PKK jest uznawana przez Unię Europejską za organizację terrorystyczną, a w Niemczech jej działalność jest zakazana, jednak przemawiający na sobotniej demonstracji podkreślali, że tylko przy udziale PKK i Ocalana możliwe jest wypracowanie w Turcji pokojowego rozwiązania - pisze agencja dpa.

Wielu demonstrantów wymachiwało flagami z podobizną Ocalana, jego wielkoformatowy portret zawisł też nad sceną, z której wygłaszano przemowy. Do pilnowania porządku skierowano ponad 1000 policjantów. Dpa przypomina, że zaledwie kilka tygodni wcześniej w tym samym miejscu odbył się wiec poparcia dla tureckiego prezydenta, oskarżanego o autorytaryzm i podsycanie konfliktu z Kurdami Recepa Tayyipa Erdogana.

Wśród mówców był przewodniczący Lewicy Bernd Riexinger, który w imieniu swojej partii powtórzył żądanie ponownego zalegalizowania PKK i potępił przetrzymywanie Ocalana w odosobnieniu, domagając się od władz tureckich, by zaprosiły go do negocjacji pokojowych. Riexinger wskazał "skandaliczne" zachowanie rządu niemieckiego, który jego zdaniem zabiega o względy Erdogana, mimo że turecki przywódca "depcze demokrację i prowadzi wojnę z własnym narodem".

Jednym z organizatorów demonstracji w Kolonii było stowarzyszenie Nav-Dem, przez niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji uznawane za organizację zrzeszającą pomniejsze ugrupowania bliskie PKK. Rzeczniczka Nav-Dem Ayten Kaplan wskazała na konieczność znalezienia pokojowego rozwiązania w Turcji.

Reklama

W związku z sobotnią demonstracją deputowany rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Mustafa Yeneroglu zarzucił niemieckim mediom i politykom stosowanie podwójnych standardów. Ci sami ludzie, którzy krytykowali demonstrację poparcia dla AKP w Kolonii pod koniec lipca, "dziś milczą w obliczu demonstracji organizacji terrorystycznej w tym samym mieście" - powiedział Yeneroglu.

Ocalan odbywa wyrok w tureckim więzieniu od lutego 1999 roku. Pod koniec 2012 roku władze w Ankarze zainicjowały rozmowy z więzionym przywódcą PKK. Celem tych negocjacji było zakończenie konfliktu kurdyjskiego w Turcji, w wyniku którego w ciągu ponad 30 lat zginęło ok. 45 tys. ludzi, głównie Kurdów. Ostatecznie proces pokojowy załamał się i po dwóch latach spokoju na nowo rozgorzały walki między armią, policją i bojownikami, powodując wiele ofiar po obu stronach konfliktu. Pod koniec sierpnia tureckie wojsko rozpoczęło na północy Syrii operację zbrojną, mającą oczyścić pogranicze z dżihadystów Państwa Islamskiego (IS) i kurdyjskich bojowników.(PAP)