Sytuacja z połowy stycznia 2016 r. nadal straszy na historycznych wykresach polskich aktywów. Był to okres, kiedy gwałtownie osłabił się złoty i silnie wzrosły rentowności krajowych obligacji skarbowych. Najbardziej spektakularnie zareagowały kontrakty CDS (Credit Default Swaps) pokazujące ryzyko bankructwa Polski. Wzrosły z ok. 73 pkt bazowych w pierwszej części miesiąca do 103 pkt w drugiej, czyli aż o 40 proc.

Pesymistyczne prognozy do kosza

Konsekwencje tej decyzji prawdopodobnie były widoczne jeszcze częściowo do pierwszych miesięcy 2017 r., kiedy dopiero CDS-y w sposób trwały powróciły do granicy 70 pkt, by potem kontynuować spadki, głównie dzięki poprawie koniunktury wewnętrznej i zewnętrznej. Chociaż głównym powodem gwałtownego cięcia ratingu (z A- do BBB+ z perspektywą negatywną) były kwestie instytucjonalne, to również projekcje makroekonomiczne wyglądały słabo.

S&P Global Ratings w styczniu 2016 r. był zbyt zachowawczy, jeżeli chodzi o polski wzrost gospodarczy (3,2 proc. na 2018 r.). Znacznie przeszacował natomiast nierównowagę zewnętrzną, prognozując deficyt na rachunku obrotów bieżących w tym roku na poziomie aż 1,8 proc PKB. Z kolei deficyt sektora finansów publicznych miał wynieść aż 3,2 proc. w br.

Reklama

Natomiast według najnowszych prognoz (opublikowanych wczoraj przez PAP) S&P szacuje wzrost na poziomie 4,8 proc. w tym roku, deficyt obrotów bieżących na 0,7 proc. PKB, a deficyt fiskalny na 0,9 proc. PKB, czyli zaledwie jedną trzecią wcześniejszych prognoz. Warto także zauważyć, że obecnie S&P oczekuje salda pierwotnego sektora finansów publicznych (roczny bilans fiskalny bez kosztów obsługi długu) na plus 1 proc. PKB. Niecałe trzy lata temu była to ta sama wartość, tylko że z minusem.

Czas na podwyżkę ratingu

Wiele z argumentów S&P w raporcie z 2016 r. miało realne uzasadnienie. Zarówno program 500 plus, jak i obniżenie wieku emerytalnego generują olbrzymie koszty, a ich wpływ na kondycję rynku pracy jest i będzie prawdopodobnie negatywny. Również spór instytucjonalny z Brukselą nie pomaga Polsce, chociażby w kontekście zagranicznych inwestycji.

Wpływ tych negatywnych elementów był jednak, jak wydaje się obecnie, wyraźnie przeszacowany. Z kolei za mało uwagi zostało poświęcone silnym elementom naszej gospodarki (np. wzrostowi dodatniego salda usług w zagranicznej wymianie handlowej) czy perspektywom uszczelnienia systemu podatkowego, który prawdopodobnie przyczynił się do zwiększenia dochodów budżetowych o dobre kilka miliardów złotych rocznie. S&P również nie doszacował możliwości poprawy koniunktury zewnętrznej.

Wydaje się więc, że w 2016 r. Polska „zasługiwała” bardziej na obcięcie perspektywy ratingu niż samego poziomu wiarygodności kredytowej. Biorąc jednak pod uwagę opublikowane wczoraj szacunki, niewykluczone, że agencja przygotowuje się do podniesienia krajowego ratingu i powrotu do oceny sprzed trzech lat.