W regionie jest pięć spółek PKS: w Białymstoku, Łomży, Suwałkach, Siemiatyczach i Zambrowie. W 2011 roku samorząd województwa przejął je od Skarbu Państwa. Łącznie pracuje tam ok. 800 osób. Kilka miesięcy temu pojawił się pomysł ich połączenia w jeden podmiot w formie inkorporacji, czyli wchłonięcia czterech pozostałych spółek przez PKS Białystok.

Dokumenty są w sądzie rejestrowym, badał je już biegły rewident i uznał, że nie ma przeciwwskazań. W ciągu kilku dni decyzje mają podjąć walne zgromadzenia spółek, po zakończeniu tej procedury do sądu trafi wniosek o wpis nowego podmiotu do KRS.

W podlaskim sejmiku większość ma koalicja PSL i Platformy Obywatelskiej, przy czym to ludowcy mają większość (3 osoby) w 5-osobowym zarządzie województwa.

W miniony piątek wicemarszałkowie z PO oraz przewodniczący klubu Platformy w sejmiku zwołali konferencję prasową i poinformowali, że chcą wstrzymania procesu łączenia spółek. Mówili, że zbyt mało o nim wiedzą, a cała procedura wywołuje niepokój zarówno wśród pracowników PKS-ów, jak i mieszkańców korzystających z transportu organizowanego przez samorząd.

Reklama

Stanowisko zaskoczyło współkoalicjanta Platformy w sejmiku - Polskie Stronnictwo Ludowe. "Nasze działania są prowadzone w sposób rzetelny i transparentny, były prezentowane krok po kroku" - mówił w poniedziałek dziennikarzom marszałek województwa Jerzy Leszczyński (PSL). Dodał, że od stycznia do listopada odbyło się 48 różnych spotkań dotyczących inkorporacji.

W materiałach przekazanych dziennikarzom są wymienione m.in. posiedzenia zarządu województwa, w których brali udział również wicemarszałkowie z PO.

Podlaski samorząd pięć spółek PKS przejął od Skarbu Państwa w 2011 roku. Leszczyński mówił, że nie powiodły się 5-letnie plany ich rozwoju; połączenie pod egidą PKS Białystok ma umożliwić im przetrwanie na rynku.

"Alternatywy nie mamy, bo alternatywą jest upadłość spółek" - uważa marszałek województwa podlaskiego. Podkreśla, że w decyzji nie ma żadnego politycznego interesu.

"Czasem trzeba podejmować niełatwe decyzje. Jedynym celem naszych działań jest zapewnienie zrównoważonego transportu zbiorowego w naszym województwie. Nie możemy też pozwolić na upadek PKS-ów lub ich prywatyzację" - powiedział Leszczyński. Dodał, że skutkiem byłaby nie tylko utrata miejsc pracy i utrzymania wielu rodzin, ale i zamknięcie połączeń z małymi miejscowościami i ich odcięcie komunikacyjne.

Zapewniał, że rozumie obawy przeciwników, ale uważa, że głosy sprzeciwu są często wynikiem "źle sformułowanej informacji" (w ub. tygodniu trafiło do marszałka ponad 6 tys. podpisów zebranych przez związki zawodowe PKS Suwałki i PKS Zambrów - PAP). Zapewniał, że nie będzie likwidacji a łączenie, poszczególne oddziały mają "prężnie się rozwijać".

Leszczyński zapowiedział, że ludowcy nie wycofują się z rozpoczętego procesu. Na wtorkowym posiedzeniu zarządu województwa podejmowana będzie uchwała, na mocy której upoważnieni zostaną do podjęcia decyzji przedstawiciele samorządu działający jako walne zgromadzenia spółek PKS.

"Bierzemy odpowiedzialność za trudne decyzje. Jeśli nie będzie poparcia koalicjanta, jesteśmy w stanie ten proces przeprowadzić, pod koniec tej drogi nie możemy powiedzieć, że się wycofujemy" - dodał członek zarządu województwa Stefan Krajewski, od niedawna prezes PSL w regionie.

"Skoro koalicjant w piątek powiedział, że piłka jest po naszej stronie, to my piłkę przyjmujemy - mówiąc w sportowym języku - +na klatę+ i gramy dalej" - powiedział Krajewski.

Jego zdaniem - choć rozmów z Platformą Obywatelską od piątku nie było - koalicja w sejmiku trwa. W jego ocenie, to koalicjant wycofał się z decyzji ws. PKS, bo wcześniej - jak mówił - na wielu spotkaniach i w rozmowach "ta jednomyślność była". "Koalicja jest, jesteśmy za utrzymaniem tej koalicji, ale nie za wszelką cenę" - dodał szef ludowców w Podlaskiem. (PAP)