"To była jedna z najbardziej dzikich i najdziwniejszych debat w historii" - napisał "The Guardian".

"Dociskany przez Clinton i prowadzącego debatę Lestera Holta republikański kandydat musiał ze złością bronić się przeciwko zarzutom o rasizm, seksizm i unikanie podatków przez większość trwającego 90 minut starcia" - podkreślili dziennikarze gazety.

Jak ocenili, Clinton "patrzyła na swojego rywala z ledwo skrywaną pogardą", kiedy ten "wił się i unikał kolejnych ciosów, używając niespójnych wymówek".

"To była jedna z najbardziej dzikich i najdziwniejszych debat w historii. (...) Naród, który stworzył starcia pomiędzy Batmanem i Supermanem, Kapitanem Ameryką i Ironem Manem, tym razem wstrzymał oddech na starcie pomiędzy Panią Wiem Wszystko i Panem Nie Wiem Nic" - żartowali.

Reklama

Podobnego zdania byli dziennikarze centroprawicowego "The Timesa", którzy ocenili, że "pod koniec debaty to Clinton była prawdopodobnie bardziej zadowoloną z dwóch osób na scenie". "Udało jej się główne zadanie: przeszkadzanie Trumpowi w tym, żeby wyglądał prezydencko i jak mąż stanu" - napisali.

"Trump jednak nie przegrał zupełnie i sam zdołał zadać wystarczająco dużo celnych ciosów, aby utrzymać napięcie przed dalszymi debatami" - podkreślili.

Jak dodali, według szacunków debatę miało oglądać w telewizji ponad 100 milionów ludzi - najwięcej w historii amerykańskiej telewizji, pokonując debatę z 1980 roku, kiedy Ronald Reagan starł się z Jimmym Carterem. "To stworzyło rzadkie poczucie wspólnego, narodowego oglądania polityki, (...) pozostawiając wyborców z poczuciem, że stawką tych wyborów jest przyszłość ich kraju - bardziej niż kiedykolwiek wcześniej" - napisali.

"Dowodem na to, jak bardzo agresywne są te wybory, był fakt, że pod koniec debaty oboje uznali za stosowne złożenie obietnicy, że uszanują wynik wyborów, niezależnie od tego, kto wygra" - dodał "Daily Telegraph".

"Dzisiejsza debata przyniosła bolesną lekcję dla Trumpa: w debatach między kandydatami rywalizującymi o najpotężniejsze stanowisko na świecie nie można opierać się na improwizacji. Republikański kandydat ewidentnie zignorował prośby swojego zespołu o przeczytanie analiz i materiałów przygotowujących do dyskusji, jakby myślał, że jego brawura i talent do robienia show wystarczą" - napisała komentatorka "Telegrapha" Ruth Sherlock.

Dziennikarka dodała, że coraz bardziej sfrustrowany Trump często przerywał i krzyczał, co, jak oceniła, "nie pomoże mu wśród głosujących kobiet, które już teraz, jak pokazują sondaże, uznają go za mizogina".

Sherlock oceniła także, że o ile niezdolność do przedstawienia szczegółowych propozycji politycznych nie zaszkodzi Trumpowi wśród jego głównego elektoratu, może sprawić, że nie będzie w stanie zdobyć kluczowych głosów, których potrzebuje, aby przeważyć losy wyborów. Według ostatnich sondaży aż 34 proc. zarejestrowanych wyborców czeka ze swoją decyzją do zakończenia trzech przedwyborczych debat.

"Dzisiejszej nocy Trump nie wyglądał prezydencko" - podsumowała Sherlock.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)