"Będziemy starali się stworzyć rząd wielopartyjny", w którego skład miałyby wejść ugrupowania centrowe i lewicowe - zapowiedziała Jakobsdottir na konferencji prasowej w Reykjaviku.

Jak pisze AFP, zważywszy na wyniki październikowych wyborów parlamentarnych, zadanie utworzenia rządu może być bardzo trudne. Aby stworzyć gabinet większościowy, Jakobsdottir musi nie tylko namówić do przystąpienia do koalicji partie, które przed wyborami utworzyły nieformalny sojusz centrolewicowy - czyli wywodzącą się z ruchu wolnościowego Partię Piratów, centrową Jasną Przyszłość oraz Sojusz Socjaldemokratyczny - lecz także centroprawicową partię Reforma.

Od 1944 r., gdy na podstawie referendum przeprowadzonego po upływie terminu 25-letniej unii z Danią Islandia stała się republiką, w kraju tym tylko raz władzę sprawował rząd lewicowy. Powstał on po wyborach w 2009 roku na fali kryzysu z roku 2008, który zrujnował islandzką gospodarkę.

We wtorek b. minister finansów Benediktsson, którego Partia Niepodległości (PN) zwyciężyła w przedterminowych wyborach parlamentarnych, zrezygnował z powierzonej mu misji utworzenia rządu, nie mogąc porozumieć się z Reformą ani Jasną Przyszłością w tak kluczowych kwestiach jak reformy instytucjonalne, Unia Europejska czy rybołówstwo.

Reklama

Benediktsson, którego partia zdobyła 21 miejsc w 63-mandatowym parlamencie, miał największe szanse na utworzenie rządu popieranego przez większość parlamentarną.

W przedterminowych październikowych wyborach dotychczasowa koalicja rządząca złożona z PN i Partii Postępowej (PP) uzyskała łącznie 29 mandatów i straciła większość parlamentarną. Po 10 mandatów zdobyły Ruch Lewicowo-Zielony Jakobsdottir oraz Partia Piratów. Reforma, utworzona w wyniku rozłamu w PN, zdobyła siedem miejsc. Do bezwzględnej większości w islandzkim parlamencie potrzebnych jest 32 posłów. Sojusz centrolewicowy dysponuje w sumie 27 mandatami.

Do wcześniejszych wyborów i dymisji premiera Sigmundura Gunnlaugssona doszło z powodu protestów ulicznych w kwietniu 2016 roku na fali skandalu Panama Papers. Z ujawnionych wiosną przez międzynarodowe konsorcjum dziennikarzy śledczych dokumentów z wewnętrznej bazy danych panamskiej kancelarii prawnej Mossack Fonseca wynikało, że ok. 600 Islandczyków miało konta w rajach podatkowych, w tym ówczesny premier Gunnlaugsson. (PAP)

>>> Czytaj także: „Korea Południowa to piekło”. Wściekli milenialsi wychodzą na ulicę