Południowokoreańskie władze starają się nie dopuścić do rozprzestrzenienia się epidemii choroby, z którą od wielu miesięcy borykają się już m.in. Chiny, Mongolia i Wietnam.

Po wykryciu pierwszego ogniska w całej Korei Południowej wprowadzono środki reagowania kryzysowego. Przez 48 godzin z żadnej z ferm, ubojni ani zakładów produkcji paszy w kraju nie można przenosić osób, zwierząt ani sprzętu.

Rozpoczęto prewencyjny ubój około 4 tys. sztuk trzody chlewnej na małej fermie w miejscowości Padzu, gdzie w wyniku choroby padło pięć zwierząt, a także na dwóch pobliskich fermach – poinformował minister rolnictwa Kim Hiun Su.

Władze zamierzają zdezynfekować około 6,3 tys. ferm w całym kraju i skontrolować stan każdego ze znajdujących się na nich ponad 11 mln zwierząt. Ministerstwo nie ujawniło, ile świń znajduje się w pobliżu granicy z Koreą Północną.

Reklama

Uruchomiono także dochodzenie epidemiologiczne, by określić, co doprowadziło do zakażenia na fermie w Padzu – dodał minister. Jak dotąd ustalono, że ferma leży około 2,5 km od rzeki płynącej wzdłuż granicy z Koreą Północną. Budynki są pozbawione okien i otoczone płotami, które mają zapobiec przedostaniu się dzików.

Pjongjang nie odpowiedział na propozycję Seulu w sprawie współpracy na rzecz zapobiegania przenikaniu ASF przez granicę – podała południowokoreańska agencja prasowa Yonhap.

ASF nie jest groźny dla ludzi, ale dla nierogacizny jest chorobą śmiertelną i nie ma przeciw niemu skutecznej szczepionki. Wirus zaatakował w Chinach w sierpniu 2018 roku i na przestrzeni roku spowodował spadek pogłowia trzody chlewnej w tym kraju o jedną trzecią, windując ceny wieprzowiny.

>>> Czytaj też: Chińska żywność rekordowo droga. Dlaczego tak się dzieje?