W ciągu ostatnich 12 miesięcy dolar zyskał wobec euro niemal 28 proc. Umocnił się także wobec innych światowych walut – w stosunku do jena o 16 proc., ponad 12 proc. wobec funta brytyjskiego. Tak szybkiej aprecjacji dolara nie było od ponad 30 lat. Skutek: problemy tych amerykańskich firm, które działają na dużą skalę poza rodzimym rynkiem.
W piątek o negatywnych konsekwencjach silnego dolara przekonali się akcjonariusze takich amerykańskich korporacji, jak General Electric czy Honeywell. W obu przypadkach mocny dolar obniżył przychody o 4 proc. Dla pierwszej oznacza to obroty mniejsze o 950 mln dol. Druga szacuje, że w skali roku wahania kursu obniżą jej przychody o 1,7 mld dol.
Podobnie wypowiadały się firmy, które publikowały wyniki kilka dni wcześniej. Linie lotnicze Delta przyznały, że mocny dolar obniża popyt na bilety w niektórych krajach i zapowiedziały ograniczenie międzynarodowej działalności, głównie w Japonii, Brazylii i Indiach. Producent kosmetyków Johnson & Johnson w mocnym dolarze widzi jedno ze źródeł 9-proc. spadku przychodów w I kw.
Reklama
Amerykańskim koncernom mocny dolar przeszkadza na dwa sposoby. Po pierwsze powoduje, że produkty wytwarzane w USA stają się droższe dla nabywców z innych krajów i zaczynają przegrywać z wyrobami konkurentów spoza Stanów. W efekcie eksport amerykańskich towarów, który – po załamaniu związanym z wybuchem światowego kryzysu – rósł od końca 2009 r., w styczniu i lutym tego roku notował 4-proc. spadek.
Korporacje próbują się bronić, zapowiadając przenoszenie produkcji poza USA. To jednak może oznaczać problemy dla tamtejszego rynku pracy. I dla całej gospodarki: niecały tydzień temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył tegoroczną prognozę wzrostu PKB dla Stanów Zjednoczonych do 3,1 proc. z 3,6 proc., o jakich mówił jeszcze w styczniu.
Drugi problem polega na tym, że przychody i zyski działających poza USA spółek zależnych amerykańskich korporacji w przeliczeniu na dolary również maleją. Maleje też wartość ich majątku. Firmy próbują z tym walczyć tak jak Honeywell – stosując na większą skalę transakcje zabezpieczające. To jednak nie pozwala na całkowite wyeliminowanie problemu mocnej waluty.
Widać to na amerykańskiej giełdzie. Indeks S&P500, pokazujący zmiany cen akcji największych korporacji, z których znacząca część to duzi eksporterzy, jest obecnie na takim poziomie, na jakim zaczynał rok. Russell 2000 – indeks mniejszych spółek, które zwykle działają tylko na terenie USA – zyskał w tym czasie ponad 3 proc.
Zadowolonych z tendencji na rynku walutowym da się znaleźć, ale po naszej stronie Atlantyku. Unilever, brytyjsko-holenderski koncern, który dużą część produkcji sprzedaje w USA, pochwalił się, że w I kw. przychody podskoczyły o 12 proc., głównie dzięki mocnemu dolarowi (dla nabywców zza oceanu europejskie towary stały się tańsze). W podobny sposób, choć w nieco mniejszej skali, skorzystał francuski Danone.
Ekonomiści są zdania, że dzięki zapowiadanym w USA podwyżkom stóp procentowych i ekspansywnej polityce Europejskiego Banku Centralnego umocnienie dolara wobec euro może się jeszcze pogłębić. Obecnie euro kosztuje na rynku walutowym ok. 1,08 dol. Wielu specjalistów sądzi, że zrównanie się kursów obu walut to tylko kwestia czasu.
Nie pozostanie to bez wpływu i na nas. Od wejścia Polski do Unii złoty zachowuje się podobnie do euro, co obecnie oznacza spadki wobec dolara. Ze wstępnych danych GUS wynika, że w ub.r. nasz eksport do USA wyniósł 4,9 mld dol., a import 5,4 mld dol.