Müller w rozmowie z Radiem Wrocław pytany o kwestię dalszego odmrażania gospodarki w związku z pandemią COVID-19, przyznał, że na razie nie nastąpi otwarcie restauracji i branży fitness. Zwracał jednocześnie uwagę na rządowe tarcze finansowe, które są kierowane do zamkniętych branż, m.in. hotelarskiej czy fitness.

"W tej chwili PFR wypłaca codziennie kolejne dziesiątki, a nawet setki milionów złotych pomocy finansowej właśnie dla tych branż, ponieważ niestety nie możemy jeszcze w tej chwili podjąć decyzji o tym, żeby dokonać otworzenia tych branż" - mówił.

W tym kontekście zwracał uwagę na to, co się działo m.in. w Portugali, gdzie po "zbyt szerokim otwarciu gospodarki doprowadziła do sytuacji, w której przyrost zakażeń był rekordowy". "W przeliczeniu na Polskę oznaczałoby to, że byłoby to nawet na poziomie 50-60 tys. przypadków dziennie" - wskazał.

Reklama

Müller mówił też, że Rada Medyczna przy premierze doradza, by luzowanie obostrzeń prowadzić stopniowo i w cyklach dwutygodniowych obserwować, jak wpływają te decyzje na liczbę zakażeń, osób chorych w szpitalach czy osób pod respiratorami.

Dopytywany do jakiego poziomu zakażeń musiałoby dojść, aby znów ograniczać poszczególne dziedziny życia i gospodarki, Müller odparł: "Biorąc pod uwagę doświadczenia, które mamy wcześniej, czyli wskazywanie pewnych progów sztywnych, w ten sposób tego już staramy się nie komunikować".

"Oczywiście jest pewien próg, który jest progiem alarmowym, ale zawsze pod tym kątem jeszcze trzeba sprawdzać inne wskaźniki; nie tylko dzienną liczbę zakażeń, ale właśnie jak wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o zajęte łóżka covidowe, jak wygląda liczba osób pod respiratorami, jak wygląda sytuacja w innych krajach (...) w związku z tym takich prostych niestety wskaźników już nie ma" - przyznał.

W trakcie rozmowy rzecznik rządu był też pytany, w jakiej kondycji jest obóz Zjednoczonej Prawicy, w kontekście ostatnich sporów w Porozumieniu. "Jestem przekonany, że w ciągu najbliższych dni ta sytuacja się wyjaśni" - ocenił.

Jego zdaniem partnerzy koalicyjni PiS wiedzą o tym, że nie ma alternatywy dla Zjednoczonej Prawicy. "Alternatywą ewentualną rozpadu Zjednoczonej Prawicy byłyby rządy m.in. skrajnej lewicy we współpracy z Platformą Obywatelską, być może z innymi partiami" - mówił.