Dodon, b. minister gospodarki, szef Partii Socjalistów Republiki Mołdawii (PSRM), krytykuje prounijny kurs kraju i opowiada się za partnerstwem strategicznym z Rosją. Zapowiedział już, że jeśli wygra wybory, w pierwszą podróż zagraniczną uda się do Moskwy. Jego zwolennicy od miesięcy domagają się rozwiązania parlamentu i przedterminowych wyborów.

Sandu - szefowa Partii Akcji i Solidarności (PAS), b. minister edukacji i ekonomistka Banku Światowego wykształcona w USA - stawia, w przeciwieństwie do Dodona, na integrację europejską. Także premier Pavel Filip opowiada się za kontynuacją polityki zbliżenia z UE. Od lipca 2014 r. Mołdawia jest powiązana z UE układem stowarzyszeniowym.

Pierwszą turę wyborów, która odbyła się 30 października, wygrał Dodon, zdobywając nieco ponad 48 proc. głosów. Sandu uzyskała ponad 38 proc.

Po raz pierwszy od 1997 r. prezydent zostanie wyłoniony w wyborach bezpośrednich. W poprzednich latach głowę państwa wybierał parlament, ale Trybunał Konstytucyjny zmienił to w marcu br.

Reklama

Mołdawia jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy, z PKB per capita szacowanym na 5 tys. dolarów. Pod względem wolności gospodarczej kraj plasuje się - według tegorocznego indeksu wpływowego konserwatywnego think tanku Heritage Foundation - na 117. miejscu, zaraz za Nigerią. Biedniejąca ludność ma już dość skorumpowanych elit walczących o władzę.

Poza dojmującym problemem korupcji i oligarchicznych klik nierozwiązana pozostaje kwestia Naddniestrza, które 25 lat temu ogłosiło secesję, oraz prorosyjskiego Terytorium Autonomicznego Gagauzji, zamieszkanego w większości przez ludność pochodzenia tureckiego wyznającą prawosławie.

O korupcję na dużą skalę oskarżany jest - według analityków faktycznie rządzący krajem - oligarcha Vlad Plahotniuc, były wiceszef rządzącej Demokratycznej Partii Mołdawii (PDM) i były wiceprzewodniczący parlamentu.

Korupcja to powód powtarzających się antyrządowych demonstracji, których uczestnicy żądają wyjaśnienia afery polegającej na wyprowadzeniu z mołdawskich banków ponad miliarda dolarów, kwoty równoważnej 12-15 proc. PKB kraju. Od ujawnienia wiosną ubiegłego roku tej afery kryzys nie słabnie. Premiera od początku 2015 roku wymieniano sześć razy. Oburzeni obniżeniem standardów życia uczestnicy manifestacji zarzucają też proeuropejskim partiom sprawującym władzę od 2009 roku, że nie przeprowadziły niezbędnych reform.

Twierdzą, że rząd pozostaje pod wpływem biznesmenów, od których zależą polityczne decyzje. Według kwietniowego sondażu Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego 83 proc. obywateli Mołdawii uważa, iż kraj zmierza w złym kierunku.

Praktycznie jedynym skazanym za udział w aferze bankowej został były prounijny premier (2009-2013) Vlad Filat - szef Partii Liberalno-Demokratycznej (PLDM). Dostał karę dziewięciu lat więzienia. Według prokuratora generalnego przyjął łapówkę w wysokości 260 mln dolarów z ponadmiliardowej kwoty wyprowadzonej z mołdawskich banków. Filat odrzuca oskarżenia, a jego obrońca uznał wyrok za politycznie umotywowany. (PAP)

>>> Polecamy: To koniec politycznych sondaży jaki znamy?