Pozwolenie na emisję dwutlenku węgla kosztuje już ponad 25 euro za tonę, co przekłada się na cenę prądu i innych produktów. Górnicze związki i niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy chcą to wykorzystać, żeby walczyć z Brukselą – jeśli nie o cofnięcie, to przynajmniej o znaczne spowolnienie polityki klimatycznej. Tyle że to nie nastąpi.
Związkowcom trzeba przyznać, że zrobili to umiejętnie, choć nie reprezentują przecież silnej, wschodzącej gałęzi gospodarki. Gdy w 2020 r. rząd już nie mógł dłużej zwlekać z rozmowami o harmonogramie zamykania nierentownych kopalń, ustami wicepremiera Jacka Sasina zadeklarował, że zmiany przeprowadzi w zgodzie społecznej, czyli w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi. To już wydało się nieco karkołomne i można było oczekiwać, że zgoda branży na jej własne zamknięcie będzie słono kosztować.