Jeden resort chce zwiększenia prywatnych inwestycji. Drugi planuje zmiany, po których wiele niepublicznych placówek upadnie, a dla nowych powstaną bariery w rozwoju.
W liście, do którego dotarł DGP, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki zwraca uwagę na rozbieżne działania w ramach rządu. Zgrzyt jest poważny, bo w praktyce dotyczy tego, czy i jak realizować obietnice polityków PiS, którzy zapewniali, że zdrowie to nie obszar do zarabiania, że powinno być publiczne lub wręcz państwowe.
Z kolei zadaniem wicepremiera Morawieckiego jest zachęcanie do inwestycji oraz pilnowanie państwowej kasy, czemu służy zwiększanie efektywności ochrony zdrowia. A tę stymuluje konkurencja.
„W Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju mowa jest o zwiększeniu poziomu inwestycji prywatnych jako jednym z wyzwań rozwojowych kraju. Zatem prywatne podmioty medyczne powinny być zachęcane do inwestowania na rzecz polskiego rynku ochrony zdrowia” – pisze wicepremier w liście do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Odnosząc się do planowanej budowy sieci szpitali, z jednej strony podkreśla, że to kompetencje resortu zdrowia, z drugiej zachęca do dialogu i brania pod uwagę rządowych, ponadresortowych dokumentów.
Eksperci podkreślają brak konsekwencji rządu. I uważają, że Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju powinna być nadrzędna wobec projektów innych resortów. – To dokument kierunkowy dla państwa, wytyczający filozofię realizowania polityki gospodarczej i społecznej w zakresie wszystkich sektorów – mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego i członkini rady NFZ. Dodaje, iż to dobrze, że wicepremier podkreślił współistnienie sektorów prywatnego i publicznego jako niezbędnych dla realizacji strategicznych celów państwa.
Reklama

Sieć niezgody

To, że Morawiecki zabrał głos w sprawie zdrowotnej reformy, to sukces prywatnych szpitali, które walczą o przetrwanie. Otóż Ministerstwo Zdrowia szykuje system podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej, który miałby zacząć obowiązywać już od połowy przyszłego roku. Polegać będzie na powołaniu sieci placówek, które dostaną pieniądze z NFZ w pierwszej kolejności, poza konkursami. Tak rozdzielone zostanie ok. 80 proc. funduszy na leczenie szpitalne. Przyznawane będą jako ryczałt, a nie jak teraz za faktycznie zrealizowane świadczenia w danym roku.
System zostanie zabetonowany: szpital lub jego oddziały trafią do sieci, jeśli będą miały kontrakt z NFZ minimum przez dwa lata. To, jak zwraca uwagę m.in. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, znacznie utrudni lub wręcz uniemożliwi nowe inwestycje – zarówno prywatne, jak i publiczne. Udział w systemie będzie weryfikowany raz na cztery lata. Dodatkowo ustalono takie kryteria, że z automatu odpadną np. szpitale chirurgii jednego dnia, realizujące świadczenia taniej, a także wiele placówek specjalistycznych, np. ortopedyczne, okulistyczne, kardiologiczne czy rehabilitacyjne. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szpitali Prywatnych (OSSP) próbowało dialogu, a potem zwróciło się o pomoc do wicepremiera, wyłuszczając, jak plany MZ dotyczące sieci kolidują z tym, co głosi Morawiecki. Ten napisał więc do Radziwiłła i dodatkowo wysłał mu pismo od organizacji szpitalnej.
– Ten list jest dla nas bardzo ważny. Od pewnego czasu podkreślaliśmy, że trudno nam zrozumieć politykę resortu – mówi Andrzej Sokołowski, szef OSSP. – Z jednej strony wicepremier Mateusz Morawiecki i prezes PiS Jarosław Kaczyński chcą, by firmy więcej inwestowały i Polska wykonała skok gospodarczy, a z drugiej resort zdrowia praktycznie wycina inwestorów – wyjaśnia. I dodaje, że firmy zainwestowały już ok. 6–7 mld zł w polski system ochrony zdrowia.

Dyskusja w rządzie potrzebna

Sieć szpitali i inne zmiany, np. w ratownictwie, mogą kolidować z planami Morawieckiego w wielu elementach. Jako minister rozwoju zdaje sobie sprawę, że plany MZ zniechęcą do działania. Na przykład Falck, który zainwestował w naszym kraju ponad 100 mln zł i zatrudnia 3200 osób, rezygnuje z dalszych planów, a nawet rozważa wycofanie części biznesu z Polski, bo resort zdrowia ustawowo chce określić, że zadania z zakresu ratownictwa mogą realizować tylko publiczne podmioty. Teraz prywatna jest co 9.–10. karetka. Poza tym prywatne firmy sprzęt medyczny kupowały za własne pieniądze lub z kredytów, a nie jak placówki publiczne, które często dofinansowane są z budżetu państwa lub przez samorządy.
Projekt sieci krytykują niemal wszyscy, nawet publiczne urzędy i posłowie PiS, w tym były prezes NFZ Andrzej Sośnierz.
Warto jednak podkreślić, że pomysł uporządkowania kompetencji różnych typów placówek to dobry ruch. Gdy skomplikowane operacje realizowane są w małym szpitalu zaledwie kilka razy w roku, zespół nie ma wprawy i lawinowo rośnie ryzyko powikłań. Ponadto inwestycje w zdrowiu powinny być koordynowane, bo publicznych pieniędzy nie starcza dla wszystkich. Tę kwestię reguluje jednak uruchomiony ostatnio Instrument Oceny Wniosków Inwestycyjnych w Sektorze Zdrowia. Pozwala ocenić, czy inwestycja może liczyć na unijne dofinansowanie, a w przyszłości kontrakt z funduszem.