Ludzkość prowadzi wojnę z naturą – stwierdził Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ, otwierając niedawny szczyt poświęcony zanikającej bioróżnorodności.
Nie chodzi (tylko) o to, że na zawsze niszczymy efekty trwającej miliony lat ewolucji. Podcinamy też gałąź, na której siedzimy. O ile kryzys klimatyczny i destrukcyjne konsekwencje emisji CO2 przedarły się do publicznej debaty, o tyle zmniejszająca się bioróżnorodność jest wciąż na jej marginesie. Ktoś w ogóle zauważył ten szczyt ONZ?

Zaprzęganie rynków

Sytuacja jest krytyczna. Wymieranie przyspiesza, w tej chwili wyginięcie grozi 1 mln gatunków. By je ratować, potrzebne są setki miliardów rocznie. Skąd je wziąć?
Reklama
Trzeba „zaprzęgnąć rynki” oraz „włączyć sektor prywatny” – podpowiadają niektórzy ekonomiści i finansiści, a nawet ekolodzy i badacze. Żeby ekonomia mogła wesprzeć akcję ratunkową, musimy jednak najpierw przetłumaczyć rzeczywistość na jej język. Natura musi stać się „kapitałem naturalnym”. Termin ten oznacza ziemię (i to, co pod nią), wodę, powietrze i wszystkie żyjące istoty, czyli wszystko, co konsumujemy i na czym zarabiamy, ale sami tego nie wytworzyliśmy. Po „przetłumaczeniu” procesy ekosystemowe stają się „usługami ekologicznymi”, bo przecież lasy oczyszczają nam powietrze, zapylacze dbają o uprawy, z węgla, ropy czy wiatru czerpiemy energię, rozmaite gatunki są naszą żywnością, a np. morza i jeziora choćby wspierają ekoturystykę. Natomiast np. rzeki i góry to po przetłumaczeniu „zielona infrastruktura”. Teraz trzeba to wszystko przeliczyć na pieniądze. Kryzysy klimatyczny i bioróżnorodności to w języku ekonomii bankructwo.
Do tej pory traktowaliśmy naturę jako nieskończony i darmowy rezerwuar. Nie płaciliśmy więc za jej „usługi” i nie czuliśmy się zobowiązani ponosić kosztów. Czerpaliśmy z niej, nie wliczając w cenę produkcji i konsumpcji realnej wartości zatruwanych rzek, wycinania lasów, przeeksploatowania łowisk czy topnienia lodowców. Kopalnie, fabryki, deweloperzy i inni nie regulowali rachunków, które – z opóźnieniem – przychodzi opłacić nam wszystkim: pieniędzmi, zdrowiem i przyszłością.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i w jej internetowym wydaniu.