"Dziwimy się szybkiemu działaniu polskiego rządu w sprawie CETA. Nie przeanalizowano wszystkich za i przeciw wprowadzenia umowy między Polską a Kanadą" - powiedział Czarzasty dziennikarzom. Umowa CETA była jednym z głównych tematów jego spotkań z frakcją Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim i liderami europejskiej socjaldemokracji.

Jak dodał, brak wystarczającej informacji i analizy skutków będzie dotyczyć zawarcia umowy o partnerstwie handlowym i inwestycyjnym między UE a USA (TTIP). Zdaniem Czarzastego umowy te mogą doprowadzić do wzmocnienia wpływów korporacji międzynarodowych, osłabienia ochrony praw pracowniczych oraz importu żywności genetycznie modyfikowanej.

"Uważamy, że rację mają wszystkie te siły, które mówią o wzmacnianej roli korporacji międzynarodowych, że te korporacje uciekają przed prawami poszczególnych państw. Uważamy również, że to potencjalnie może zagrozić polskiemu rynkowi pracy oraz wprowadzić do UE między innymi (...) taką żywność, której my, jako SLD, byśmy w Polsce nie chcieli, na przykład żywności genetycznie modyfikowanej" - powiedział Czarzasty.

Jego zdaniem problemem jest także to, że "zarówno CETA, jak i TTIP były dyskutowane bez udziału opinii publicznej".

Reklama

Europoseł SLD Bogusław Liberadzki dodał, że dziwi także brak jedności w polskim rządzie w sprawie przyjęcia CETA. "Zarówno ten rząd, podobnie jak poprzedni, pomimo deklaracji o repolonizacji, jest gotowy przyjąć zarówno CETA, jak i TTIP" - ocenił Liberadzki.

Wynegocjowane w 2014 r. Całościowe Gospodarcze i Handlowe Porozumienie UE-Kanada (CETA) proponuje zniesienie niemal wszystkich ceł i barier pozataryfowych oraz liberalizację handlu usługami między Unią Europejską a Kanadą. Choć same negocjacje w sprawie CETA nie wywoływały zbyt wielkich emocji, w ostatnim czasie w UE mocno uaktywnili się jej przeciwnicy, którzy obawiają się obniżenia standardów ochrony środowiska, ochrony praw pracowniczych oraz bezpieczeństwa żywności.

Jednym z argumentów powtarzanych przez przeciwników CETA jest wprowadzenie międzynarodowego arbitrażu w przypadku konfliktu na linii państwo-inwestor, co ma służyć korporacjom. Nie jest to nowe rozwiązanie, przynajmniej jeśli chodzi o kraje Europy Wschodniej, które po upadku komunizmu podpisywały umowy o ochronie inwestycji z państwami zachodnimi. Wówczas arbitraż miał chronić inwestora w razie niekorzystnych dla niego decyzji rządów państw, w których demokratyczne instytucje dopiero się tworzyły.

Polska ma umowę o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji z Kanadą z 1990 r.; po zawarciu porozumienia CETA straciłaby ona rację bytu. Rozwiązania dotyczące arbitrażu w umowie unijno-kanadyjskiej są lepsze niż te obowiązujące nasz kraj obecnie.

"Nowe zapisy dotyczące sądu inwestycyjnego wyraźniej podkreślają zakres pełnej, niewzruszonej kompetencji państw członkowskich w takich obszarach jak prawodawstwo dotyczące ochrony pracy, środowiska, dostępności do ochrony zdrowia czy kwestii wody" - powiedział w Luksemburgu PAP i IAR minister ds. europejskich Konrad Szymański.

Z kolei wiceminister rozwoju Radosław Domagalski-Łabędzki podkreślił na spotkaniu w Luksemburgu, że Polska chce, by nasz region miał swojego reprezentanta w nowym sądzie inwestycyjnym. Według niego CETA nic nie zmienia w kwestii standardów i procedur dotyczących bezpieczeństwa żywności. "W szczególności odnosi się to do GMO. CETA nie tworzy żadnego mechanizmu, który pozwalałby na import produktów zawierających GMO w inny sposób, niż to jest obecnie przewidziane" - zapewniał wiceminister.

Podpisanie umowy CETA ma nastąpić pod koniec października na szczycie UE-Kanada. Nie jest jednak pewne, że tak się stanie, bo sprzeciw zgłosił belgijski francuskojęzyczny region Walonia. Belgijski rząd federalny popiera CETA, potrzebuje jednak mandatu od parlamentów regionów i wspólnot językowych, aby w imieniu całego kraju dać zielone światło do zawarcia przez Unię porozumienia handlowego z Kanadą. We wtorek na spotkaniu ministrów ds. handlu Belgia wyraziła nadzieję, że w ciągu kilku dni uda się znaleźć wyjście z patowej sytuacji. (PAP)