W 1994 roku Estonia jako pierwszy kraj w Europie zdecydowała się na wprowadzenie jednej stawki podatkowej dla biznesu i osób fizycznych w wysokości 20 proc. oraz równej dla wszystkich kwoty wolnej. Pomysł ten szybko podchwyciły inne kraje – m.in. Węgry, Rumunia i Rosja. Narzędzie, które według pierwotnych założeń miało wesprzeć rozwój gospodarczy Estonii, teraz traci jednak swoich zwolenników. Problemem Estonii stały się rosnące nierówności dochodowe w społeczeństwie i hamujący wzrost PKB.

Jak wynika z najnowszych danych estońskiego urzędu statystycznego, PKB w tym kraju wzrósł w trzecim kwartale o 1,1 proc. rok do roku. To o 0,3 pkt proc. więcej niż w poprzednim kwartale. Zgodnie z prognozami KE, w całym 2016 roku estoński PKB ma utrzymać tempo 1,1 proc. wzrostu, a dopiero w 2017 roku może przyspieszyć do 2,3 proc.

Nowy rząd Juria Rataja zapowiedział już znaczące zmiany w systemie podatkowym. Zgodnie z założeniami, od 2018 roku Estończycy zaczną odchodzić od liniowej stawki podatku, a ich składki będą uzależnione od wysokości dochodów. Pierwszym krokiem ma być - podobnie jak w Polsce – zwiększenie kwoty wolnej od podatku dla najsłabiej zarabiających Estończyków oraz zniesienie jej dla najbogatszych. Nowe władze zapowiedziały też obniżenie podatku CIT do 14 proc.

>>> Czytaj też: Cud technologiczny na północy Europy. Jak Estonia stała się internetową potęgą i państwem bez granic

Reklama

„W modelu, który obecnie funkcjonuje, korzyści dla najbogatszych przekładają się na korzyści dla całej gospodarki dopóki PKB rośnie. Teraz nie notujemy już wysokiego wzrostu gospodarczego, więc to podejście przestaje być atrakcyjne” – mówi Karsten Staehr, profesor z Uniwersytetu Technicznego w Tallinie, specjalizujący się w finansach publicznych.

Obrońcy koncepcji podatku liniowego, którą już w latach 60. zaproponował laureat nagrody Nobla z ekonomii Milton Friedman, twierdzą, że rozwiązanie to zwiększa dochody budżetowe poprzez uszczelnianie systemu i zachęcanie do podejmowania zatrudnienia i inwestowania. Z kolei przeciwnicy podkreślają, że tak naprawdę podatek liniowy negatywnie wpływa na dochody – nagradza bowiem najbogatszych kosztem najbiedniejszych.

Były premier Estonii Mart Laar, który wprowadzał podatek liniowy, przyznał, że decyzję o zmianie systemu podjął po przestudiowaniu badań Friedmana i przy założeniu, że jego pomysły zdały egzamin na Zachodzie. Laar potwierdził, że podatek liniowy rzeczywiście pomógł ograniczyć bezrobocie po upadku Związku Radzieckiego, a jego wprowadzenie zachęciło mieszkańców do zakładania własnych firm. Krytycy podkreślają jednak, że w okresie transformacji gospodarczej dużą rolę odegrały tu też skutki prywatyzacji państwowych firm.

Odwrót od liniowego podatku widać też w innych państwach – Słowacja zrezygnowała z niego po 10 latach w 2013 roku. Wciąż jednak jest to dominujący model opodatkowania w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

>>> Czytaj też: Duda o kwocie wolnej, frankowiczach i emeryturach: To kosztowne zmiany naprawcze