu rozwiązaniu model działa w Wielkiej Brytanii, gdzie po kilku latach okazało się, że 81 proc. pracowników uczestniczy w tych programach.

To tylko dla pracowników. A co z tymi, którzy pracują na tzw. śmieciówkach?

Program jest oferowany 7,2 mln pracowników w sektorze przedsiębiorstw. Wydaje się, że jest możliwość włączenia do niego również osób pracujących na umowę zlecenia.

A urzędnicy?

To większy problem, bo związany jest z wpływem na budżet. Kwestia ta jest na etapie debaty. Program w obecnym kształcie jest adresowany do zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw.

Rozmawiał Jacek Ramotowski

>>> Polecamy: Rewolucja w III filarze. Co oznacza dla nas Polski Fundusz Rozwoju? [WYWIAD]