Przypadek stolicy Sudetów pokazuje, że w handlu energią elektryczną ważne jest prawo, ale równie ważne są dobre obyczaje i przezorność.

Problem Jeleniej Góry z cenami prądu poznała niedawno cała Polska. Miasto skarżyło się na nieuzasadnione podwyżki cen, które zafundował jej Tauron.

Chronologia była następująca – w 2018 r. miasto Jelenia Góra miało kontrakt na dostawę prądu z gdańską Energą. Umowa wygasała 31 grudnia. 5 listopada, a więc dość późno, miasto rozpisało przetarg na nowego dostawcę. Rzecznik miasta Cezary Wiklik powiedział nam, że przyczyną opóźnienia było zamieszanie wokół rosnących cen – urzędnicy słyszeli o zapowiadanych przez Ministerstwo Energii rozwiązaniach zapobiegających podwyżkom i czekali na ich wdrożenie. Ostatecznie jednak przetarg ogłoszono, 17 grudnia otwarto oferty i okazało się, że najtańszą złożył Tauron Sprzedaż. Stolica polskich Sudetów musiała pogodzić się z bolesną podwyżką – w 2018 r. płaciła 201 zł za 1 MWh, w 2019 cena wyniosła 350 zł.

Gdy minął ustawowy 10-dniowy termin na odwołanie, można było podpisać umowę. Tak się składa, że dystrybutorem energii na całym Dolnym Śląsku (czyli właścicielem sieci) jest również spółka z tej grupy – Tauron Sprzedaż. Teoretyczne więc proces zmiany sprzedawcy powinien przejść bezboleśnie. Tak się jednak nie stało.
Umowę podpisano 3 stycznia, ale z datą wejścia w życie 31 grudnia, czyli w ostatnim dniu obowiązywania starej umowy. Miejskim urzędnikom wydawało się, że nic ich już nie zaskoczy, zwłaszcza, że do 31 marca Tauron, zgodnie z uchwaloną 28 grudnia ustawą, miał czas na powrót do starej ceny z 2018 r. czyli 201 zł za 1 MWh. Tymczasem w styczniu przyszła faktura od Tauronu z ceną 398 zł. Rzecznik prezydenta Jeleniej Góry Cezary Wiklik powiedział nam, że miasto nie otrzymało żadnej informacji skąd się ta cena wzięła.

Co się tak naprawdę stało? Otóż, jak jak nam odpisało biuro prasowe Taurona, zgodnie z prawem energetycznym i instrukcją sieciową Tauron Dystrybucja ma 21 dni na „przepięcie” nowej umowy do swego systemu od chwili poinformowania go o nowej umowie. I w tym przypadku wykorzystano ustawowy termin co do dnia. W rezultacie umowa weszła w życie 1 lutego, a przez styczeń Jelenia Góra nie miała umowy na kupno prądu. Oczywiście nie znaczy to, że była go pozbawiona. W takiej sytuacji wchodzi do gry tzw. sprzedawca rezerwowy, którym w tym wypadku był również Tauron. Ale za sprzedaż rezerwową pobierana jest znacznie wyższa opłata. Stąd właśnie wzięła się kwota 398 zł za 1 MWh na fakturze za styczeń.

Reklama

Kto jest winien całemu temu zamieszaniu? Czy Miasto może się odwołać w sądzie? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

>>> Polecamy: Państwa UE myślą, jak połączyć klimat z budżetem