Nie oznacza to jednak jeszcze, że można mówić o porażce podmiotów zajmujących się relacjonowaniem igrzysk.

Po pierwsze - na wielu rynkach europejskich widownie ceremonii otwarcia i pierwszych dni olimpijskich rywalizacji są zbliżone do tych z czasów Londynu, co już można poczytywać za sukces z uwagi na różnice czasu pomiędzy kontynentami.

Po drugie, nie wszędzie jeszcze oszacowano, jaką część widowni odbierze telewizjom transmitującym w tym roku igrzyska internet. Z danych GlobalWebIndex wynika zaś, że 70 proc. kibiców czyta najnowsze doniesienia z igrzysk na tabletach i smartfonach.

Czytaj więcej w "Rzeczpospolitej"

Reklama