Rafał Sadoch z DM mBanku zwraca uwagę, że drugi dzień z rzędu złoty znajdował się wśród najmocniej zyskujących walut krajów emerging markets (rynków wschodzacych - PAP) w stosunku do dolara amerykańskiego.

"Tym samym stopniowo materializuje się scenariusz umocnienia złotego w kierunku 4.30 w przypadku pary EUR/PLN przed zaplanowanymi na przyszłą środę posiedzeniami amerykańskiej Rezerwy Federalnej oraz Banku Japonii, które jeśli podejmą decyzje zgodne z oczekiwaniami rynkowymi, będzie to oddziaływać to w kierunku napływu kapitału do krajów z rynków wschodzących. Aprecjacja polskiej waluty nasiliła się w godzinach popołudniowych wraz z otwarciem giełd w USA, które nieśmiałe odbijają po wczorajszych spadkach" - komentuje Sadoch.

Przypomina, że w czwartek zakończyły się posiedzenia Szwajcarskiego Banku Narodowego oraz Banku Anglii.

Reklama

"Nic nie zapowiada aby ten pierwszy zmienił w najbliższym czasie swoją politykę, w dalszym ciągu będzie próbował osłabić franka interwencjami walutowymi. Zmiany stóp procentowych są natomiast mało prawdopodobnym scenariuszem, co sugeruje, że notowania CHF/PLN będą kształtować się w obserwowanym w ostatnim czasie przedziale 3.80-4.10" - uważa analityk mBanku.

"Bank Anglii nie wyklucza jednak dalszych cięć stóp procentowych i poluzowania polityki pieniężnej na skutek spowolnienia gospodarki po rozpoczęciu procesu wyjścia z UE. W związku z tym prawdopodobny wydaje się scenariusz trwałego zejścia notowań funta poniżej poziomu 5 zł w dalszej części roku" - dodaje.

Konrad Ryczko z DM BOŚ podkreśla, że w czwartek "lokalnie PLN osiągnął najmocniejsze poziomy od tygodnia (m.in. na EUR/PLN)".

"Skala wzrostu oscylowała blisko 0,4 proc., gdzie wyjątek stanowiło ponownie zestawienie z brytyjskim funtem, który pozostawał pod presją na szerokim rynku. W szerszym ujęciu wydaje się, iż PLN skorzystał z lekkiego odreagowania na rynkach bazowych, niemniej ryzyka związane z polityką monetarną m.in. FED utrzymują się" - komentuje Ryczko.

Jego zdaniem nie można jednak wykluczyć m.in. przerwania serii słabszych danych makro z USA. "Gdy dodamy do tego krajowe ryzyka, chwilowo usunięte na dalszy plan (m.in. kwestie budżetu), wyłania się nam układ w, którym trudno może być o mocniejszego PLN (poniżej 4,30 EUR/PLN)" - zaznacza analityk BOŚ. (PAP)