Alberto Frassoni, mieszkaniec Pontidy – małego miasteczka u stóp włoskich Alp wesoło przyznaje, że nie ma pojęcia, o co chodzi w nadchodzącym włoskim referendum. Nie zna nawet terminu głosowania. Ale to co ten 48-letni bezrobotny wie na pewno, to fakt, że włoska gospodarka nie działa tak jak powinna.

„Euro nas zrujnowało, ponieważ ceny podniosły się dwukrotnie” – wyznaje. Frassoni popiera antyimigrancką Ligę Północną, która domaga się wyjścia Włoch z unii walutowej. „Kilka rzeczy się zmieniło, usługi publiczne dla młodych i starszych osób są świadczone lepiej, ale moje perspektywy zawodowe się nie zmieniły” – zaznacza Frassoni. „Obcokrajowcy zabrali mi pracę” – dodaje.

Ten rodzaj resentymentu jest dziś wykorzystywany przez populistów, dzięki czemu z obrzeży systemu udało im się wejść głównego nurtu. Po zaskakującej decyzji Wielkiej Brytanii, aby wyjść z Unii Europejskiej, do urn pójdą obywatele Włoch.

W referendum Włosi mają zdecydować, czy chcą zmniejszyć liczebność i ograniczyć władzę Senatu. Premier Włoch Matteo Renzi od wyników tego referendum uzależnił swoją polityczną przyszłość. Jeśli nie będzie akceptacji dla proponowanych zmian, wówczas włoski premier ma się podać do dymisji. Głosowanie odbędzie się 4 grudnia.

Reklama

Bastion Ligi Północnej

Tymczasem wielu Włochów nie ma pojęcia, czego tak naprawdę dotyczy zapowiadane referendum. Bardziej zajmują ich kwestie gospodarcze, imigracja oraz przyszłość Włoch w strefie euro.

Włoski premier ma jeszcze nieco ponad miesiąc, aby nakłonić Włochów do opowiedzenia się za zmianami, które w jego przekonaniu zlikwidują polityczną niestabilność w Italii. Z sondaży wynika, że głosowanie może zakończyć się klęską dla Renziego. Taki scenariusz oznaczałby konieczność rozpisania nowych wyborów oraz możliwą perspektywę zwycięstwa sił, które chcą wyprowadzić Włochy z unii walutowej.

Alpejskie miasteczko Pontida jest miejscem, w którym co roku odbywają się zjazdy Ligi Północnej. To miejsce symboliczne dla zwolenników tego ugrupowania. „Matteo Renzi – niewolnik Europy i banków” – czytamy na jednym z plakatów w Pontidzie.

Dobrą wiadomością dla Matteo Renziego jest to, że osoby takie jak Alberto Frassoni mogą nie pójść na głosowanie. Co więcej, aż 20 proc. Włochów wciąż nie podjęło decyzji. Jest wśród nich Laura Salmoiraghi, 46-letnia, lokalna nauczycielka. Jak mówi, decyzję podejmie na podstawie szczegółów reformy, a nie kierując się swoją sympatią lub antypatią do Renziego.

Monica Ravasio, która przed szkołą w Pontidzie czekała na swoje dziecko, deklaruje, że zagłosuje na „tak”. Dlatego, że chce zmniejszenia senatu – pomimo, że Renziego nie lubi. „Za dużo marnotrawstwa, za dużo polityków, zbyt wielu ludzi, którzy żyją z polityki” – dodaje.

Nie zgadza się z nią 50-letnia Barbara Corazzi, która chce zagłosować na „nie”. Dlaczego? Bo obecna konstytucja jest właściwa, a Renzi powinien odejść.

Miasto Ferrari

Włosi są podzieleni. Dobrym tego przykładem jest oddalone o 200 km na południowy wschód miasteczko Maranello. To ojczyzna słynnego Ferrari. Można tu usłyszeć dziwięk supersamochodów z pobliskiego toru testowego. Miejsce to jest także symbolem włoskiego sukcesu gospodarczego.

Ugo Biolchini pracuje jako przewodnik turystyczny. Dostaje 60 euro za 10 minutowy spacer przy modelu Ferrari 430. 60-latek zagłosuje w referendum na „nie”, gdyż uważa, że ludzie przy władzy wciąż są tacy sami. Biolchini należy do byłych wyborców Silvio Berlusconiego. Dziś chce likwidacji senatu, niższych podatków dla firm i zatrzymania napływu imigrantów.

Na Placu Wolności w Maranello spotykamy Romano Bonacrosi. 78-latek nie ma pojęcia, czego dotyczy referendum. „Nie interesuję się tym” – twierdzi. Zapytany o opinię na temat polityków odpowiada, że „to wszystko śmieci, a ludzie, którzy płacą podatki, to idioci”. Dziś nie wiedziałby, na kogo zagłosować.

Renziland

150 km dalej na południe znajduje się Pontassieve. To tu wraz z żoną i trójką dzieci mieszka Matteo Renzi. Lubi powracać do Pontassieve. Mieszkańcy toskańskiego Pontassieve lubią Renziego – to bastion jego Partii Demokratycznej.

29-letnia Claudia należy do jego zwolenniczek. Nie podaje swojego nazwiska, bo pracodawca zabronił jej mówić publicznie o polityce. Claudia jest przekonana, że zagłosuje na „tak”, bo parlament potrzebuje reform. „Renzi mógłby przeprowadzić więcej zmian. To jedyny człowiek, który może coś zdziałać, bo jest młody” – dodaje.

Gabriella Dimauro określa się jako „anarchistka” i ma zamiar głosować przeciw rządowi. W 2014 roku wspierała Renziego, ale okazało się, że poza słowami nic nie zrobił. „Gdyby Renzi podał się do dymisji, ucieszyłabym się, ale tak naprawdę nikt w to nie wierzy” – uważa 28-latka.

Drzwi do Sycylii

Sycylijskie miasto Alcamo należy do tych (obok Turyu i Rzymu), w których po ostatnich wyborach samorządowych władzę przejęli politycy z Ruchu Pięciu Gwiazd. Ugrupowanie to ze swoim postulatem referendum ws. członkostwa Włoch w strefie euro stanowi największego zagrożenie dla Matteo Renziego.

Antonio Messina, 57-letni sprzedawca ryb, zagłosuje na „nie”. Ten zwolennik Ruchu Pięciu Gwiazd uważa, że przez propozycję Renziego przemawia egoizm. „Chcemy otwartych drzwi dla imigrantów, ale z zachowaniem zasad” – dodaje. Reguły Unii Europejskiej związały ręce robotnikom, dziś jest mniej ryb na rynku i są one droższe – skarży się Messina.

“Po raz pierwszy w życiu będę głosować w referendum, nie wiedząc dokładnie, za czym” – mówi Erika Pampalone, 32-letnia prawniczka. „Reforma zawiera wiele sprzeczności i błędów i nie ma żadnej gwarancji, że po jej przeprowadzeniu proces legislacyjny zostanie usprawniony” – wyjaśnia. Erika jeszcze nie wie, jak zagłosuje.

>>> Czytaj też: Wielkie cięcia w najstarszym banku świata. 500 oddziałów i 2600 etatów do likwidacji