Po 11 latach rozwoju łączna moc biogazowni rolniczych w Polsce przekroczyła właśnie 100 MW. Jednak w ciągu kolejnych czterech lat ta wielkość ma się podwoić ─ wynika z planów Ministerstwa Energii co do przyszłorocznej aukcji dla odnawialnych źródeł energii, do których dotarł portal WysokieNapiecie.pl.
ikona lupy />
Wykres 1 / Media

W ubiegłym tygodniu w podlaskim Krasowie-Częstkach została oficjalnie otwarta kolejna biogazownia rolnicza w Polsce. Zakład o mocy 700 kW będzie przerabiał rocznie 34 tys. ton substratów rolniczych ─ głównie kiszonki kukurydzy i gnojowicy ─ na ciepło i energię elektryczną dostarczaną ok. 6 tys. okolicznych mieszkańców. Zakład zatrudni przy tym bezpośrednio siedmiu pracowników, pozwoli dodatkowo zarobić lokalnym rolnikom i wesprze budżet gminy.

Niezrealizowane plany

Tego typu instalacji od 2005 roku, a więc wejścia w życie systemu wsparcia tzw. zielonymi certyfikatami, powstało w Polsce 93 o łącznej mocy 102 MW ─ wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki. Moc wszystkich biogazowni (wliczając także te korzystające z biogazu wychwytywanego na wysypiskach śmieci oraz w oczyszczalniach ścieków) wynosi 233 MW. Zgodnie z rządowymi planami rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE) sprzed siedmiu lat do końca tego roku miało ich być w sumie 280 MW, a do końca 2020 roku już 980 MW.

Reklama
ikona lupy />
Wykres 2 / Media

Realizację tych planów miał wspierać, przygotowany przez PSL, rządowy program „Biogazownia w każdej gminie” z 2010 roku, zakładający budowę w Polsce nawet 2 tys. samych tylko biogazowni rolniczych do 2020 roku. Efekty jego realizacji do tej pory są nader skromne.

Przesądził o tym model wsparcia OZE ─ w którym wszystkie technologie otrzymywały za swoją produkcję takie samo wynagrodzenie zielonymi certyfikatami. Inwestorzy preferowali więc te najtańsze ─ współspalanie biomasy z węglem (koszt produkcji energii to ok. 260-300 zł/MWh) oraz turbiny wiatrowe (340-380 zł/MWh) w stosunku do relatywnie drogiej energii z biogazu rolniczego (od ok. 300-350 zł/MWh przy wykorzystywaniu odpadów do ponad 500 zł/MWh przy wykorzystywaniu dużej ilości kiszonki kukurydzy). W dodatku wraz ze spadkiem cen zielonych certyfikatów na giełdzie (z 300 zł/MWh w 2012 roku do 40 zł/MWh obecnie) pierwsze biogazownie zaczęły przynosić straty i zainteresowanie budową kolejnych stopniało.
Wyzwanie przed rządem

Sytuacja ma się jednak zmienić. Z informacji portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że rząd planuje zakontraktować na przyszłorocznej aukcji OZE (ten system wsparcia zastąpi niestabilne wsparcie zielonymi certyfikatami, z góry określonym poziomem wsparcia na 15 lat) ok. 100 MW mocy w biogazowniach rolniczych. Inwestorzy, którzy wygrają aukcję (najniższym oczekiwanym poziomem wsparcia) będą mieć cztery lata na wybudowanie instalacji. Można się spodziewać, że na kolejnych aukcjach w 2018 i 2019 roku rząd zakontraktuje następne wolumeny „zielonej” energii z biogazowni rolniczych.

Jednak plany dojścia do 980 MW mocy w biogazowniach do 2020 roku wydają się już bardzo trudne do zrealizowania. Moc biogazowni przy oczyszczalniach ścieków wzrosła w tym roku zaledwie o 4 MW, a biogazowni na wysypiskach śmieci zmniejszyła się o 1 MW (ta część branży zaczyna już bankrutować z powodu niskich cen zielonych certyfikatów). Cały, przewidywany do 2020 roku wzrost o 750 MW musiałby zatem zostać zrealizowany przez biogazownie rolnicze.

Autor: Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl

>>> Czytaj też: Z czego wynika koszmar Polaków z mieszkaniami? Problemem jest sam rząd