Donald Trump rozpoczął swoją prezydenturę jako ciało obce w amerykańskim systemie politycznym. Nawet w dniu wyborów większość sondażowi przewidywała, że przegra.

Jednak wygrał. Teraz mainstreamowi komentatorzy nie kryją zdziwienia. Podobnie było zresztą przy okazji głosowania Brytyjczyków ws. opuszczenia przez ich kraj UE - pisze Quartz.

Wyniki głosowania w USA pokazują, jak marnie służą nam sondaże. Badania opinii to dziś dochodowy i wpływowy biznes. Kilka ostatnich wyborów pokazało jednak, jak trudne jest przewidywanie politycznej przyszłości.

Branża bije się w piersi. Jeden z jej prominentnych przedstawicieli Sam Wang napisał: „cała branża badań sondażowych przedstawiła wyniki, które mocno różniły się od rzeczywistego rozstrzygnięcia. Należy zadać pytanie, jak tak dojrzały przemysł mógł tak bardzo się pomylić. Teraz oczywiście większość pracowni badawczych jest zszokowana. Przepraszam, że nie doszacowałem możliwości wygranej Trumpa”.

Przewidywanie wyników wyborów kiedyś wydawało się łatwiejsze. Badania opinii pojawiły się na rynku z ekonomicznych i politycznych powodów. Z ekonomicznego punktu widzenia, zapewniały reklamodawcom „dostęp do umysłów” klientów, tak by mogły lepiej do dostosowywać produkt do ich preferencji. Z kolei z politycznej perspektywy, dawały politykom wgląd w potrzeby wyborców, zresztą nie tylko przy okazji wyborów, ale też na potrzeby codziennej działalności.

Reklama

Twórcy badań sondażowych od dawna walczyli z próbami wypaczania ich wyników przez respondentów. Branża i kształt badań doświadczyły w ostatnich latach poważnych zmian. Zmienił się też stosunek respondentów do badań.

Kilka dekad temu do tworzenia reprezentatywnych prób badawczych używano telefonów stacjonarnych, co znacznie ułatwiało zadanie. Badacze mogli za pośrednictwem łącz weryfikować tożsamość respondentów.

Technologiczne przejście w erę telefonów komórkowych oraz Internetu sprawiło, że sondażownie muszą pracować w o wiele bardziej płynnym środowisku. Prowadzenie ankiet za pośrednictwem Internetu wpływa negatywnie na reprezentatywność prób, bowiem nie każdy obywatel ma czas na udział w badaniu lub też brakuje mu dostępu do sieci.

Pozostaje na koniec pytanie o to, na ile ludzie obecnie w ogóle głosują na podstawie wyników sondaży.