Dodał, że oba projekty "absolutnie się nie wykluczają".

"Farmy offshore, które zaczną działać około lat dwudziestych, (...) w pewnym sensie, będą zastępowały energetykę, jaką mamy na lądzie. Ale potrzebujemy ich, tak jak potrzebujemy elektrowni atomowej. To się absolutnie nie wyklucza, a wręcz się uzupełnia" – podkreślił pełnomocnik w kuluarach katowickiego EKG.

Jak zaznaczył, że jeśli "istotna" część produkcji energii będzie powstawała na morzu, to musimy równocześnie mieć źródło stabilizujące wiatr, a więc elektrownię umiejscowioną na północy kraju.

Podkreślił, że w farmę wiatrowa na morzu o mocy 1 GW można zbudować w cztery, pięć lat. To dwa razy krócej niż elektrownię jądrowa. Farmę budujemy w takim czasie, jak blok energetyczny normalny.

Reklama

Małgorzata Dragan

>>> Polecamy: Pokerowa gra Arabii Saudyjskiej