Okazuje się, że największymi obrońcami głosu 48 proc. Brytyjczyków, którzy w referendum opowiedzieli się za pozostaniem w Unii Europejskiej, jest część posłów Partii Konserwatywnej.

I choć to lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmet wyrasta na kluczową postać symbolizującą umiarkowane stanowisko wobec Brexitu, to o wiele ważniejszy jest głos proeuropejskich członków rządzącej Partii Konserwatywnej.

Dlaczego? Co prawda rządząca Partia Konserwatywna Theresy May dysponuje większością głosów w brytyjskim parlamencie, ale przewaga ta wynosi zaledwie 16 mandatów. W tej sytuacji wpływowi zwolennicy Unii Europejskiej w łonie Partii Konserwatywnej, tacy jak była minister edukacji Nicky Morgan, była minister ds. biznesu Anna Soubry czy były prokurator generalny Dominic Grieve, mogą wpływać na część swoich partyjnych kolegów i sprzeciwiać się działaniom rządu.

Ich niepokój wynika z wcześniejszych wypowiedzi Theresy May, która zaznaczyła, że jej priorytetem w czasie negocjacji z Unią Europejską jest kontrola nad imigracją, a nie pozostanie częścią wspólnego rynku UE. W konsekwencji takiego podejścia Wielka Brytania mogłaby doświadczyć tzw. twardego Brexitu, a perspektywa ta budzi coraz więcej obaw.

„Duża liczba członków Partii Konserwatywnej, którzy zasiadają w parlamencie, jest bardzo zaniepokojona perspektywą tzw. twardego Brexitu” – komentuje Nicky Morgan, była minister edukacji. „Poparcie dla łagodnego Brexitu w łonie Konserwatystów jest na tyle duże, że może zagrozić parlamentarnej większości” – dodaje.

Reklama

Pozostali torysi również powoli podnoszą głowy. Są wśród nich były minister skarbu Ken Clarke, była minister transportu Claire Perry czy Nick Herbert, były minister policji.

“Jestem bardziej niż szczęśliwy, że mogę być głosem 48 proc. zwolenników UE. Zdaje się, że grupa ta jest coraz większa” – mówi Anna Soubry, była minister ds. biznesu.

Zwolennicy Unii Europejskiej nie kwestionują wyników referendum i ostatecznie zgadzają się na Brexit. Tym jednak, co chcą osiągnąć, jest uzyskanie jak największego dostępu do wspólnego rynku oraz poddanie pod kontrolę parlamentu procesu wychodzenia z Unii Europejskiej.

Ich determinacja jest tak samo silna, jak determinacja zwolenników Brexitu, którzy wcześniej zmusili byłego premiera Davida Camerona do rozpisania referendum.

Wojna wewnętrzna

Umiarkowani posłowie Partii Konserwatywnej przez wiele lat obserwowali działania eurosceptyków i zobaczyli, co ostatecznie osiągnęli – zauważa Tim Bale, profesor nauk politycznych z Queen Mary University w Londynie. „Nie sądzę, aby teraz mieli jakiekolwiek skrupuły, aby nie angażować się w taką samą wojnę wewnętrzną jak eurosceptycy przez kilka ostatnich lat” – dodaje.

Brytyjska premier jest zdania, że referendum było głosem przeciw niekontrolowanemu napływowi imigrantów z UE, zatem teraz Wielka Brytania nie może wychodzić z UE tylko o to, aby tę kontrolę znów utracić.

Niemiecka kanclerz z kolei zaznaczyła, że Wielka Brytania nie może zachować sobie przywilejów płynących z bycia częścią wspólnego rynku i jednocześnie odrzucić podstawowe zasady Unii Europejskiej, m.in. wolny przepływ osób.

Tymczasem – jak zaznaczają zwolennicy UE w Partii Konserwatywnej – pytanie referendalne dotyczyło tylko decyzji ws. członkostwa kraju w Unii. Nie można rozciągać wyników referendum i uzyskanego mandatu na inne kwestie. „Jeśli konsekwentnie odrzucimy wolny przepływ osób, to utracimy wspólny rynek. To recepta na katastrofę” – ostrzega Anna Soubry.

Były prokurator generalny Dominic Grieve domaga się „właściwej debaty” i chce, aby parlament miał większą kontrolę nad procesem wychodzenia kraju z UE.
Theresa May w odpowiedzi na tego typu żądania zapowiedziała, że na forum Izby Gmin odbędzie się kilka generalnych debat ws. Brexitu, ale nie obiecała żadnych głosowań. Z kolei David Jones z ministerstwa ds. Brexitu obiecał, że gdy już umowa ws. Brexitu zostanie wynegocjowana, to zostanie przedstawiona w Parlamencie. Jones również nie wspomniał nic na temat głosowania.

„Oczekiwałbym, że parlament będzie głosował ws. uruchomiania art. 50 Traktatu Lizbońskiego, który rozpoczyna procedurę wyjścia z UE” – komentuje Dominic Grieve. „Udział we wspólnym rynku jest zbyt ważny dla Wielkiej Brytanii” – dodaje.

“Jeśli zaczynamy od tego, że jedną dostępną opcją jest twardy Brexit, to naprawdę nie sądzę, aby to była droga od uzyskania najlepszej możliwej umowy dla Wielkiej Brytanii” – podsumowuje Nicky Morgan.

>>> Czytaj też: Co May naprawdę myśli o Brexicie? "Guardian" opublikował taśmy z nagraniami