Dzięki tej usłudze klienci banków mogą mieć dostęp do swoich pieniędzy ulokowanych na bankowych kontach właściwie wszędzie i o każdej porze. Wystarczy, że na swoim urządzeniu wyposażonym w odpowiedni system operacyjny typu iOS, Android czy Symbian zainstalują dedykowaną aplikację ich macierzystego banku i właściwie od razu mogą zarządzać swoim kontem. I to bezpłatnie. Bo w Polsce, w przeciwieństwie np. do Czech, nowinki technologiczne najpierw oferowane są za darmo. Teoretycznie więc nowa usługa ma wszelkie cechy, by szturmem podbić rynek. Jednak w przypadku wciąż raczkującej bankowości mobilnej w Polsce trudno mówić o nadchodzącej wielkimi krokami rewolucji. Powodów jest co najmniej kilka.
Smartfonów zdolnych obsłużyć tego rodzaju usługę jest obecnie na rynku mniej niż 7 mln (co trzeci sprzedany telefon). To znacznie ogranicza bankom możliwość dotarcia do klientów. Z badań instytutu Homo Homini wynika, że w połowie 2011 r. z bankowości mobilnej korzystało zaledwie 3,5 proc. badanych, czyli ok. 850 tys. klientów banków. Z kolei w grudniowym raporcie Gemius dowodzi, że choć kontem osobistym przez internet zarządza 70 proc. badanych, to zaledwie 15 proc. z nich robi to za pomocą telefonu komórkowego, a 9 proc. – za pomocą smartfonów. Według statystyk Związku Banków Polskich wolumen przelewów przez telefon w marcu wyniósł 20,9 mln zł.
Kolejną przeszkodą rozwoju oferty jest wciąż ograniczona funkcjonalność aplikacji mobilnych. Większość z nich nie pozwala dokonywać przelewów jednorazowych do banków obcych. Oznacza to, że trzeba wcześniej zdefiniować odbiorcę przelewu, a to można zrobić już tylko z poziomu komputera. Do tego wciąż niewiele banków udostępnia usługę klientom biznesowym (robi tak m.in. Citi Handlowy, mBank i Raiffeisen). Aplikacje najczęściej kierowane są do klientów indywidualnych.
Reklama
Mimo tych ograniczeń banki zapewniają, że zainteresowanie klientów bankowością elektroniczną za pomocą telefonów komórkowych rośnie.
– Przewidujemy, że na koniec 2012 roku około 10 proc. klientów bankowości elektronicznej będzie korzystało także z bankowości mobilnej, a dla części tej grupy bankowość mobilna stanie się podstawowym kanałem dostępu – mówi Miłosz Brakoniecki, dyrektor Internetu i Integracji Międzykanałowej w Banku Zachodnim WBK.
W podobnie optymistycznym tonie wypowiadają się inni bankowcy.
– Rynek płatności mobilnych w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie i myślę, że ma duże szanse przegonić kiedyś bankowość internetową. Z aplikacji Citi Mobile korzysta do dziś około 65 tys. użytkowników – mówi Adam Grabarczyk, dyrektor biura rozwoju bankowości mobilnej z Citi Handlowy.
Wartość transakcji dokonywanych przy pomocy płatności mobilnych na świecie ma wzrosnąć ze 162 mld dol. w 2010 roku do 984 mld dol. w 2014 roku. Grabarczyk zaznacza jednak, że liderem tych wzrostów okazać może się Azja.
Eksperci są mniej entuzjastyczni niż bankowcy. Ich zdaniem do osiągnięcia przyzwoitego poziomu użytkowników, na poziomie 10 proc. ogółu klientów banków, mobile banking potrzebuje jeszcze kilku lat.
– Operacje finansowe przeciętnego konsumenta sprowadzają się do realizowania przez internet stałych płatności lub płatności ad hoc. Obie czynności wymagają chwili skupienia, raczej nie robi się tego na ulicy – mówi Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. Dodaje, że mobile banking dotyczy raczej mniejszych płatności i jest skierowany szczególnie do młodych ludzi.
– Pamiętajmy, że bankowość internetowa nie stoi w miejscu i również przybiera formę coraz bardziej przyjazną użytkownikom – mówi Jerzy Bańka.
Z tego powodu transakcje o większej wartości prawdopodobnie jeszcze długo będą dokonywane za pośrednictwem bankowości internetowej. A mobile banking pozostanie, przynajmniej przez kilka najbliższych lat, przede wszystkim gadżetem.
– Główną przeszkodą dla rozwoju bankowości mobilnej jest to, że obecnie konsumenci dysponują wieloma innymi kanałami dostępu do pieniędzy. W 2000 r. przepowiadano zamknięcie wszystkich oddziałów banków, a stało się dokładnie odwrotnie, placówek przybywa. Do tego rozwijany jest rynek kart płatniczych, co utrudnia ekspansję mobile bankingu. Gdy w Polsce wprowadzano karty, od razu przeszliśmy na karty międzynarodowe, a nie lokalne. Teraz klient jest bombardowany informacjami, na temat tego, co może z tymi kartami zrobić, np. jak dokonać płatności bezstykowych – Adam Matyaszek, wiceprezes Wincor Nixdorf. – Pozostaje aspekt psychologiczny: klient biznesowy dziwnie by się czuł, przelewając miliony złotych na małym ekranie swojej komórki. Dlatego na razie to jest bardziej gadżet i element prestiżu dla instytucji bankowych. Prawda jest taka, że bankowość mobilna najlepiej się rozwinęła w krajach zacofanych, takich jak Kenia, gdzie korzysta z niej nawet 90 proc. klientów. W tych krajach brakuje rozwiniętej bankowości internetowej. W wielu krajach słabo rozwijających się gospodarek do internetu mają dostęp tylko najbogatsi, za to telefony sprzedaje się nawet bezrobotnym – dodaje Adam Matyaszek.