Wygrana Donalda Trumpa z pewnością zwiększa szanse Marine Le Pen w wyborach prezydenckich we Francji. Partie głównego nurtu muszą teraz przedstawić kandydatów, którzy pociągną za sobą wyborców i określą warunki politycznej debaty - pisze "Financial Times".

W poniedziałkowym artykule redakcyjnym zaznacza, że "stawka jest olbrzymia". "UE może przetrwać Brexit i znajdzie sposób, aby przezwyciężyć wstrząs, jeśli Austria wybierze skrajnie prawicowego prezydenta. Marine Le Pen obaliłaby wszystko, co reprezentuje UE, w jednym z jej największych krajów założycielskich", a przeprowadzenie zgodnie z zapowiedzią referendum w sprawie członkostwa w Unii "zagroziłoby przetrwaniu bloku" - ostrzega "FT".

"Przywódczyni skrajnie prawicowego Frontu Narodowego celebrowała wynik (Trumpa) jako odrzucenie status quo i potwierdzenie jej własnego antyimigranckiego, antyglobalizacyjnego i antyestablishmentowego stanowiska" - ocenia brytyjski dziennik.

Zauważa, że prezydentura Le Pen w dalszym ciągu wydaje się mało realna, ponieważ zgodnie z sondażami w drugiej turze przegrałaby z każdym z prawdopodobnych rywali, z wyjątkiem skrajnie niepopularnego Francois Hollande'a.

Jednak po ostatnich wyborczych doświadczeniach "nikt zapewne nie znajdzie zbyt wiele pocieszenia w tych przewidywaniach", a "Le Pen zbija kapitał na tych samych niepokojach - związanych z imigracją, islamistycznymi atakami i końcem tradycyjnego przemysłu, które napędzają partie populistyczne na całym rozwiniętym świecie" - komentuje brytyjski dziennik.

Reklama

Jak ostrzega, można wyobrazić sobie scenariusz, w którym w drugiej turze francuskich wyborów Le Pen zostanie skonfrontowana "z kandydatem tak nieciekawym albo równie ekstremalnym, że umiarkowani wyborcy zdecydują się zostać w domu".

A dotychczas "zarówno rządzący socjaliści, jak i centroprawicowa opozycja z wysiłkiem starają się sformułować odpowiedź" na tę sytuację - pisze "Financial Times". Wśród kontrkandydatów Le Pen wymienia m.in. obecnego prezydenta Francois Hollande'a, którego notowania są katastrofalnie niskie, a także - na prawicy - Alaina Juppe i Nicolasa Sarkozy'ego.

Jak ocenia "FT", Juppe, "oferujący umiarkowanym wyborcom ucieczkę od populizmu", ucieleśnia establishment, a wybory w USA "wykazały skalę niezadowolenia z tych, którzy są postrzegani jako część skompromitowanego systemu". Z kolei Sarkozy, który sam siebie sytuuje w roli alternatywy wobec Le Pen, "jest postacią budzącą głębokie podziały, która z trudem zjednoczyłaby elektorat".

"Financial Times" wyraża nadzieję, że tradycyjne partie "zjednoczą się wokół kandydatów oferujących raczej pozytywną alternatywę wobec skrajnej prawicy niż rozwodnioną wersję jej własnej polityki". Mimo swojej popularności Marine Le Pen "nie zapewnia odpowiedzi i nie można jej pozwolić na dyktowanie warunków debaty" - podkreśla na koniec.

>>> Czytaj też: Marine Le Pen: po wygranej Trumpa mam większe szanse na prezydenturę