W czwartek rano obecny przewodniczący PE, niemiecki socjaldemokrata Martin Schulz, ogłosił, że nie będzie starał się o reelekcję i zamierza zaangażować się w niemiecką politykę krajową.

Zgodnie z umową pomiędzy chadecką EPL a socjaldemokratami w PE w styczniu na czele europarlamentu powinien stanąć chadek na 2,5-letnią kadencję. Gdyby Schulz zdecydował się ponownie kandydować na to stanowisko, oznaczałoby to złamanie umowy koalicyjnej.

Weber podziękował Schulzowi za "wspaniałą pracę" i "pasję" dla Europy. "Parlament Europejski w minionych pięciu latach zyskał wiele wyrazistości i siły, co jest zasługą również Martina Schulza" - ocenił Weber.

Nie chciał wypowiadać się na temat możliwych kandydatów jego frakcji na nowego szefa europarlamentu. Decyzja w tej sprawie zapadnie w grudniu, jak planowano - sprecyzował. "Przedstawimy przekonującego kandydata" - powiedział Weber

Reklama

Dodał, że przed wyłonieniem nowego szefa instytucji konieczne są rozmowy z innymi proeuropejskimi frakcjami w PE. "Jedną trzecią członków tej izby można określić jako populistów i ekstremistów. Podają oni w wątpliwość Unię Europejską, a nawet chcą ją zniszczyć. Chciałbym, byśmy wspólnie z innymi frakcjami zapewnili, że te siły nie będą miały wpływu na decyzje i prace legislacyjne" - powiedział Weber.

O nominację grupy EPL w wyborach na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego stara się Francuz Alain Lamassoure, a na giełdzie padają też nazwiska Irlandki Mairead McGuinness, Austriaka Othmara Karasa czy Włocha Antonio Tajaniego.

Kandydata na szefa PE ma też trzecia pod względem wielkości frakcja w PE, Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (należy do niej PiS). Jest to głuchoniema belgijska europosłanka Helga Stevens. Szef konserwatystów Brytyjczyk Syed Kamall oświadczył w czwartek, że decyzja Martina Schulza daje okazję, by przemyśleć funkcjonowanie Parlamentu Europejskiego i dominację tzw. wielkiej koalicji chadeków i socjaldemokracji. Jak wskazał, przez ostatnie 30 miesięcy decyzje o przyszłości UE "były podejmowane przez pięciu mężczyzn z czterech starych krajów członkowskich". "Odejście kluczowej postaci zakulisowego działania w Parlamencie Europejskim powinno skłonić wielką koalicję, by zastanowiła się poważne, czy takie postępowanie korzystnie wpływa na postrzeganie PE przez obywateli" - oświadczył Kamall.

Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)