Mimo identycznie wyglądających opakowań, żywność w krajach UE może się różnić. Z przeprowadzonej przez KE analizy 1,4 tys. produktów w 19 państwach wynika, że prawie co 10-ty różnił się składem, choć wizualnie były takie same. Podział wschód-zachód to jednak mit.

Kwestia ta od wielu lat budzi sporo emocji. To dlatego, że produkty określonych firm sprzedawane pod tą samą nazwą w różnych krajach zawierają różne składniki. Producenci tłumaczą to specyfiką poszczególnych rynków, na których klienci przyzwyczajeni są np. do konkretnego smaku. Krytycy jednak wskazują, że gorsze składniki znajdują się często w produktach kierowanych na rynki Europy Środkowej i Wschodniej, a lepsze - na rynki Zachodu.

Przedstawiony w poniedziałek przez Komisję Europejską raport pokazuje, jaka jest skala tego zjawiska.

"Przewodniczący (Jean-Claude) Juncker bierze obawy wszystkich obywateli bardzo poważnie. Jeśli było poczucie, że na jednolitym rynku są obywatele drugiej kategorii, to zdecydowanie nie jest to coś, co jest dla niego akceptowalne. (...) Te dowody pokazują, w jakim stopniu ta kwestia jest problemem" - podkreśliła na konferencji prasowej rzeczniczka KE Mina Andreewa.

>>> Czytaj też: Skokowy wzrost cen żywności w Polsce. Warzywa drożeją nawet o ponad 250 proc.

Reklama

Raport jest wynikiem analizy składu żywności z wykorzystaniem tej samej metodologii, którą przeprowadziło Wspólne Centrum Badawcze KE. Z badania wynika, że 9 proc. porównywanych produktów różniło się składem, chociaż przód opakowania miały identyczny.

KE sama nie zamierza podejmować interwencji w tej sprawie. "W związku z tym, że mamy wniosek, iż 9 proc. produktów dotyczy problem, a władze krajowe zobowiązały się nim zająć, daliśmy im konieczne narzędzia przez zaktualizowanie wytycznych w sprawie tego, jak może być stosowana dyrektywa o nieuczciwych praktykach konsumenckich" - zaznaczyła rzeczniczka.

Zjawisko podwójnych standardów jest jednak szersze niż tylko 9 proc. produktów, niby takich samych, a różniących się składem. Badanie wykazało, że kolejne 22 proc. produktów nie miało wprawdzie identycznego, ale podobny front opakowania, a przy tym różniły się składem. Teza o tym, że w wyniku takich praktyk poszkodowani mieliby być wschodni Europejczycy, nie musi być jednak prawdziwa. Analiza nie wykazała bowiem spójnego wzorca geograficznego zmieniania składu produktów w zależności od tego, na jaki rynek miałyby być przeznaczone.

"Rezultaty nie są jednoznaczne. Choć cieszę się, że nie ma dowodów na podział wschód-zachód jeśli chodzi o markowe produkty spożywcze, to jestem zaniepokojony odkryciem, że jedna trzecia z nich różni się składem, będąc jednocześnie identycznymi lub podobnymi markami produktów" - oświadczył unijny komisarz Tibor Navracsics.

Z badania wynika, że skład 33 proc. badanych produktów był taki sam, ale nie wszystkie miały taką samą etykietę przednią.

W kwietniu Parlament Europejski poparł przepisy, zgodnie z którymi produkty sprzedawane pod tą samą marką i w takim samym opakowaniu powinny mieć jednakowy skład. Zgodnie z prawem UE wprowadzanie do obrotu towaru identycznego jak sprzedawany w innym państwie członkowskim, gdy ma on znacząco odmienny skład lub cechy, jest równoznaczne z wprowadzaniem konsumentów w błąd. Działanie takie jest nielegalne. Przepisy powstały, bo wiele krajów Europy Środkowej i Wschodniej wskazuje, że na ich terenie sprzedawana jest żywność gorszej jakości niż w zachodniej Europie.

Europosłowie PiS opowiedzieli się za nowymi przepisami w sprawie podwójnej jakości produktów. Część europosłów PO poparła je, część zagłosowała przeciw.

W końcu kwietnia odniósł się do tego premier Mateusz Morawiecki podczas konwencji regionalnej PiS w Poznaniu. Wskazał, że w traktacie o UE jest artykuł, który mówi o tym, że "wszyscy - wszystkie państwa, wszyscy obywatele - mamy prawo do równego traktowania". "Ale co to za równe traktowanie, kiedy ci sami producenci, te same sieci handlowe - sieci wielkich sklepów (...) - na tych samych półkach stawiają produkty, które wyglądają identycznie, ale nie są identyczne" - pytał premier.

"To jest wprowadzanie ludzi w błąd. To nie jest ani rynek konsumenta, ani rynek producenta - to jest rynek drapieżnika. My nie chcemy rynku drapieżnika, chcemy (mieć) uczciwy rynek europejski, wolny rynek" - oświadczył szef rządu. Podkreślił, że wolny i wspólny rynek europejski musi zakładać "uczciwe traktowanie konsumentów we wszystkich krajach tak samo".

Morawiecki zwrócił uwagę, że te same produkty w różnych krajach UE mają różny skład. "Mamy do czynienia z nierównanym traktowaniem państw członkowskich. Nasza ekipa, nasz dream-team, który jedzie do Parlamentu Europejskiego, będzie walczył o równość i równe traktowanie wszystkich obywateli UE" - oświadczył szef rządu. Jak mówił, polskie produkty, np. jabłka czy truskawki, "muszą mieć takie same szanse trafiania na europejskie stoły, europejskie półki, jak jabłka innych krajów, zachodniej Europy, jak truskawki hiszpańskie czy włoskie".

Komisja Europejska opublikowała w poniedziałek zaproszenie do składania wniosków dla organizacji mających się zajmować testowaniem produktów i identyfikacją potencjalnie mylących praktyk. Z unijnego budżetu do wzięcia na ten cel jest 1,26 mln euro.