Stare konflikty odżywają z nową siłą. Spór o Górski Karabach pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem znów staje się gorący.

Armenia i Azerbejdżan, pomimo zawieszenia broni sprzed 22 lat, są w stanie technicznej wojny o Górski Karabach. Od czasu odnowienia się napięcia 7 miesięcy temu, oba kraje bardzo intensywnie rozwijają swoje zdolności militarne.

Armenia kupiła rosyjskiej produkcji rakiety balistyczne Iskander. Azerbejdżan z kolei twierdzi, że testuje wojskowe drony współprodukowane przez Izrael i prowadzi rozmowy z Pakistanem ws. zakupu zaawansowanej technologicznie broni.

“Mamy do czynienia z poważnym wyścigiem zbrojeń” – komentuje Zaur Shirijew z Chatham House w Londynie. „To w znacznej mierze zwiększa ryzyko konfliktu” – dodaje.

Oba kraje w latach 2005-2015 wydały na zbrojenia prawie 27 mld dol. Armenia to bliski sojusznik Rosji, Azerbejdżan to z kolei bliski sojusznik Turcji, która jest w NATO.

Reklama

Konflikt o Górski Karabach

Armenia przejęła kontrolę nad Górskim Karabachem oraz siedmioma granicznymi regionami w 1991 roku po upadku ZSRR. Wówczas w konflikcie zginęło 30 tys. osób, a ponad milion musiało zmienić miejsce zamieszkania. Pomimo, że w rozmowy pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem zaangażowane były Rosja, USA i Francja, nie podpisano umowy pokojowej.

Górski Karabach jest zamieszkiwany głównie przez Ormian. Region ten ogłosił niepodległość w 1991 roku, ale nie zostało to uznane na arenie międzynarodowej. Górski Karabach domaga się uznania prawa do samostanowienia. Azerbejdżan, do którego oficjalnie przynależy Górski Karabach, jest gotów przyznać temu regionowi autonomię większą niż w czasach ZSRR, ale domaga się jednocześnie poszanowania dla swojej integralności terytorialnej.

Potęga militarna

Azerbejdżan to trzeci największy producent ropy naftowej w państwach byłego ZSRR. Dochody uzyskane ze sprzedaży surowca państwo to przeznaczyło na zbrojenia, stając się tym samym największym importerem broni w Europie w latach 2005-2015. W tym czasie Azerbejdżan wydał na ten cel ok. 22,7 mld dol. – wynika z danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem. Roczne wydatki na wojsko Azerbejdżanu są większe niż roczny budżet Armenii.

Wydatki na wojsko w regionie okazały się bardzo lukratywne dla takich firm, jak Uralwagonzawod – państwowej rosyjskiej firmy, która produkuje czołgi bojowe od czasów II wojny światowej. Do beneficjentów zbrojeń należy też izraelski producent uzbrojenia Elbit Systems.

Ponowny wzrost napięcia

Walki pomiędzy oboma państwami po ponad dwóch dekadach wybuchły na nowo w kwietniu 2016 roku. Wówczas to w czasie czterech dni po obu stronach zginęło ponad 200 żołnierzy, a Azerbejdżanowi udało się odzyskać kontrolę nad kilkoma wzgórzami, które państwo to utraciło na rzecz Armenii ponad 23 lata temu. W ubiegłym tygodniu oba państwa odnotowały naruszanie zawieszenia broni, oskarżając się wzajemnie o wrogie działania.

W czasie wydarzeń z kwietnia po raz pierwszy w historii Azerbejdżan wykorzystał “drony kamikaze”, które uderzyły w armeński autobus. Radio Wolna Europa relacjonowało wówczas, że zastosowano drony Harop, wyprodukowane w Izraelu, ale ministrowie obrony Azerbejdżanu i Izraela nie potwierdzili tej informacji.

Władze Azerbejdżanu we wrześniu oświadczyły, że wybudują “setki” kamikaze oraz innych dronów bojowych przy użyciu izraelskiej technologii. Prezydent kraju Ilham Alijew w czasie sobotniej wizyty na jednym z odzyskanych w kwietniu wzgórz Górskiego Karabachu stwierdził, że jego Azerbejdżan zakupił już sprzęt wojskowy wart miliardy dolarów i zmierza kpić jeszcze więcej. Prezydent wezwał Armenię do wciągnięcia wniosków z ostatniego ataku i obiecał, że odzyska kontrolę nad Górskim Karabachem.

Armenia także inwestowała w zbrojenia, pozyskując 200 mln dol. kredytu od Rosji na zakup i modernizację sprzętu. W dokumencie datowanym na 12. listopada prezydent Władimir Putin wyraził zgodę na powołanie wspólnej armeńsko-rosyjskiej jednostki oraz nakazał urzędnikom kontynuowanie negocjacji. Wspólna jednostka ma działać na Kaukazie i być odpowiedzialna za obronę rosyjskich i armeńskich granic.

We wrześniu Armenia pokazała swoje rakiety Iskander w czasie obchodów Dnia Niepodległości w Erywaniu. Umieszczenie rakiet w Górskim Karabachu sprawia, że należący do BP terminal naftowy w Baku znajduje się w polu rażenia Iskanderów.

Zmiana równowagi?

“Armenia wykorzystała rakiety, aby odstraszyć Azerbejdżan od dalszych ataków. Zademonstrowała również siłę w zmieniającej się architekturze równowagi militarnej w regionie” – komentuje Richard Giragosian, dyrektor Centrum Studiów Regionalnych w Erewaniu. „System rakietowy jest zdolny do rażenia ważnych elementów infrastruktury zarówno w Baku, jak i na terytorium Azerbejdżanu. Dzięki temu istnieje dziś większa równowaga sił” – dodaje.

Azerskie ministerstwo obrony w odpowiedzi zarządziło ćwiczenia wojskowe z użyciem rosyjskich pocisków S-300 i zagroziło, że jeśli Armenia zastosuje kilka ze swoich rakiet, wówczas Azerbejdżan wystrzeli ich „tysiące”.

Rozmowy ws. Górskiego Karabachu znalazły się w impasie – uważają rosyjskie źródła. To właśnie Rosja pomogła zaaranżować czerwcowe spotkanie prezydentów Armenii i Azerbejdżanu. Wcześniej nie udało się to dyplomatom z USA i Francji.

Tymczasem koszt jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego rośnie. „Dostarczenie przez Rosję rakiet Iskander oraz innych elementów ciężkiego uzbrojenia Armenii sprawia, że potencjalne koszty konfliktu rosną po obu stronach – komentuje Metthew Bryza, były amerykański dyplomata i ambasador USA w Azerbejdżanie, który pośredniczył w rozmowach ws. Górskiego Karabachu.

>>> Czytaj też: Rosja niczym ZSRR. Kraj siedzi na beczce prochu