Na tle licznych publikacji o prorosyjskiej orientacji Radewa, który ze znaczną przewagą wygrał niedzielne wybory prezydenckie, Beczew wyjaśnia w dzienniku "Dnewnik", dlaczego jego zdaniem nie należy się spodziewać odejścia Bułgarii od aktualnej polityki zagranicznej.

"Czy Radew skieruje kraj w stronę Rosji? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Retoryka ulegnie zmianie, ponieważ (ustępujący prezydent – PAP) Rosen Plewnelijew jest tak ostrym krytykiem Kremla, jakiego nie wstydziliby się w Tallinie lub Warszawie. Lecz istota (polityki) nie zmieni się. Po tym jak już wygrał, wychowanek Air War College w Alabamie z pewnością wykorzysta swoją zachodnią wiedzę. Jego przesłaniem będzie, że Bułgaria może prowadzić własną politykę, będąc lojalnym partnerem w UE i NATO i jednocześnie zbliżając się do Rosji. Faktycznie ta polityka nie różni się od stanowiska bronionego przez (premiera Bojko) Borysowa, który również opowiadał się za bliższymi stosunkami z Moskwą" – uważa analityk.

Po lipcowym szczycie NATO premier Borysow odrzucił rumuńską propozycję w sprawie wspólnej flotylli NATO na Morzu Czarnym - pisze Beczew i przypomina dalsze kroki Borysowa w stronę Rosji: wznowienie negocjacji w dziedzinie energetyki, dopuszczenie możliwości wznowienia dużych projektów jak gazociąg South Stream z Rosji do Bułgarii przez Morze Czarne czy budowa drugiej siłowni atomowej w Belene.

"W ostatniej chwili przed wyborami Borysow próbował taktyki straszenia Radewem i przedstawiania go jako ulubieńca Moskwy (jakim prawdopodobnie jest), lecz wynik wyborów pokazał jak nieskuteczny był ten krok. Prezydent Radew może zaproponować (prezydentowi Rosji Władimirowi) Putinowi gałązkę oliwną, lecz tak naprawdę nie przyniesie poważnej zmiany" – czytamy w publikacji.

Reklama

Beczew przypomniał, że gdy w grudniu Unia Europejska będzie omawiać sprawę sankcji przeciw Rosji, będzie to jeszcze przed objęciem urzędu przez Radewa. Sprawa będzie ponownie dyskutowana latem 2017 r. i wówczas zajmie się nią przyszły premier. Radew z pewnością nie zrezygnuje z udziału w takich inicjatywach natowskich jak udział Bułgarii w wielonarodowej brygadzie NATO, która ma stacjonować w Rumunii. Nie zechce również zmieniać porozumienia w sprawie amerykańskich baz w kraju, podpisanego w 2006 r., gdy władzę sprawowała partia socjalistyczna - zauważa ekspert.

"W następnych miesiącach w Bułgarii nie zabraknie dramatyzmu, lecz będzie on podyktowany ruchami sił wewnętrznych, a nie geopolityczną rywalizacją między Rosją a Zachodem" – pisze analityk.

W poniedziałek, gratulując Radewowi wyboru na prezydenta, ambasada USA w Sofii napisała, że spodziewa się współpracować z nim "dla osiągnięcia celów popieranych przez Bułgarię i USA, w tym podniesienia dobrobytu obu narodów, rozwoju transatlantyckich więzi i wartości, zaangażowania i solidarności w ramach NATO, modernizacji sił zbrojnych i bezpieczeństwa granic".

Modernizacja sił zbrojnych - w tym nabycie natowskich samolotów dla bułgarskiego lotnictwa wojskowego - było jednym z celów, których Radew bronił jako dowódca sił powietrznych, pełniąc tę funkcję od 2014 r. do lipca 2016 r.