Zdaniem głównego ekonomisty BCC prof. Stanisława Gomułki, w pierwszych 15 latach transformacji Polska osiągnęła znaczny postęp w wielu dziedzinach gospodarki, jednak inwestycje w infrastrukturę i ochronę środowiska były w tym czasie na niskim poziomie. "Dopiero wejście Polski do UE miało usunąć to wąskie gardło rozwoju gospodarczego - Polska miała otrzymać z budżetu UE duże środki finansowe. Po siedmiu latach wiemy, że te nadzieje prawdopodobnie uda się zrealizować, może nawet w stopniu większym niż zakładał to początkowy plan. Już teraz mamy w Polsce tysiące tablic informujących o projektach inwestycyjnych finansowanych ze środków UE. Dalsze tysiące projektów będą realizowane w tym dziesięcioleciu" - podkreślił.

>>> Czytaj też: Leonard: W tym stuleciu Europa najlepsze ma jeszcze przed sobą

Gomułka przypomniał, że w tym roku wydatki z funduszy unijnych mają wynieść 68,6 mld zł, z tego ok. 20 mld zł to pomoc dla gospodarstw rolnych. Składka unijna w 2011 r. wyniesie 15,7 mld zł. "Zatem efekt finansowy członkostwa to transfer netto do Polski rzędu 50 mld zł, czyli blisko 3 proc. PKB. Według szacunków Instytutu Badań Strukturalnych, skumulowanym efektem tych transferów w latach 2004-2015 będzie podwyższenie poziomu PKB w 2015 r. o 6,5 proc., czyli o około 130 mld zł. To trzy razy więcej niż nasze wydatki na obronę narodową" - zaznaczył.

>>> Polecamy: Od dziś koniec z suwerennością gospodarczą państw strefy euro

Reklama

Wśród zalet wejścia do Unii wymienił też dostęp Polaków do europejskiego rynku pracy. "Setki tysięcy młodych ludzi zdobywa kwalifikacje zawodowe, wielu nawiązuje kontakty handlowe. Niektórzy z nich wracają do kraju z oszczędnościami i pomysłami pozwalającymi na samodzielną działalność gospodarczą, na tworzenie miejsc pracy dla innych" - powiedział. Jego zdaniem dzięki wejściu do UE Polska stała się bardziej atrakcyjna również dla dużego kapitału zagranicznego. Efektem tego jest dynamiczny wzrost sektora eksportowego oraz usługowego w takich dziedzinach jak: finanse oraz handel i hotelarstwo.

Lata akcesji chwali też ekspert ds. funduszy europejskich Pracodawców RP Tomasz Włodarski i podkreśla, że wejście do UE dało Polsce "znaczny zastrzyk gotówki". "Jesteśmy największym beneficjentem funduszy unijnych wśród wszystkich krajów i chyba jeszcze długo będziemy. (...) Mamy spore szanse, żeby dalej czerpać bardzo duże korzyści" - zaznaczył.

Włodarski uważa jednak, że z punktu widzenia pracodawców nie można jednoznacznie oceniać uzyskania przez Polaków dostępu do europejskiego rynku pracy. "Obawiamy się (...) odpływu wartościowych pracowników. Za kilka miesięcy może okazać się, że bezrobocie spadnie np. o kilka promili. Na pewno będą branże, które w jakieś sposób odczują to, że rynek pracy się otwiera" - powiedział. Dodał, że nie przeceniałby też wartości dla polskiej gospodarki oszczędności pracujących za granicą Polaków. "Nie jesteśmy Kubą, żeby te pieniądze płynące zza granicy utrzymywały nasze państwo. Natomiast z punktu widzenia zdobywania kwalifikacji dostęp do europejskiego rynku pracy jest bardzo korzystny" - powiedział.

Ekspert PKPP Lewiatan Jacek Adamski zwraca uwagę na wyraźne zmniejszanie się rozpiętości płac nominalnych w +starej+ UE i Polsce po wejściu do Unii. "Tuż po akcesji pensje w +starej+ UE były nominalnie około sześć, siedem razy większe, niż w Polsce. W tej chwili są większe trzy, cztery razy." - powiedział.

Adamski podkreślił, że dużym zaskoczeniem była skala emigracji zarobkowej. "Była to emigracja na olbrzymią skalę.

Dodał, że pewnym rozczarowaniem można nazwać "efekt transferu środków w ramach funduszy strukturalnych". "Ci, którzy obserwowali doświadczenia Hiszpanii, Portugalii i Grecji mają w głowach autostrady, które powstawały w tych krajach (ze środków UE - PAP). W Polsce idzie to powoli, jeśli wziąć pod uwagę, że napływ netto w tej pierwszej "siedmiolatce" (...) to ok. 66 mld euro. Patrząc na stan polskich kolei i dróg nie widać specjalnego przełomu" - zaznaczył.