Zarabianie nie jest dla zakonników niczym nowym. Już w szóstym wieku św. Benedykt, jeden z ojców monastycyzmu, stał na stanowisku, że „bezczynność jest wrogiem duszy, bracia więc muszą być zajęci pracą, by jako mnisi żyć z pracy rąk własnych”.

-Na dobrą sprawę mnichów i zakony można traktować jak pierwsze korporacje, tyle, że nakazujące ascezę – uważa wielebny Paul Sullins, profesor socjologii na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie – W średniowieczu od 20 do 30 proc. całkowitego przychodu wytwarzanego w gospodarce pochodziło z klasztorów, od mnichów, którzy reformowali rolnictwo. Na początku reformacji zakony były właścicielami ponad 30 proc. angielskiej ziemi – powiedział telewizji CNN.

Zakony kontemplacyjne są historycznie najstarsze, powstawały w wyniku fundacji królewskiej, książęcej bądź możnowładców. Fundator ofiarowywał klasztorowi również dobra, takie jak ziemię i wsie służące utrzymaniu klasztoru.

–Dzisiaj nikt nie wyobraża sobie klasztoru jako zarządcy wsi. Dlatego klasztory kontemplacyjne, takie jak benedyktyni, trapiści czy cystersi musieli znaleźć nowy pomysł na siebie - mówi Marta Sztwiertnia, manager kultury w Fundacji „Chronić dobro” działającej w opactwie benedyktynów w Tyńcu. Klasztory to ogromne budynki, zabytkowe, koszty ich utrzymania są ogromne i wciąż rosną. Mnisi musieli dostosować się do nowoczesnych czasów, albo przejść do historii. A, że zawsze mieli własne gospodarstwa: pola, sady, ogrody ziołowe, ule i wytwarzali produkty na swoje potrzeby, mogą teraz wykorzystać wielowiekowe doświadczenie w ich produkcji, by się utrzymać

Tyniec Holding

Reklama

W ofercie klasztoru w Tyńcu znajdują się głównie produkty żywnościowe, przyprawy, miody, herbaty, i przetwory

- Cała historia rozpoczęła się ponad dekadę temu, kiedy to mnisi z Tyńca wytwarzali na własne potrzeby min.: sery oraz przetwory. Produkcja przewyższała zapotrzebowanie samego klasztoru, dlatego też bracia wpadli na pomysł, aby wyroby własne sprzedawać – mówi Agnieszka Jabłońska, asystentka zarządu i Brand manager Benedictus Memes, spółki, która odpowiada za działalność biznesową klasztoru - Część produktów jest konfekcjonowanych przez nas, pod silnym nadzorem braci z Tyńca. Pozostała część dostarczana jest przez małe, rodzinne firmy, które posiadają certyfikaty produktów tradycyjnych i ekologicznych.

Opactwo w Tyńcu, oprócz wytwarzania produktów, przyjmuje także gości w ramach centrum konferencyjnego, prowadzi hotel oraz warsztaty i szkolenia. Zainteresowani mogą zarówno uczestniczyć w rekolekcjach z postem św. Hildegardy z Bingen jak i posiąść bardziej przyziemne umiejętności w ramach takich kursów jak „Tajemnice ziół” oraz „Benedyktyński program zarządzania. Duchowość lidera”. Bracia prowadzą także Dom Gości oraz restaurację i kawiarnię na terenie klasztoru, które swoje usługi kierują do turystów.

Obok klasztoru działa także Fundacja Chronić Dobro, która odpowiada za działalność edukacyjną kulturalną klasztoru. Prężnie działa także wydawnictwo benedyktynów Tyniec w którym można kupić płyty CD, książki religijne oraz poradnikowe, dewocjonalia i gadżety w rodzaju pamiątkowych koszulek i kubków.

Zaspokoić popyt

Ewolucję od sprzedawania produktów przy furcie do pełnowymiarowego biznesu zatrudniającego świeckie osoby przeszli krakowscy Kapucyni - Dość zaskakujący wzrost zainteresowania Balsamem Kapucyńskim pod koniec lat 90-tych i na początku XXI wieku zmusił braci do sformalizowania całego cyklu produkcyjnego, zarejestrowania działalności gospodarczej i rozszerzenia produkcji – mówi o. Ryszard Modelski, dyrektor Manufaktury Kapucynów działającej przy krakowskim klasztorze - Receptura Balsamu kapucyńskiego jest tajna i zna ją tylko dwóch braci, w tym jeden zaangażowany w proces produkcyjny. Bracia czuwają nad zaopatrzeniem ziół, kluczowym procesem przygotowania mieszanki ziołowej, kontrolą procesu wytwarzania Balsamu, oraz odpowiedzialnością za całość funkcjonowania Manufaktury.

Sam Balsam Kapucyński został zarejestrowany przez Ministerstwo Rolnictwa jako produkt tradycyjny z Małopolski. Manufaktura jest podmiotem gospodarczym kościelnej osoby prawnej, jaką jest Zakon Braci Mniejszych Kapucynów Prowincji Krakowskiej – Działamy jak wszyscy przedsiębiorcy, odprowadzamy podatek dochodowy, VAT i opłacamy akcyzę związaną z zawartością alkoholu w produkcie – mówi dyrektor manufaktury.

Bracia, oprócz nalewki, sprzedają także produkty zielarskie, zdrową żywność oraz książki o tematyce religijnej. Manufaktura zatrudnia pięciu pracowników, ma także punkty sprzedaży przy klasztorach kapucyńskich w Gdańsku, Wrocławiu, Stalowej Woli i u franciszkanów w Opolu. Biznes rozrasta się przede wszystkim dzięki marketingowi szeptanemu i poleceniom od klientów.

Siostry Niepokalanki i ich ciastkarnia

Interesującą motywację do prowadzenia działalności gospodarczej miały siostry Niepokalanki z Nowego Sącza, które w 2009 roku otworzyły ciastkarnię z myślą o absolwentkach prowadzonego przez nie technikum gastronomiczno-hotelarskiego – Aby zapewnić uczennicom jak najlepsze i stałe praktyki zawodowe – jak piszą siostry na swojej stronie internetowej. W ciastkarni pracują zarówno zakonnice jak i uczennice szkoły. W ofercie, oprócz ciastek, jest też chleb oraz torty.

Nie wszystkie klasztory mają taki rozmach jak benedyktyni w Tyńcu czy nawet systematyzujący swoja produkcję kapucyni. Swoje produkty sprzedają choćby kameduli z Bieniszewa, gdzie sześciu braci produkuje miody pitne. Wszystko sprzedają przy klasztornej furcie, przede wszystkim znajomym.

>>> Czytaj też: Piwo, wódka, wino, whisky. Co piją Polacy?

- Klasztorne produkty wpisują się w popularny obecnie trend i modę na tradycję, slow food, pewne rozkoszowanie się produktami. Modne są tradycyjne konfitury, ludowe przysmaki. Klasztorny miód pitny jak najbardziej się w tę tradycję wpisuje. - wskazuje prof. Marzanna Witek-Hajduk z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej.

Kwestia rozmachu

Działalność produkcyjna i zarobkowa klasztorów ma tradycje sięgające kilkuset lat. Belgijskie klasztory trapistów słyną z wytwarzania mocnego (6-10 proc. alkoholu) i cenionego na całym świecie piwa. Piwo trapistów jest zastrzeżonym znakiem towarowym, którego renomy mnisi zazdrośnie strzegą, a jednym z warunków korzystania z niego jest przekazywanie części dochodów dla ubogich. Warzone w klasztorze Westvleteren piwo zostało uznane za najlepsze na świecie, jak doniósł BusinessInsider.

W swojej działalności gospodarczej wiele inwencji wykazują klasztory działające w Stanach Zjednoczonych, których działalność biznesowa jest wymuszona między innymi wysokimi opłatami za opiekę zdrowotną. Klasztor Cystersów Mepkin w stanie Południowa Karolina skupił się na produkcji grzybów, inne klasztory produkują własne piwa, wina lub inne tradycyjne produkty.

Trwa ładowanie wpisu

Mnisi nie boją się także nowoczesnych technologii. Założona przez niewielki zakon cystersów z Wisconsin firma Lasermonks opłaca klasztorne rachunki oraz wydatki na działalność dobroczynną dzięki sprzedaży tonerów do drukarek. Obecnie docierają do ponad 70 tysięcy klientów.

-Kupując produkty przygotowywane przez klasztor konsument tak naprawdę kupuje obietnicę, że produkt został wykonany ręcznie i starannie, inaczej niż masowa produkcja przygotowywana przez popularne marki. – wskazuje prof. Marzanna Witek-Hajduk - Nie bez znaczenia jest także pewna tajemnica kojarząca się z klasztorem. Produkty klasztorne niosą za sobą obietnicę specjalnych receptur, przepisów nieznanych poza murami. Dlatego konsumenci sięgają po nie – podsumowuje.