Jest taki projektant mody Philipp Plein. Pan Plein ma nieograniczoną i wyjątkowo bujną wyobraźnię, co jest nieco dziwne, zważywszy na fakt, że to Niemiec.
Projektuje ciuchy dla ludzi, którzy lubią publicznie pokazywać, że ich życie jest usłane 100-dolarowymi banknotami. Ludzi, którzy noszą na nadgarstkach zegarki tak duże, że człowiek jest autentycznie zaskoczony, iż co godzinę nie wyskakuje z nich kukułka. Ludzi, których domy pod względem wielkości przypominają tureckie hotele. We wszystkich 50 łazienkach, jakie wnich znajdziecie, zainstalowano krany z24-karatowego złota. Po odkręceniu czerwonego kurka leci wódka Grey Goose, azniebieskiego – szampan Moët. Innymi słowy, Plein projektuje ciuchy dla całej moskiewskiej Rublowki. Jego buty odbijają światło zwiększą mocą niż panele słoneczne orbitalnego satelity. Marynarki wyglądają, jakby ktoś miał je na sobie podczas malowania mieszkania iwywalił się na puszki zfarbą. Zwykły pasek do spodni, który przypomina brylantową kolię zdjętą zwitryny Cartiera, kosztuje nawet kilka tysięcy złotych. Za dżinsy trzeba zapłacić równowartość 4–5 tys. zł. Acena tenisówek rośnie wraz zliczbą lumenów – najdroższe chodzą po 15 tys. zł.
Zastanawiacie się pewnie teraz, kto, na Boga, pragnie wydać takie pieniądze, żeby przebrać się za papugę arę. Chyba całkiem sporo osób, bo Plein w ubiegłym roku na czysto zarobił… 30 mln euro. Sądząc po jego zdjęciach na Instagramie, pieniądze te wydaje głównie na wizyty u barbera, swoje własne ciuchy i życie zgodne z ich stylem: jest dużo kolorów, blichtru i efekciarstwa. Oczywiście nie może zabraknąć samochodów – są i błyszczące mercedesy, i lambo, i ferrari. Niedawno na tym ostatnim pan Plein postawił buty autorskiego projektu, cyknął im foto i zamieścił na Insta. Bardzo nie spodobało się to Włochom. Stwierdzili, że – uwaga, uwaga! – Plein chce wypromować się na ich garbie i nielegalnie wykorzystał logo ich marki. Prawnicy firmy zażądali usunięcia fotki z sieci i jeszcze zasugerowali, że projektant ma… fatalny styl. Taka sugestia padła z ust gości pochodzących z tego samego kraju, co Armani, który na projektowanych przez siebie ciuchach zwykł umieszczać napis takiej wielkości, by z łatwością dał się odczytać z międzynarodowej stacji kosmicznej.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP
Reklama