"Takie spotkanie powinno się odbyć jak najszybciej, aby nie dopuścić do większej eskalacji konfliktu i aby mogło zapobiec dalszej destabilizacji spółki" - napisali w poniedziałkowym liście do premiera Mateusza Morawieckiego szefowie reprezentatywnych organizacji związkowych JSW: Solidarności, Federacji ZZG JSW oraz Kadry.

W miniony czwartek - decyzją rady nadzorczej JSW - stanowiska w zarządzie spółki stracili: wiceprezes JSW ds. strategii i rozwoju Artur Dyczko oraz wiceprezes ds. handlu Jolanta Gruszka. Posiedzenie rady nadzorczej zostało przerwane przez kilkudziesięciu związkowców, którzy weszli do sali obrad, domagając się cofnięcia uchwał o odwołaniu wiceprezesów oraz wyjaśnienia przyczyn decyzji rady. Związkowcy powołali sztab protestacyjno-strajkowy i zapowiedzieli protesty. Ich zdaniem zmiany w zarządzie spółki są nieuzasadnione.

"Apelujemy o zapewnienie stabilności i przewidywalności zmian, jeżeli są konieczne i rzeczowo oraz gruntownie uzasadnione. To, czego dokonali przedstawiciele Skarbu Państwa w radzie nadzorczej JSW w dniu 10 stycznia 2019 r. to kpina z nas oraz z porządku w naszej spółce i w tym kraju. Dlatego spotkanie naszych reprezentantów z panem premierem jest koniecznością" - czytamy w poniedziałkowym liście.

W czwartek wieczorem, po odwołaniu dwojga wiceprezesów JSW, szefowa rady nadzorczej spółki Halina Buk wyjaśniła w komunikacie, że głównym powodem odwołania dwojga członków zarządu JSW była utrata zaufania do zarządu w związku naruszaniem zasad ładu korporacyjnego, utrudnianiem wykonywania kodeksowych uprawnień radzie nadzorczej i brakiem właściwej komunikacji pomiędzy organem nadzorczym a zarządem. "Skala wskazanych uchybień w działaniu Zarządu musiała spotkać się z reakcją Rady Nadzorczej, gdyż niepodjęcie działań przez ten organ naraziłoby jego członków na odpowiedzialność cywilnoprawną" - podała przewodnicząca.

Reklama

Związkowcy nie podzielają oceny przewodniczącej rady. Ich zdaniem, zarzuty zawarte w jej czwartkowym komunikacie "nie są rzeczowe, nie oddają rzeczywistości jaka jest w firmie. Zarzuty te - zgodnie z naszą najlepszą wiedzą - są całkowicie fałszywe, co potwierdzają nam przedstawiciele rady nadzorczej reprezentujący pracowników" - ocenili w liście przedstawiciele związków, wskazując, iż - ich zdaniem - "w członkach rady nadzorczej istnieje sfera głębokich osobistych uprzedzeń, które uniemożliwiają im racjonalne sprawowanie nadzoru nad tą spółką w imieniu Skarbu Państwa".

"JSW stała się spółką, w której nie ma żadnych niezależnych członków rady nadzorczej. Taka sytuacja nie może mieć miejsca, bo stanowi bezpośrednie zagrożenie dla mienia spółki oraz bezpieczeństwa pracy pracowników kopalń" - ocenili związkowcy, apelując do premiera "o wymianę wszystkich przedstawicieli Skarbu Państwa w radzie nadzorczej JSW, aby nie zagrażali bezpieczeństwu, działalności górniczej i majątkowi naszej spółki". Związki chcą też, aby spółkę wyłączono z nadzoru ministra energii.

"Reprezentatywne organizacje Związków Zawodowych JSW SA kolejny raz - w imieniu strony społecznej naszej firmy - uprzejmie proszą o wykreślenie Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA z wykazu spółek, w których prawa z akcji Skarbu Państwa wykonuje Minister Energii. Wiemy, że może Pan (premier - PAP) to zrobić, zmieniając tylko jedną uchwałę Rady Ministrów. Będzie to krok w ustabilizowaniu sytuacji, do której doprowadziła przewodnicząca Rady Nadzorczej JSW SA, przy milczącej akceptacji Ministra Energii. Podjęcie tej decyzji jest niezbędne, aby nie dopuścić do powtórzenia się sytuacji z 2015 r., kiedy to nasza spółka stanęła na krawędzi upadłości" - głosi związkowe stanowisko.

Działania rady nadzorczej związkowcy oceniają jako nieodpowiedzialne, szczególnie, że - jak zaakcentowali - zmiany w zarządzie miały miejsce "w trakcie strategicznych negocjacji akwizycyjnych i handlowych", związanych m.in. z finalizacją transakcji zakupu przez JSW Przedsiębiorstwa Budowy Szybów czy negocjacji cenowych z odbiorcami węgla i koksu, które - według związkowców - "znajdują się w kluczowym momencie".

"Nie pozwolimy na to, aby osoby, które nie znają spółki, decydowały o losach załogi, która w czasie największego kryzysu zrezygnowała z części wynagrodzeń na łączną kwotę ok. 2 mld zł po to, aby ratować swoją firmę. Nie pozwolimy na to, aby spółkę traktować jak zabawkę nie patrząc na ludzi, którzy w niej pracują. Zapewniamy, że będziemy bronić naszej spółki. Niczyje +widzimisię+ nie może mieć wpływu na byt kilkudziesięciu tysięcy rodzin górniczych. I nie będzie miało, bo górnicy potrafią bronić siebie i swojej firmy" - czytamy w liście.

"Nie możemy pozwolić na dyskredytowanie obecnego prezesa i zarządu tylko dlatego, że działania podjęte kilkanaście miesięcy temu uczyniły z Grupy Kapitałowej JSW firmę innowacyjną, wpisującą się w najważniejsze plany rządu Rzeczypospolitej: Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i w Program dla Śląska, w które to plany JSW jest bardzo mocno zaangażowana. Nie możemy spokojnie przyglądać się, jak sztandarowe projekty dla rządu i JSW są utrącane przez nieodpowiedzialne działania rzekomego nadzoru" - napisali związkowcy.

Poniedziałkowy list związkowców do premiera skierowany został również do wiadomości prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Ministerstwo Energii dotąd nie skomentowało wystąpienia związkowców - PAP zwróciła się w tej sprawie do biura prasowego resortu.

Jak poinformowała w czwartek, wyjaśniając przyczyny zmian w zarządzie, szefowa rady JSW Halina Buk, zarząd spółki m.in. "nie informował Rady Nadzorczej o istotnych zdarzeniach mających wpływ na działalność Grupy Kapitałowej JSW, m.in. o potencjalnych transakcjach kapitałowych dużej wartości. Rada Nadzorcza pozyskiwała wiedzę z publikacji medialnych, w których były wskazane parametry transakcji, w tym również cenowe, co może negatywnie wpłynąć na proces negocjacji i tym samym pogorszyć pozycję Spółki".

"Zarząd zwlekał z przyjęciem i zatwierdzaniem zaleceń pokontrolnych i wniosków poaudytowych wewnętrznej komórki audytowej Spółki. Opóźniał i nie przekazywał niekorzystnych dla spółki raportów audytowych do wiadomości Rady Nadzorczej. Wykrywane przez kontrolę wewnętrzną oraz RN nieprawidłowości nie były przez przedstawicieli Zarządu właściwie weryfikowane, co skutkowało niezawiadamianiem lub opóźnieniem w zawiadomieniu odpowiednich organów ścigania" - czytamy w komunikacie szefowej rady.

"Wewnętrzne kontrole wykazały m. in. nieprawidłowości w prowadzonych przetargach, w tym profilowanie warunków przetargowych pod kątem konkretnej firmy. Jednocześnie podejmowane były próby usuwania i deprecjonowania osób wskazujących na stwierdzone nieprawidłowości. Przedstawiciele Zarządu zatrudniali także na istotne stanowiska kierownicze osoby o wątpliwej reputacji, wobec których toczyły się lub toczą postępowania karne" - oświadczyła w czwartek Halina Buk.

Według informacji związkowców, w planie czwartkowych obrad rady nadzorczej było także odwołanie wiceprezesa JSW ds. technicznych Tomasza Śledzia, co jednak – jak mówili - wobec przerwania obrad przez protestujących, nie nastąpiło. Wcześniej, w środę, rezygnację złożył wiceprezes ds. finansowych Robert Ostrowski. Stanowisko zachował prezes JSW Daniel Ozon, w którego obronie strona związkowa wystąpiła w środę podczas konferencji prasowej w Katowicach. Od decyzji rady ws. odwołania dwóch członków zarządu odcięli się czterej członkowie rady nadzorczej JSW z wyboru załogi.

>>> Czytaj też: Związkowcy z JSW: Działania rady nadzorczej i ministra energii są szkodliwe dla spółki