„Dla wszystkich stało się jasne, że mamy nową sytuację polityczną i w tym nie ma nic dramatycznego. W takiej sytuacji wszyscy powinni zachowywać się odpowiedzialnie” – powiedział.

Radew podkreślił, że dla niego niedzielne zwycięstwo jest dopiero początkiem. „Będę pamiętać o zobowiązaniach podjętych podczas kampanii – walczyć o zjednoczenie Bułgarów i o dobrobyt kraju”. Zapewnił, że nie będzie dzielić ludzi na podstawie ich orientacji politycznej, wyznania lub narodowości. „Jedność powinna zwyciężyć nienawiść i podziały” – podkreślił.

W niedzielnej drugiej turze wyborów Radewa poparło 90 proc. wyborców partii tureckiej mniejszości DPS (Ruch na rzecz Praw i Swobód), 60 proc. nacjonalistów i 35 proc. zwolenników centroprawicowego Reformatorskiego Bloku.

Reklama

Na pytanie o swoim braku doświadczenia w polityce, Radew oświadczył, że „brak powiązań politycznych i z grupami nacisku” uważa za atut.

Na pytanie o skład ewentualnego rządu tymczasowego, którego wybiera prezydent w razie kryzysu parlamentarnego, powiedział, że jego kadencja zaczyna się 22 stycznia 2017 r. i do tego czasu odpowiedzialność za powołanie takiego rządu należy do obecnej głowy państwa. Tak samo odpowiedział na pytanie o mianowaniu nowego bułgarskiego komisarza UE, którego należy wskazać przed końcem br. Obecna wiceprzewodnicząca UE i komisarz Kristalina Georgijewa odchodzi ze stanowiska 31 grudnia br.

Pierwszą wizytę zagraniczną Radew tradycyjnie złoży w Brukseli. Na pytanie o kontakty z Putinem lub Trumpem, Radew odpowiedział: „Wszyscy światowi liderzy chcą się spotkać z prezydentami Stanów Zjednoczonych i Rosji, lecz nie wszystkim się udaje. Liczę, że z czasem spotkam się z każdym z nich”.

Radew podkreślił, że „wszyscy oczekujemy więcej pokoju na świecie – i w Syrii, i na Ukrainie”. W sprawie sankcji przeciw Rosji, za zniesieniem których opowiadał się podczas kampanii wyborczej, stwierdził, że ta sprawa leży w gestii rządu. „Prezydent powinien szukać dialogu i współdziałać w tej sprawie ze swoimi kolegami z UE, a także z rosyjskim prezydentem” - mówił.

Ze słów liderki Bułgarskiej Partii Socjalistycznej BSP Kornelii Ninowej na konferencji prasowej wynikło, że kraj zmierza ku przedterminowym wyborom.

„Nie podejmiemy próby tworzenia nowego gabinetu w ramach obecnego parlamentu. Nie przyjmiemy zaproszenia innej siły politycznej do powołania gabinetu koalicyjnego. Od dawna mówiliśmy, że mając 38 reprezentantów (w 240-miejscowym parlamencie – PAP) nie możemy rządzić. Zmierzamy do nowych wyborów” – podkreśliła.

Dodała jednak, że w pierwszej kolejności należy załatwić kilka pilnych spraw obecnym parlamencie, przede wszystkim uchwalić budżet państwa na 2017 r.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)