"Sprzęt, który sprowadziliśmy do Polski spełnia wszystkie wymagania prawa, jeśli chodzi o dopuszczenie na rynek europejski" - powiedział w rozmowie z PAP prezes KGHM Polska Miedź Marcin Chludziński.

Jak wyjaśnił, oznacza to, że sprzęt, który spółka sprowadziła, "może, zgodnie z zaleceniami Komisji Europejskiej, być używany przez (krajowe) służby zdrowia". "Jest to towar, który zapewnia bezpieczeństwo - tak mówią nam przedstawione przez producentów wyniki testów i certyfikaty" - powiedział szef miedziowego giganta.

Prezes podkreślił, że przywiezione maski, posiadają pełną dokumentację i są zgodne z regulacjami europejskimi jeśli chodzi o wymogi prawne.

KGHM w ostatnich tygodniach sprowadził do Polski z Chin sprzęt medyczny, w tym m.in. maski ochronne i kombinezony. Do Warszawy, 14 kwietnia, przyleciał największy transportowy samolot świata Antonow An-225 Mriya, który przywiózł z Chin do Polski ładunek z niezbędnymi środkami do walki z koronawirusem. Na pokładzie samolotu znajdowało się m.in. ponad milion maseczek i kilkaset tysięcy kombinezonów ochronnych. Transport na zlecenie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przygotowały spółki KGHM Polska Miedź i Lotos.

Reklama

We wtorek Newsweek napisał, że według ich ustaleń żadna partia sprowadzonego na pokładzie gigantycznego Antonowa wyposażenia nie przeszła w Polsce testów. "Wydając miliony na maseczki i przyłbice, zaufano dokumentacji dostarczanej przez chińskich producentów" - czytamy w publikacji Newsweeka.

Prezes KGHM powiedział, że firma, sprowadzając sprzęt dołożyła wszelkiej staranności, poszukując na niełatwym rynku dobrej jakości produktów. "Środki są między innymi zweryfikowane przez amerykańskiego regulatora, który zajmuje się dopuszczeniem na rynek USA sprzętu ochronnego. Bazujemy na dokumentach od prestiżowych instytucji oraz na świetnych relacjach biznesowych" - mówił Chludziński.

Pytany, czy na podstawie dokumentacji, bez testów laboratoryjnych, można dopuścić sprzęt do użytkowania, powiedział, że "oczekiwanie, że każdy sprzęt będzie obowiązkowo sprawdzony przez laboratorium w Polsce jest kuriozalne". "Nikt nie chce opóźniać procesów nadmiernymi regulacjami. Nie ma takiego obowiązku, mimo to wykonujemy sukcesywnie testy partii produktów" - wskazał.

Prezes tłumaczył, że sprowadzając sprzęt z Chin, spółka bazuje na "swoich długich relacjach handlowych z Chinami".

"Nasi partnerzy pomagają w weryfikacji wiarygodności dostawców, ale też pomagają w znalezieniu najbardziej bezpiecznego sprzętu. Jest to proces wieloetapowy, prowadzony zarówno poprzez inspekcje w chińskich fabrykach, ale też przez weryfikacje autentyczności deklaracji i dokumentacji badań, które potwierdzają jakość" - wyjaśnił.

Jak podkreślił szef KGHM, "każdy. kto ma z nami wieloletnie relacje handlowe, dba o zaufanie, a przez to o swoją wiarygodność". "Dokumenty, które posiadamy, potwierdzają bezpieczeństwo. To dowody badań testowych w Chinach, ale też dokumenty z instytucji z innych krajów, nie tylko europejskich" - dodał.

Chludziński zaznaczył, że kwestie związane z dopuszczeniem sprzętu chińskiego na rynek europejski reguluje prawo UE. "W tym nadzwyczajnym czasie KE wydała wytyczne związane z dopuszczeniem produktów dla służby zdrowia. Ze względu na ogromny popyt standardowe procedury są trudne do zastosowania" - powiedział.

>>> Czytaj też: Podatek majątkowy to nie jest dobry sposób, by finansować walkę z pandemią [OPINIA]

Zapewnił, że partner chiński to "duża, wiarygodna firma", która "produkuje duże wolumeny masek". Przypomniał, że KGHM współpracuje na rynku chińskim z firmami od 20 lat. "Nasi partnerzy pomogli nam w szukaniu wiarygodnych kontaktów i dostawców. Wiele ofert odrzucaliśmy" - mówił.

Prezes KGHM tłumaczył, że sprowadzenie takiego sprzętu to logistyczne wyzwanie. "On nie leży na półce. Nie można po niego przyjechać i po prostu kupić. Musimy przeprowadzić potężną operację logistyczną, związaną ze znalezieniem dobrej jakości sprzętu, i z tym, żeby ktoś nam chciał sprzedać, a następnie jego przywieźć" - mówił. Dodał, że wiele państw europejskich chce kupić w Chinach np. maski. Kraje konkurują o pożądany na całym świecie sprzęt.

Chludziński podkreślił, że spółka realizuje dostawy sprzętu medycznego na zlecenie rządu. "To nie jest wyłącznie nasza inicjatywa. Zostaliśmy skoordynowani decyzją, także administracyjną, premiera Mateusza Morawieckiego. Nie jesteśmy jedyną spółką, dostawami zajmują się przecież także np. Lotos czy PKN Orlen" - powiedział.

Jego zdaniem, publikacja Newsweeka to klasyczny fake news. "Tego typu informacje nakierowane są na wywołanie niepokoju, na utratę zaufania nie tyle do nas, ile do całego systemu dostaw dla służby zdrowia. Przecież ten transport został sprawdzony przez dostawców, ale też przez nas, jako odbiorców. Skrupulatnie sprawdziliśmy wiarygodność dokumentacji. Tekst jest nastawiony na sianie fermentu i napisany bez znajomości faktów oraz prawa" - ocenił.

Prezes zapewnił, że dopóki spółka będzie o to proszona przez rząd i będzie miała takie możliwości działania, dopóty będzie ten sprzęt sprowadzać.

- KGHM zakupił, dzięki swoim kontaktom handlowym sprzęt niezbędny dla działania systemu opieki zdrowotnej w Polsce służący opiece medycznej osobom zakażonym SARS-CoV 2 – twierdzi profesor Andrzej Horban Krajowy Konsultant ds. Chorób Zakaźnych - Zakupy zostały dokonane zgodnie z prawem, a ich zakres został uzgodniony z konsultantem krajowym w dziedzinie chorób zakaźnych.

- Każdemu działaniu które powoduje, że do Polski trafia sprzęt medyczny ( maski, półmaski, respiratory, fartuchy ) z jakiegokolwiek kraju na świecie - należy przyklasnąć i za nie podziękować – mówi profesor Jan Lubiński z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie - Dzięki Bogu są jeszcze w Polsce duże państwowe firmy takiej jak KGHM czy Lotos dzięki którym - z pominięciem klasycznych procedur przetargowych można w sytuacji pożaru sprowadzić do Polski szybko niezbędny sprzęt, którego - jak wszyscy wiemy - brakuje na całym świecie nie tylko w Polsce. - Tylko ten kto nie wie, ile takie transporty wymajają wysiłku w obecnej sytuacji może takie działania krytykować. Tego co się wydarzy nikt nie mógł przecież przewidzieć. Teraz tylko , po przejściu najgorszego powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość i wrócić do produkcji wielu sprzętów i leków w Europie i Polsce – dodaje Jan Lubiński.

- Mało jest prawdopodobne, żeby przywiezione chińskie maseczki komuś zaszkodzą lub że świat będzie wyglądał jakoś brzydziej przez chińskie przyłbice. Pomogą milionom. Nagminnie opowiadamy o niskiej jakości wyrobów stamtąd, bo swoich nie mamy. Łatwo więc teraz też suflować podobne wątpliwości. Koniec końców i tak trzeba będzie założyć chińską maseczkę z Antonowa - mówi prof. Bartosz Łoza, Kierownik Kliniki Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

>>> Czytaj tez: Kryzys naftowy niczym druga pandemia. Załamanie cen ropy to dopiero początek problemów