Część wierzycieli od dwóch miesięcy, kiedy to zaczęły obowiązywać wyższe opłaty sądowe w sprawach o zapłatę, rezygnuje ze składania pozwów przeciw dłużnikom, podał Krajowy Rejestr Długów (KRD).

Wprowadzone zmiany powinny skłonić wierzycieli do szybszego przekazywania spraw do windykacji, bo wtedy szanse na odzyskanie pieniędzy są większe.

"Nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego to największa zmiana w procedurze cywilnej ostatnich lat. Ma na celu przeciwdziałanie przewlekłości postępowań, zwiększenie ich rzetelności, usprawnienie procesów w sprawach cywilnych. Pociągnęła ona za sobą wzrost różnych opłat. Chodzi przede wszystkim o wpis sądowy za złożenie sprawy w postępowaniu upominawczym. Przykładowo w sprawie o wartości od 7 500 zł do 20 000 zł wynosił on do niedawna 300 zł. Teraz widełki te zawężono do wartości 15 000-20 000 zł i podniesiono wpis aż do 1 000 zł. Podobnie wygląda to w pozostałych przedziałach wartości spraw, np. w sprawie wartej do 5 000 zł trzeba było wpłacić 100 zł, po zmianach w Kodeksie postępowania cywilnego - aż 400 zł. Jeśli przedsiębiorca ma kilku kontrahentów, którzy nie zapłacili mu za towary lub usługi, robią się z tego duże kwoty" - czytamy w komunikacie.

Zlikwidowano także zwrot 3/4 kosztów poniesionych przez wierzyciela w przypadku uprawomocnienia się nakazu zapłaty. Ponadto podniesiono opłatę za zawezwanie do próby ugodowej. Przed nowelizacją wynosiła ona 40 zł, a w sprawach o wartości powyżej 10 000 zł - 300 zł. Obecnie jest to 1/5 stawki, jaką poniósłby wierzyciel wnosząc pozew do sądu. Pojawiła się także opłata, której dotąd nie było - za wydanie uzasadnienia orzeczenia sądu trzeba zapłacić 100 zł.

"Dwa miesiące to jeszcze za mało, aby ocenić skutki funkcjonowania tych zmian. Myślę, że dopiero po roku będziemy mieli jaśniejszy obraz, jak to wpłynęło na postawy wierzycieli i dłużników. Ale już teraz widzimy pewne symptomy wskazujące na to, że część wierzycieli rezygnuje z dochodzenia zwrotu długu przed sądem, zwłaszcza w sprawach, gdzie kwoty nie są wysokie. Po prostu im się to nie opłaca. Co nie znaczy, że rezygnują z odzyskania pieniędzy, które im się należą, bo przecież sprzedali towar czy wykonali usługę. Sięgają więc po windykację polubowną czy wpisują dłużnika do Krajowego Rejestru Długów, co może mu znacząco utrudnić funkcjonowanie na rynku" - powiedział prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso Jakub Kostecki, cytowany w komunikacie.

Reklama

Wprowadzone zmiany powinny skłonić wierzycieli do szybszego przekazywania spraw do windykacji, bo wtedy szanse na odzyskanie pieniędzy są większe. Wielu przedsiębiorców obawia się jednak, że windykacja polubowna, choć prowadzona na miękko, zaburzy relacje z kontrahentami, a nawet spowoduje ich utratę, podkreślono.

"Nowa siatka kosztów sądowych oznacza duże podwyżki. Tymczasem windykacja polubowna, bez angażowania sądu i komornika, pozwala na elastyczność dłużnika i wierzyciela, co ułatwia spłatę zaległości. Tu zawsze jest miejsce na dialog i znalezienie rozwiązania, które są w stanie zaakceptować obie strony. Co ważne, windykacja należności prowadzona przez zewnętrzną firmę umożliwia przedsiębiorcy zachowanie dobrych relacji z dłużnikiem, gdyż to nie on upomina się o pieniądze. Co więcej, taki kontrahent może nadal być klientem firmy, ale zmobilizowanym do terminowego płacenia przy kolejnych transakcjach" - dodał Kostecki.

Dane Krajowego Rejestru Długów pokazują, że niespłacone zobowiązania przedsiębiorstw systematycznie rosną - obecnie to 9,4 mld zł. Za towary i usługi swoim kontrahentom nie zapłaciło 281 251 firm. Jak pokazują wyniki najnowszego badania "Portfel należności polskich przedsiębiorstw" przeprowadzonego przez Krajowy Rejestr Długów i Związek Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, w II kw. tego roku wydłużył się średni czas oczekiwania na zapłatę ze strony kontrahentów z 3 miesięcy i 24 dni do 4 miesięcy i 6 dni. Blisko 9 na 10 firm przyznaje, że ma problem z regulowaniem zobowiązań przez kontrahentów. Prawie 95 proc. badanych przedsiębiorców boi się, że w kolejnych miesiącach problemy te nie znikną.

>>> Czytaj też: Pełen ZUS od każdej umowy zlecenia? To oznacza wyższe koszty dla pracodawców