Samochody i autobusy elektryczne, które są kluczem do walki z globalnym ociepleniem, od dawna są obciążane większymi kosztami początkowymi niż te, które spalają benzynę lub olej napędowy. Powodem tak wysokiej ceny są koszty akumulatorów. Jednak naukowcy twierdzą, że premia cenowa zniknie, gdy akumulatory osiągną poziom 100 dolarów za kilowatogodzinę. Według przewidywań BNEF, zgodnie z ankietą dotyczącą cen akumulatorów z 2020 r., punkt krytyczny 100 dol. za kWh ma zostać osiągnięty w 2023 r.

W ciągu ostatniej dekady koszty baterii spadły o prawie 90 proc., z 1100 dol. za kilowatogodzinę w 2010 r. do 137 dol. w tym roku. Pakiety zbudowane dla samochodów - w przeciwieństwie do domowych paneli słonecznych lub elementów sieci energetycznej - kosztują jeszcze mniej. Obecnie średnio 126 dolarów za kilowatogodzinę.

W corocznym badaniu BNEF znalazły się też przykłady akumulatorów do autobusów elektrycznych w Chinach, które sprzedają się poniżej 100 dolarów za kilowatogodzinę, powiedział główny autor raportu James Frith. Średnia cena pakietu autobusów elektrycznych w Chinach jest tylko nieznacznie wyższa od poziomu równowagi i wynosi 105 USD.

„W ciągu zaledwie kilku lat średnia cena w branży przekroczy ten punkt” - powiedział Frith, szef działu badań nad magazynowaniem energii w BNEF, cytowany w komunikacie prasowym. „Co więcej, nasza analiza pokazuje, że nawet gdyby ceny surowców powróciły do ​​najwyższych poziomów obserwowanych w 2018 r., to zamiast całkowicie wykoleić branżę, opóźniłoby to dojście do średniej ceny na poziomie 100 USD / kWh tylko o dwa lata”.

Reklama

BNEF przewiduje, że do 2030 r. ceny spadną do 58 dol. za kilowatogodzinę. Jednym z możliwych sposobów osiągnięcia takiej ceny jest powszechna produkcja akumulatorów półprzewodnikowych, które według szacunków BNEF mogłyby stanowić 40 proc. kosztów obecnych akumulatorów litowo-jonowych.